
Bohaterów Warszawy w ostrych promieniach letniego południa. Przy ruinach domu zatrzymała się konna platforma. Woźnicy nie ma, pewnie wybiera cegły ze zrujnowanej kamieniczki...
W dali tuż przy wejściu na pocztę - zarysy kanciastej ciężarówki. Kierowca swój pojazd zatrzymał tuż przed głównym wejściem.
Opustoszałe chodniki świadczą o tym, że to powszedni dzień. A skoro tak, to wszyscy pracują i do piętnastej, oprócz dzieci i kobiet, po ulicy nikt się nie kręci. Młodych mężczyzn w tamtych czasach mogła na ulicy wylegitymować milicja. Na ulicy pojawią się tłumy dopiero po południu.
Zdjęcia nieznanego autora pochodzi ze zbiorów Muzeum Regionalnego. Najprawdopodobniej zostało wykonane w końcówce lat 50. ubiegłego wieku. W tamtym czasie ul. Boh. Warszawy była główną arterią komunikacyjną Szczecinka. Jej historyczna nazwa to Königstrasse (Królewska). Po wojnie, na cześć wielkiego generalissimusa nazwano ul. Józefa Stalina, a po jego śmierci nadano dzisiejszą nazwę.
Bardzo długo w obu kierunkach jeździły (wtedy jeszcze czerwone) autobusy miejskiej komunikacji. Jeden z przystanków znajdował się przed sądem, właściwie dokładnie na wysokości ukrytego za węgłem kamienicy kiosku „Ruch”. Warto wiedzieć, że dokładnie 10 września 1956 roku ruszyły „na miasto” pierwsze dwa autobusy komunikacji miejskiej. Były to polskie Stary na podwoziu ciężarówki, a każdy z nich miał ok. 30 miejsc siedzących. Oczywiście autobus przewoził tyle osób, ile mogło do niego wejść, no może dokładniej się wcisnąć. W tym czasie była tylko jedna linia i prowadziła od dworca PKP następnie ul. Warcisława IV, Wyszyńskiego, 9 Maja, pl. Wolności, Boh. Warszawy i ul. Kościuszki do skrzyżowania z ul. Kosińskiego. Tutaj była pętla. Potem trasę wydłużono do ul. Grunwaldzkiej. W 1958 roku tabor autobusowy powiększył się do 5 Starów.
Ulicą odbywał się cały ruch tranzytowy. Przez Szczecinek inaczej nie można było przejechać, a na obwodnicę trzeba było poczekać jeszcze co najmniej piętnaście lat. Dla bardziej zorientowanych była jaszcze bardzo wąska ul. Ordona – wtedy Wielkiego Proletariatu, ale ciężarówki tam się raczej nie zapuszczały.
Jeszcze do połowy XIX stulecia w miejscu, gdzie dzisiaj znajduje się gmach sądu, a także więzienie, rozpościerała się… zabudowa majątku rolnego Bügen. Siedzibę majątku przeniesiona potem w miejsce, które dzisiaj nazywamy Bugno.
Pierwszym obiektem wybudowanym w tym miejscu było… więzienie. Posępne gmaszysko z czerwonej cegły pojawiło się ok. 1860 roku. Dopiero w 1900 roku od strony ulicy powstał neogotycki gmach Królewskiego Sądu Obwodowego. Prawdopodobnie z tego okresu pochodził parterowy domek, w którym znajdowało się służbowe mieszkanie prezesa tutejszego sądu. Po jego rozbiórce przez kilka lat istniał utwardzony żużlem parking. W tym też miejscu zimą 2012 roku rozpoczęto budowę nowego gmachu sądowego. Inwestycja niemożebnie się ślimaczyła. Ostatecznie zakończyła się dopiero w maju 2016 roku.
Powstanie gmachu sądu wiąże się ściśle z tragicznym końcem sąsiadującej z nim ścianą szczytową dwupiętrowej kamienicy wybudowanej przed 1914 r. Kamienica słynęła z niezwykle bogato zdobionej elewacji.
To tutaj mieścił się niegdyś Zakład Doskonalenia Zawodowego oraz Zasadnicza Szkoła Zawodowa. Szkoła prosperowała do końca sierpnia 2010 roku. Opuszczony obiekt w 2016 roku przejął Sąd Rejonowy. Wcześniej, w wyniku rozpoczętej rozbudowy gmachu sądowego fundamenty budynku szkolnego zaczęły osiadać, na ścianach pojawiły się liczne groźne spękania, a nawet szczeliny.
W listopadzie 2023 roku rozpoczęto wyburzanie.
Po kilku tygodniach w tym miejscu pozostał jedynie wyrównany plac i zarysy niegdysiejszej kamienicy na szczytowych ścianach sądu i poczty.
Najprawdopodobniej najstarszymi obiektami w tym rejonie ulicy były, widoczne na zdjęciu po prawej stronie, szachulcowej konstrukcji parterowe domy oznaczone niegdyś numerami 46 i 48. W jednym z nich znajdował się [paywall] sklepik warzywniczo-owocowy, a na zapleczu gospodarstwo ogrodnicze prowadzone przez Bronisława Kopacza, działacza powojennej PSL. To właśnie on wraz razem Julianem Chodorukiem i Antonim Lewańskim był organizatorem 3 maja 1946 r. wielkiej patriotycznej manifestacji mieszkańców miasta i okolic przeciwko komunistycznemu terrorowi. Na czele pochodu niesiono trumienkę – symbolizującą śmierć demokracji. Trumienka pochodziła z wystawy zakładu stolarskiego Antoniego Lewańskiego, którego zakład i mieszkanie znajdowały się przy ul. Stalina 69. Parterowy budynek, choć z mocno zmienioną architekturą po pożarze kilkanaście lat temu, istnieje do dzisiaj.
Oba budynki zostały wyburzone bodajże w połowie lat 60. Był to czas, kiedy w mieście zaczęły się pojawiać pierwsze bloki mieszkalne i rozpoczęto na masową skalę wyburzanie starej zabudowy. Mimo upływu lat, do dzisiaj jest tu jedynie zachwaszczony trawnik. To właśnie w tym miejscu, na odsłoniętej ścianie szczytowej pomalowanej dzisiaj na biało-zielonej kamienicy pod numerem 44, umocowano elementy metaloplastyki z wyobrażeniem m.in. księżnej Elżbiety oraz założyciela miasta księcia Warcisława IV. Wcześniej zdobiła parkową fontannę przy zamku, której autorami byli Henryk Morawski i Wiesław Adamski. Dzisiaj w tym miejscu jest blok mieszkalny.
Kamienica pod czterdziestką czwórką niegdyś słynęła (dzisiaj znajduje się w tym miejscu piekarnia) z mieszczącej się tutaj przez wiele lat kawiarni „Pół czarnej”. Lokal był ulubionym miejscem spotkań młodych oraz świeżo upieczonych maturzystów. Jego właścicielem był p. Sworowski. To do niego należała także słynna, drewniana mordownia „Tajwan” na Łabędziej Wyspie.
Miejsce to słynęło również z… przepysznych, wileńskich obwarzanków. Produkcja, a także sprzedaż do niedawna odbywała się w oficynie podwórza. Dzisiaj w bramie jest krata, a podwórko dla obcych niedostępne.
Niegdyś obwarzanki i to różnej wielkości, można było kupić również w budce na targowisku na pl. Winnicznym. Założycielem firmy był osiadły w 1945 roku w Szczecinku wilnianin Zygmunt Relski. Jego rodzinna firma powstała w Wilnie w 1923 roku. Z. Relski, mimo że skończył szkołę piekarniczą w Smorgoniach, swoją piekarnię mógł z powodu sprzeciwu władz otworzyć dopiero w 1957 roku.
Widoczna na zdjęciu południowa pierzeja ul. Boh. Warszawy właściwie dzisiaj już nie istnieje. Jako pierwsze znikły uwiecznione na starym zdjęciu ruiny. Z czasem wybudowano w tym miejscu, przytulony do miniaturowej, piętrowej kamieniczki ze sklepem rybnym - pawilon owocowo-warzywny. Całość wyburzono pod koniec lat 70. Wolne miejsce wkrótce zagospodarowano na dziki parking, a tuż obok powstała kwiaciarnia na wysokiej, betonowej podmurówce. Póżniej, za przyczyną właścicielki, która nie zgadzała się na wyburzenie, zablokowana została na dwa lata budowa nowej arterii komunikacyjnej – ul. Jana Pawła II. Dodam, że inwestycję rozpoczęto w 1993 r. i w pierwszym etapie wybudowano jedynie dwujezdniowy odcinek pomiędzy ul. 1 Maja a ul. Lipową. Ostatecznie z powodu braku pieniędzy, jak również chęci, ratusz zrezygnował z dwujezdniowej arterii na rzecz parkingu.
Ostatnim wyburzonym budynkiem w miejscu, w którym dzisiaj przebiega jezdnia, była siedziba Biura Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej. To tutaj tuż przed wojną znajdowała się drukarnia i redakcja miejscowej gazety -„Neustettiner Kreis Zeitung” (wcześniej „Norddeutsche Presse - Neustettner Zeitung”), zatrudniającej ok. 80 osób. Po rozbiórce „leśne” biuro przeniesiono do nowych baraków na pl. Hm. Kamińskiego, a potem na ul. Koszalińską.
Ulica Boh. Warszawy kończy się nijako – malutkim, nad wyraz dziurawym parkingiem.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie