
Integracyjne place zabaw czy pomosty dla niepełnosprawnych wędkarzy? Gigantyczna zjeżdżalnia czy pole namiotowe? Nowa rzeźba, czy może postawienie wielkiego napisu Szczecinek, przy którym każdy mógłby zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie? To tylko przykładowe przedsięwzięcia, które mogłyby zostać wpisane do planu inwestycyjnego miasta. Ale czy mieszkańcy Szczecinka takich wydatków w ogóle potrzebują? Kto ma o tym zadecydować? Radni głosujący zgodnie z polityką rządzącej w mieście partii? Tu pomocny okazałby się budżet obywatelski. Ale kto i dlaczego takiego rozwiązania nie chce?
Oczywiście zaraz pojawią się głosy krytyczne. Że przecież po co w ogóle zawracać sobie głowę takim budżetem, skoro każdy samorząd co roku dysponuje pulą, którą można przeznaczyć na inwestycje miejskie? Że przecież burmistrz i reprezentujący mieszkańców radni z założenia doskonale wiedzą, jakie potrzeby ma lokalna społeczność. Wszyscy znakomicie orientują się, która sprawa najbardziej doskwiera starszej Iksińskiej, z czym boryka się pracujący na zmiany Kowalski, a co marzy się młodym Nowakom. Poza tym, jeśli ktoś wygrał wybory, to jakim budżetem dysponuje? Wiadomo, że jeśli Platformę Obywatelską wybrali obywatele, to i budżet miasta będzie z założenia „obywatelski”. Taki pogląd się lansuje, i to całkiem serio. A jak się jeszcze doda, że to całe zamieszanie z wymyślaniem dodatkowego głosowania dla mieszkańców, konsultacji, spotkań i zgłaszania projektów, może generować dodatkowe koszty, to odpowiedź nasuwa się sama. Budżet obywatelski to zbytek i bzdura. Lepiej jest oddać pełną dyspozycję w ręce tych, którzy na rządzeniu i dzieleniu miejskich pieniędzy znają się najlepiej. I kropka.
Oczywiście można to wszystko tłumaczyć na podobne sposoby. Można też wmawiać mieszkańcom Szczecinka, że budżet obywatelski to pole do nadużyć. Albo, jak próbują to robić obecni rządzący i przebierający nogami w blokach startowych ich partyjni następcy, że szczecinecczanie dzięki wybranej w wyborach Platformie Obywatelskiej od dawna mają w mieście „obywatelski” budżet, który na dodatek sprawdza się świetnie. To się dzieje naprawdę. Ale można również spróbować nie oszukiwać mieszkańców i podejść do tego zagadnienia nieco inaczej.
Żadna najśmielsza obietnica wyborcza, która pewnie niejednokrotnie padnie z ust obecnych kandydatów, nie jest w stanie przebić pomysłowości tych, którzy to miasto rzeczywiście tworzą. To, jak postrzegają swoje miasto jego mieszkańcy, jest najcenniejsze. Myśląc o wielkim stoku narciarskim, planując budowę nowoczesnego obserwatorium astronomicznego, kolejki linowej przecinającej jezioro czy nawet urządzając niby najbardziej wypasiony, a w rzeczywistości najbardziej niebezpieczny w mieście plac zabaw, nie myśli się o tym, czy z takich, samodzielnie przygotowanych prezentów ucieszą się lokalni odbiorcy. Owszem, spektakularne mega inwestycje są fajne, bo np. świetnie sprawdzają się na ulotce wyborczej. Ale bywa, że z takiej napompowanej, kosmicznej perspektywy super, ekstra, hiper, byczych i oryginalnych wydatków - nie dostrzega się rzeczywistych, z pozoru błahych i prozaicznych potrzeb.
Skąd rządzący miastem mają wiedzieć, czy dla mieszkańców ważniejsza jest Dafne, czy Kruk, plener malarski studentów z Łodzi, czy warsztaty rzeźbiarskie młodych artystów z Warszawy? Czy nie lepiej postawić na tutejszych, utalentowanych młodych ludzi? Na jaki projekt zagłosowaliby seniorzy? Co jeszcze bardziej zaktywizowałoby młodych sportowców, rodziców dzieci w wieku szkolnym, młodzież? Jaki pomysł w budżecie obywatelskim poparłyby osoby stawiające na zdrowy styl życia? Czego oczekiwaliby właściciele czworonogów, ludzie zatroskani losem zwierząt? Rowerzyści, kierowcy, piesi? Osoby niepełnosprawne, ciężko chore? Na co postawiliby szczecinecczanie pragnący zainwestować w edukację swoich dzieci? Ludzie nastawieni na rozwój turystyki? Czy liczba głosów, którą uzyska dany projekt, nie będzie dla burmistrza i radnych sygnałem mówiącym o rzeczywistych potrzebach w mieście? A może odpowiedzą na wszystkie te problemy ma być zorganizowany raz w roku przez osiedlową radę… piknik?
Ale, ale. Gdybyśmy, nie daj Boże, dopuścili do sytuacji, w której to mieszkańcy sami będą decydować o denerwujących ich sprawach: czujnikach jakości powietrza na każdym multimedialnym przystanku, o uporządkowaniu każdej rozpadającej się huśtawki czy piaskownicy, brakujących i świetnie działających kamerach monitoringu, o faktycznie potrzebnych sąsiedzkich spotkaniach, warsztatach i projektach - mogłoby się okazać, że nie jedyna i słuszna „obywatelska” władza jest autorem świetnie wypadającego w przedwyborczych podsumowaniach dobrobytu i sukcesu. Do tego dochodzi jeszcze brak kontroli nad niechcianymi przez władzę pomysłami. Bo oto nagle okazałoby się, że mieszkańcy inaczej widzieliby swoje otoczenie niż myślą rządzący.
Może zamiast kolejnego wypasionego pomysłu większa część mieszkańców woli dokapitalizować szczecineckie hospicjum? Inni może wsparliby budżet wzorcowego w Polsce schroniska dla zwierząt? Jeszcze inni znaleźliby sposób na pomoc seniorom albo zwiększenie oferty zajęć pozalekcyjnych dla dzieci niepełnosprawnych? Nagle sztandarowe programy zdrowotne, forsowane przez obecnego burmistrza, można by było zamienić na takie, które faktycznie wpłyną na poprawę stanu zdrowia młodych i nie tylko szczecinecczan. Dron okazałby się niepotrzebny, a w mieście pojawiłyby się nowe, publiczne toalety. I co wtedy?
To oczywiście tylko przykłady. Ale jaki z tego wniosek? Budżet obywatelski to nie tylko hasło, niosąca pozorne działanie idea. To faktyczna siła w rękach mieszkańców i możliwość zatrzymania w mieście wydatków i inwestycji niepotrzebnych oraz zbyt kosztownych. To możliwość wypracowania modelu współrządzenia, który sprawdza się w wielu miastach. Innych na takie rozwiązanie stać. Pojawia się więc pytanie: co ze Szczecinkiem? Czy my pod tym względem jesteśmy gorsi? Odpowiedź nasuwa się sama. Co więcej, jeśli u sterów nadal pozostaną ci, co dotychczas, można przypuszczać, że mieszkańcy Szczecinka powinni zapomnieć o możliwości choćby wypróbowania, jak w ich Małej Ojczyźnie działa budżet obywatelski. To nic, ze szczecinecczanie, tak jak inne miasta w kraju, mają do tego prawo. Lepiej trwać w tym, co jest, nie zważając, że Szczecinek jak każde inne europejskie i nowoczesne miasto, pełne jest pomysłowych, mądrych i chcących odpowiadać za to, co się dzieje w ich otoczeniu, obywateli.
Magdalena Szkudlarek-Szarkowska
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Czy budowa jednego klopa ociepliłaby wizerunek rządzących?
Brawo! Oto sedno sprawy. Popieram temat i myślę ,że zbliżające się wybory są do tego wręcz najlepszym momentem. Trzeba stawiać na nowe twarze oferujące właśnie takie pomysły " z życia wzięte". Przekonała mnie Pani - głosuję na nową twarz w tym wyścigu po władzę. Myślę że kandydatura Pana Krzysztofa Berezowskiego będzie wykonawcą ww sposobu rządzenia.
Burmistrz MUSI BYĆ BEZPARTYJNY i w krawacie.