
Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy w Szczecinku. Siedemnastoletni uczeń z autyzmem, głęboką niepełnosprawnością, został w chwili ataku agresji odizolowany nie w sali przeznaczonej do wyciszenia, ale… w szkolnej toalecie, za drzwiami blokowanymi własnym ciałem przez opiekunkę. Taką scenę, na własne oczy, zobaczyła interwencyjnie wezwana matka chłopca.
– Nie ma wytłumaczenia dla zamykania dziecka w kiblu
– wybucha matka, gdy tylko wspomina o tym, co zobaczyła. Przypomina, że jej syn, niekomunikujący się werbalnie, wymaga szczególnych, profesjonalnych metod uspokajania.
– Kto, jak nie specjaliści, mają znać potrzeby mojego dziecka? To szkoła specjalna, która ma zapewnić godną opiekę i rozwój mojego dziecka. Zamiast tego
patrzę, jak opiekunka blokuje drzwi swoim ciałem, a syn siedzi w toalecie, przerażony i roztrzęsiony. I z krwawiącymi rękami, bo zawsze się w nie gryzie ze stresu.
Zresztą to nie było pierwszy raz. Inni rodzice informowali, że bardzo często jest przytrzymywany w toalecie. Nie bardzo wierzyłam.
Zdaniem matki, w domu wystarczy parę minut spokojnej interwencji, by stłumić emocje siedemnastolatka. A już na pewno nikt nie zamyka go w łazience.
– W domu, gdybym w podobny sposób 'uspokajała' syna, natychmiast miałabym na głowie opiekę społeczną. A w szkole specjalnej to ma być normalne? – pyta z goryczą. - Syn się nie poskarży, bo jak ma to zrobić?
Barbara Zasada, dyrektorka placówki, tłumaczy, że sytuacja jest skomplikowana.
– Chłopiec zwrócił się z agresją do innego ucznia w klasie. Nauczycielka wyprowadziła go z sali, by uniknąć dalszych ataków. Na korytarzu chłopiec od razu zasygnalizował potrzebę skorzystania z ubikacji, więc tam poszli
– opowiada dyrektorka.
Jej zdaniem, według relacji nauczycielki, to wtedy agresja nastolatka miała się nasilić.
– Zaczął kopać w drzwi, był pobudzony. Nauczycielka próbowała go zabezpieczyć. Nie używamy zamków – drzwi musiały być podtrzymywane, by chłopiec nie wyrwał się w fazie szału i nie skrzywdził siebie ani innych
– twierdzi.
Dodaje też, że pomieszczenie w toalecie ma około czterech metrów, co – według niej – ułatwiało kontrolę sytuacji.
Dojechałam do szkoły o jedenastej
- relacjonuje mama. - Powiedziano mi, że mam pójść do wychowawczyni. Że
mam pójść na piętro do wychowawczyni porozmawiać. Ale ja po drodze usłyszałam głos syna i poszłam tam, gdzie był. Pani była oparta plecami o drzwi tak, żeby on naprawdę nie wyszedł. I on siedział zamknięty w toalecie o powierzchni około metra kwadratowego. Tyle.
Syn raczej nie mówi nic, a na mój widok, jak ja przyszłam i kucnęłam, jak mnie zobaczył… Ja wiem, że ludziom z zewnątrz wydaje się, że on nie mówi. Ale mówi naprawdę sporo słów, które rozumiem ja, bo ja z nim obcuję. Rozumie pani logopeda, do której uczęszcza po szkole.
No i jak przyszłam dzisiaj, jak kucnęłam przed toaletą, to tylko z takim wielkim żalem i łzami w oczach tylko zawołał “ma”. No to ja wiem, że to jest “mama”...
Natychmiast odrzuca wcześniejsze argumenty dyrektorki.
– Nawet jeśli zaatakował kolegę, to odpowiedzią ma być zamknięcie w ubikacji? Naprawdę nie ma innego sposobu? Czy to jest profesjonalne podejście – zapędzić dziecko wgłąb toalety i trzymać drzwi, żeby nie wyszło?
– pyta oburzona.
Zaznacza, że w takim otoczeniu chłopiec może łatwo zrobić sobie krzywdę, uderzyć się, wpaść w jeszcze większą panikę.
– Przecież tam jest zimna ceramika, krawędzie. To ma być miejsce wyciszenia? To jest więzienie, nie terapia.
Barbara Zasada zapewnia, że sprawdzi monitoring i przeanalizuje każdy element interwencji.
– Musimy ustalić, czy nauczycielka rzeczywiście nie miała innego wyboru.
– mówi.
Tłumaczy jednocześnie, że praca z głęboką niepełnosprawnością bywa nieprzewidywalna i wymaga niestandardowych reakcji.
– Ale przyznaję, jeśli miało to miejsce, trzeba zastanowić się, czy można było postąpić inaczej.
– Nie interesują mnie wymówki. Specjalistyczna placówka powinna być przygotowana na trudne sytuacje. Jeśli potrzebna jest sala wyciszeń, to ją zorganizujcie. Jeśli potrzeba wiedzy o autyzmie, to ją zdobądźcie. Ale nie zamieniajcie toalety w klatkę dla niepełnosprawnego dziecka.
– Zamiast prostych rozwiązań, ja widzę desperackie metody. To nie jest godne traktowanie człowieka. Mój syn nie jest dzikim zwierzęciem, które trzeba przetrzymać za drzwiami ubikacji, aż się uspokoi. W domu uspokaja się w 15 minut, a podobne rzeczy zdarzają się maksymalnie kilka razy w miesiącu. Trzeba działać poprzez spokojne odliczanie, śpiewanie piosenki, siedzenie obok, interesowanie się jego emocjami i nazywanie ich, bez przytulania, którego autyści mogą nie lubić. Nie potrzebuje do tego leków, co potwierdziła psychiatra.
Zasada zapewnia, że dojdzie do spotkania z matką, omówienia sytuacji i wyciągnięcia konsekwencji, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Pomoc zabezpieczyła chłopca. Ale w jaki sposób - nie wiem. Musimy mieć świadomość siły chłopaka. Jeśli nauczycielka zabezpieczyła drzwi ciałem, działała dla jego dobra. Rozumiem emocje mamy, musimy doprowadzić do sytuacji, w której takie zachowania się nie powtórzą.
Matka: To nie może się więcej zdarzyć
Wczoraj pani dyrektor nie była dostępna. Dziś (środa, 18.12) szkoła ma w kinie występy i spotkać się nie można. Mało tego: muszę być z dzieckiem w domu, ponieważ… wychowawca bierze udział w występach.
Kobieta nie jest już skłonna do cierpliwego oczekiwania na efekty wewnętrznych analiz.
– Moje dziecko zostało potraktowane jak problem do zamknięcia w toalecie, nie jak uczeń o specjalnych potrzebach. Nie może być tak, że brak umiejętności radzenia sobie z trudnym zachowaniem niepełnosprawnego usprawiedliwia zamykanie go w ubikacji.
Czy w tej sytuacji wystarczą jedynie zapewnienia o analizie nagrań i rozmowach z personelem?
Tekst nie był autoryzowany.
[edytowane]
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
W DZISIEJSZYCH CZASACH PRAWDA NIE JEST WARTOSCĄ. PAN PISMAK GASIUL NAPISAŁ STRONNICZY ARTYKUŁ. BRAKUJE SŁÓW.
Państwu bardzo szybko idzie.
Stronniczy artykuł? Chłopie nie pierwszy raz słyszę że źle tam traktują dziecko... Dobrze że ktoś to w końcu nagłaśnia może coś z tym zrobią żeby w takich placówkach byli ludzi którzy do tego się nadają a nie ci co sobie nie radzą
Ciekawe czy byłbyś anonimie tego samego zdania, gdyby za drzwiami tej ubikacji było Twoje dziecko.
No tak jak redaktor wypowie się po stronie osoby ewidentnie pokrzywdzonej to już jest stronniczy. Ale w tym przypadku wystarczyło opublikować tylko artykuł żeby już być o to posądzonym. Bo się już działa na nie korzyść szkoły. A jak dla mnie najgorsze co można zrobić to "zamieść to pod dywan", bo takie coś musi zostać nagłośnione i wyjaśnione.
Czy na dzieci autystyczne szkoła i rodzice nie dostają przypadkiem jakichś dodatkowych pieniążków ? Czy wystarczy kwit wystawiony przez znajomą psycholoszkę?
Pseudo redaktorek kolejny raz nie wie o czym pisze... Proponuję zapoznać się ze stanem faktycznym z dwóch stron...
Myślę, że będzie ciąg dalszy tej sprawy. Trzeba skupić się na tym chłopcu i zastanowić się co się stało, że doszło do tej sytuacji. Absolutnie nie wolno zamykać siłą dziecka, który nie wiedząc co się dzieje, zaczyna krzyczeć i kopać w drzwi żeby się wydostać z ciasnej toalety. A pamiętajmy, że jest to chłopiec niepełnosprawny, który nie wie dlaczego się go zamyka. To niedopuszczalne.
Ktoś kto jest blisko? Po tym wnioskuję, że ten ktoś pracuje w tej placówce. Na problem szuka się rozwiązania, a nie udaje, że go nie ma. Nie wierzę, że nikt wcześniej nie zauważył, że ten chłopiec narażony jest na stres, z którym nie umie sobie poradzić. Myślę, że przydałoby się więcej empatii i zrozumienia dla drugiego człowieka, a nie doszłoby do takiej sytuacji.
Przykro się czyta. wysyłanie tam dziecka to konieczność bo nie ma innej możliwości. Nie powinno to się zdarzyć ale sprawiedliwie jednak trzeba podejść bo sam nie wiem co bym zrobił na miejscu wychowawcy
Widziałam tego chłopca nie raz, jest pogodnym i wesołym człowiekiem. Zastanawia mnie zawsze dlaczego ma tak bardzo pogryzione ręce. Widocznie dzieje się coś w szkole, co jest przez niego nie do zaakceptowania. Cierpliwość chłopca czasem może się skończyć, mogło się tak stać tym razem. Jeśli doszło do agresji, to trzeba szukać przyczyn i pomóc temu dziecku, a nie udawać że się nic nie stało.
Na miejscu wychowawcy pewnie by pan zrobił wszystko, by dziecko czuło się dobrze w jego obecności. Skoro sobie nie radzi w pracy z nim, powinna poprosić o pomoc, bo ewidentnie coś jest nie tak, skoro chłopiec często z zakrwawionymi rękami wychodzi ze szkoły. Uważam, że to jest przemoc wobec dziecka, niszczenie jego zdrowia. Nawet nie umiem sobie wyobrazić jak ono musi się czuć w tej szkole, jaki stres przeżywa. Znam tego wychowanka, jest w nim tyle dziecięcej radości. Należałoby się przyjrzeć z należytą uwagą tej sprawie. Raczej nie chodzi o szukanie winnych, tylko rozwiązań i ich wdrażanie, po to by do takich sytuacji kuriozalnych nie dochodziło.
Wysyłanie?To obowiązek edukacyjny, a że nie ma w mieście wyboru to jest sosw i nic.
A mnie dziwi to, że w placówce, gdzie uczęszczają uczniowie z różnymi nadwrażliwościami, chociażby słuchowymi, zainstalowane są dzwonki obwieszające początek czy koniec przerwy. Byłam zdumiona, gdy pierwszy raz usłyszałam ten dźwięk. Taka prozaiczna kwestia, ale gdyby tak połączyć kilka takich, okaże się że dla kogoś mogą być one nie do zniesienia. Tak tylko zostawię tutaj ten komentarz, z pozoru nie wiążący się z przedstawionym tematem, ale tylko z pozoru.
W tej szkole to już od dawna przydałyby się konkretne zmiany, wielu udaje,że coś robi,a prawda jest taka, że brak tam empatii i ochoty do pracy z chorymi dziećmi.Człowiek odnosi takze wrażenie, że niektorzy znalezli się tam przez przypadek. Bardzo przykra i smutna historia .
Zdecydowanie człowiek który pracuje w takich warunkach traci realia dzieci podopiecznych i ich potrzeb pani powinna pójść pracować najlepiej na produkcji
Żeby tam pracować trzeba mieć bardzo wysokie kwalifikacje. Nie ma tam osób, które nie są przygotowane. Sęk w tym, że taka opieka podatnika bardzo dużo kosztuje. A rodzice powinni sami uderzyć się w pierś, czy dają wszystkie leki od psychiatry dzieciom. Najczęściej wymuszają mniej leków, a potem w szkole uczeń atakuje innych.
Mam nadzieję że kolejna z sytuacji ...sprawi że ta szkoła będzie dla dzieci , bo chwili obecnej jest traktowana jak przechowalnia...dla pieniędzy. Pora na zmiany i dobrego zarządzającego placówką z poza szkoły ,który będzie w stanie działać dla dobra dzieci .
Życie i funkcjonowanie z człowiekiem niepełnosprawnym z różnymi zaburzeniami wymaga ogromu cierpliwości, spokoju, poświęcenia i kreatywności oraz wiedzy jak sobie poradzić w trudnych sytuacjach. Zwykły człowiek zareagowałby właśnie jak pani nauczycielka, jednak specjalista powinien znać sposoby jak dotrzeć w takich stanach do dziecka, do nastolatka. Powinny być odpowiednie procedury, które są wdrażane kiedy pojawia się agresja lub jakiś atak paniki. Nikomu nie życzę niepełnosprawności, a już tym bardziej, aby zmagać się z cudzą bo to naprawdę ogromny wyczyn.
Zapytajmy o pokój wyciszeń czy taki znajduje się w tej szkole????dzieci ucisza się wystawiając za drzwi jak przedmioty ... Ktoś kto nie ma dziecka niepełnosprawnego w wielu przypadkach nie zrozumie rodzica przychodzi odrobić godziny i idzie do domu, bo musi się jakoś utrzymać. O tej szkole książkę można napisać.
Co ma zrobić nauczycielka gdy chłopak 190 wzrostu ją atakuje? też bym go zamknął w łazience na miejscu tej nauczycielki.Rodzice oddają swoje dziecko pod opiekę różnych placówek bo nie dają sobie sami rady,a mają pretensje do opiekunów .
Covid się skończył a rodzice nadal muszą czekać na dzieci w przedsionku szkoły, czyżby dlatego? Jako rodzic jestem przerażony opisaną sytuacją.
Nigdy nie czekam w przedsionku,.poruszam się swobodnie po szkole.Jeszcze nikt mi nie zwrócił uwagi.
Bzdura, swobodnie można wejść do szkoły. Oczywiście jest ochrona, ale nie robi problemu.
Co za bzdury, chcesz to zostaniesz wpuszczony,swego czasu Rada Rodziców wnioskowała o ochronę jak to jest w innych szkołach i do jej wniosku przychyliła się Pani Dyrektor. Także proszę nie pisać bzdur, bo to na nasz wniosek!!!
Co za bzdury, chcesz to zostaniesz wpuszczony,swego czasu Rada Rodziców wnioskowała o ochronę jak to jest w innych szkołach i do jej wniosku przychyliła się Pani Dyrektor. Także proszę nie pisać bzdur, bo to na nasz wniosek!!!
Więc dlaczego część nauczycieli zwraca uwagę, że rodzice nie mogą przebywać na terenie szkoły bez zgody(gdyż takie jest zarządzenie dyrekcji) , gdy zobaczą rodzica na terenie szkoły.
W szkole uczą się także dzieci z innymi niepełnosprawnościami,które idą 45 min trybem pracy,więc dzwonki obowiązują Nie wsadzajmy wszystkich dzieci autystycznych ,,do jednego worka,,co niektóre wręcz czekają na te dzwonki,żeby wybiec na przerwę .
Nic pani nie zrozumiała. I niestety jest pani w większości. Przykre.
W niektórych placówkach oświatowych jest monitoring, gdzie rodzic po zalogowaniu może obserwować co robi jego dziecko, w przypadku tak skrajnych opinii o szkole to byłoby dobre rozwiązanie. Rodzic mógłby patrzeć ( jeśli by chciał) co robi jego dziecko a kadra inaczej by pracowała mając świadomość, że może być obserwowana.
Też tak uważam, monitoring jest tylko na korytarzach
Żenada co Pani pisze!Pani w swojej pracy chciałaby być inwigilowana!??Nauczyciele wykonują swoją pracę, jak należy, są wyjątki, jak w każdym miejscu pracy...ale i w szkołach coraz więcej roszczeniowych rodziców, takich, którzy do końca życia nie pogodzą się z niepelnosprawnością swojego dziecka.Współczuć im należy, jeąli tego oczekują i o to chodzi, ale szukać ujścia, by się wyżywać na szkole i nauczycielu to za dużo.Może warto przyjrzeć się sytuacji w domu...dziecko stamtąd często pogryzione, z patologicznego, przemocowego domu, w którym ojciec nadużywał alkohol-może spójrzmy i w tą stronę?Nie brakuje też rodziców, którzy oczekują i potrafią wapółpracować z nauczycielami, a jest też grupa takich, którzy szukają afer-mając wlasne życie niepoukladane i np.brak pracy,łatwiej wtedy "kręcić"afery, by odteagowywać frrustracje-szkoły dla takich stoją otworem!Proszę szukać lepszych, chciałaoby się rzec już dawno takiej Pani.Dziecko wpadło w szał, to, że pomoc i n-el pogryzione-o tym cisza???Wielki błąd, że w drugą stronę takie sceny nie zostają odnotowywane-a gdzie bezpieczeństwo nauczyciela???W takich placówkach kursy samoobrony obowiązkowe Dyrekcjo!!!!Albo jacyś panowie typu pielęgniarze do pomocy przy osobach psychicznych, bo takich Ośrodek przyjmuje-nie wiedzieć czemu??A nie posiada kwalifikacji!!!
Żenada dopiero to jest to co Ty Stefek wyklepałeś(aś) ze swojej klawiatury. Jestem rodzicem dziecka z niepełnosprawnością, tak to prawda nigdy się nie pogodzę z tym co spotkało moje dziecko. Ale nie znaczy to że nie potrafię się racjonalnie zachować i zapewnić mu to co dla niego jest najlepsze. We własnym domu moje dziecko czuje się dobrze i bezpiecznie. Nic też do nikogo sobie nie roszczę, nie pije alkoholu, nie zaliczam się do tzw. patologii. Zakładam że jesteś związany w jakimś stopniu z tą szkołą, być może ktoś bliski tam pracuje albo nawet Ty sam(a). Więc wiesz że obowiązek szkolny dotyczy wszystkich dzieci bez wyjątku, również ze znacznym stopniem upośledzenia. Posyłamy więc tam nasze dzieci nie dlatego że chcemy ale że musimy. Liczymy że mają tam zapewnioną profesjonalną opiekę, dobrze się czują i są bezpieczne. Jeżeli się okazuje że jednak jest inaczej to mamy prawo do frustracji i niezadowolenia. Dyrekcja i nauczyciele chyba zdążyli się przez kilka-kilkanaście lat pracy zorientować w jakim typie placówki pracują i z jakimi dziećmi mają do czynienia. Powinni więc potrafić się z nim obchodzić, również w takich ciężkich momentach jak ten konkretny. Jeżeli mają z tym problem to może nie jest to jednak ich miejsce, może warto poszukać innej pracy. Skandal to jest że szkoła do tej pory nie ma specjalnego pokoju wyciszeń, tylko zamyka się dzieci w kiblu. Nie dość że uwłacza to ich godności to jeszcze naraża na niebezpieczeństwo.
U ciebie w pracy też jest monitoring ? Żeby każdy mógł sobie zobaczyć jak pracujesz ? Podaj adres gdzie jest szkoła która udostępnia obraz online. Dyrektor tej szkoły nie dopracuje do końca tego tygodnia.
Podanie imienia dziecka iest nieprofesjonalne.Zachowanie nauczycielki to porażka.Znam z widzenia tego chlopca i jego mamę. Zmiany kadrowe w szkole powinny być już dawno, są nauczyciele, którzy pracują tam żeby tylko odbębnić swoje.Oczywiscie, są też Ci wspaniali z sercem na dłoni, to widać w ich oddaniu pracy, dlatego dzieci same widzą różnicę w podejściu do nich.Dzieci z lżejszymi niepełnosprawnościami, w domu zasygnalizują wiele rzeczy, ale te nie komunikujące się werbalnie nie poskarżą się. Oby nauczycielka poniosła konsekwencje.
A może matka pisała ten artykuł? Tak się zastanawiam...tym bardziej że już raz podobny komentarz został napisany...a potem skasowany przez moderatora...heh...ciekawa historia co?
Po pierwsze Mama chłopaka twierdzi, że w domu takie sytuacje zdarzają się dużo rzadziej i nie nie ma takiej eskalacji agresji. Może mieć rację. Dom jest dla chłopaka miejscem po pierwsze znajomym. Po drugie w domu przebywa zapewne ze znacznie zmniejszą liczbą domowników, którzy na pewno wiedzą jak z nim postępować i czego nie robić. W szkole jest o to znacznie znacznie trudniej, ponieważ przebywają tam inne dzieci i młodzież z niepełnosprawnością intelektualną i nigdy nie da się przewidzieć do końca jak się zachowają i czy nawet nie mając takiej intencji nie sprowokują wybuchu agresji u kogoś innego. Po drugie mowa o 17-letnim chłopaku, który zapewne ma wzrost i wagę odpowiednią do wieku. A to oznaczać może, że w momencie pobudzenia, agresji może być niebezpieczny dla siebie i innych. I na pewno jest większy od opiekunek w szkole. To, że w domu pewne metody działają, nie oznacza że zadziałają i w szkole. Kolejny aspekt, który trzeba wziąć pod uwagę, to to że chłopak na pewno nie jest w klasie jedynym uczniem. Także trzeba pewnie było go wyprowadzić, aby nie eskalować sytuacji. I teraz argument Mamy, że powinien być pokój wyciszeń, w którym chłopak powinien się znaleźć. Jeśli takie pomieszczenie jest zapewne ten chłopak nie jest jedynym uczniem, który musiałby z niego korzystać raz na jakiś czas. Pytanie więc czy pomieszczenie jest, było wolne oraz gdzie się znajduje. Jeśli na drugim końcu korytarza, bo w końcu nigdzie nie ma tyle pomieszczeń, żeby każda klasa miała swój pokój wyciszeń oko sali lekcyjnej, to jak przeprowadzić tam ucznia, który ma atak agresji. Może po prostu splot niefortunnych okoliczności spowodował, że zwyczajnie nie było innej możliwość i trzeba było chłopaka ulokować w toalecie, żeby nie zrobił krzywdy komuś innemu? Wiele aspektów, a przedstawiono tylko rozgoryczenia Mamy, która widzi tylko jedną stronę sytuacji. Ciekawe co byłoby gdyby w ataku agresji chłopak zrobił krzywdę komuś innemu? W szkołach nie specjalnych gdy uczeń, nawet taki o którym placówka wie, że ma problemy psychiczne, ma atak agresji, który powoduje że jest niebezpieczny dla siebie lub innych, wzywa się karetkę oraz policję.
Chociaż jeden przemyślany komentarz!
Dobry komentarz. Pamiętajmy, że klasy nie są jednoosobowe. Nauczyciel jest jeden i zapewne bez wspomagającego...A przy takich dzieciakach na pewno by się przydał... Gdyby dzieciak zrobił krzywdę innemu dziecku pewnie okazałoby się "A co się takiego stało" sądząc po postawie Matki. Choć dziwić się jej też trudno, bo to jej dziecko. Ale umówmy się praca z takim dzieckiem na pewno nie należy do najlżejszej, i matka doskonale o tym wie. W takie zabezpieczenie chłopaka i pozostałych dzieciaków w klasie to tylko Chuck Noris by umiał.
Stefek to jest klasa dwu osobowa gdzie do opieki mają nauczyciela i pomoc.
AAAAAAAAAAAAA i od razu widać, że ktoś się zna na robocie. Powinszować podejścia. Rodzice powinni współpracować ze szkoła, a nie nagłaśniać sytuacje kryzysowe.
Monika...widziałaś że ma pogryzione ręce? A nie przyszło Ci do głowy że oprócz placówki gdzie może gryźć ręce w stresujacych sytuacjach, dom też może być miejscem stresogennym?
Widzę chłopca codziennie. W poniedziałek przychodzi do szkoły z gojącymi się ranami na rękach i często w poniedziałki wychodzi już z pogryzionymi, z nowymi ranami. Nie ma tygodnia, żeby uczeń choć raz wrócił do domu, niepogryziony. To są fakty.
Szkolenia, szkolenia i jeszcze raz szkolenia dla nauczycieli i pani dyrektor. Takie szkolenia powinny odbywać się raz w miesiącu oraz powinien być dostępny psycholog nie tylko dla dzieci, ale i dla personelu, bo nie oszukujmy się, ale w tym zawodzie bardzo łatwo się wypalić i działać jak “robot”bez większych emocji.
Ktoś tu za dużo naogladal się Matek Pingwinów...bardzo współczuję nauczycielce sytuacji w której się znalazła,mam nadzieję że monitoring ukaże że była w sytuacji bez wyjścia. Zdajecie sobie sprawę że musiała działać natychmiastowo,tu i teraz? Czasami w głębokich zaburzeniach jedynym wyjściem jest szpital w nie szkoła. A do rosłego nastolatka to już nie drobna opiekunka a jakiś emeryt MMA.
To nie wina dziecka, że ignoruje się jego emocje i potrzeby. Brak mi słów na to, co dzieje się w tej szkole. Myślę, że przedstawiciele kuratorium oświaty powinni przyjrzeć nie tylko tej sprawie. Z komentarzy wynika, że rodziców których dzieci są krzywdzone, jest więcej.
Zapomniałam dodać, ż psycholog powinien być także dostępny dla rodziców niepełnosprawnych dzieci. Bardzo często są to osoby z ogromnymi problemami emocjonalnymi, depresją. Ktoś napisał komentarz, że w szkole specjalnej jest klasyczny dzwonek na przerwę. Uważam, że to nieporozumienie, stąd jeszcze raz podkreślam, że szkolenia powinny także obejmować dyrektorkę.
Patrząc na fakt, że rodzice dobrowolnie oddają swoje dzieci do "takich okropnych" placówek można stwierdzić, że sami nie dają sobie rady z własnymi dziećmi z różnych powodów. A co do innych komentarzy sugerujących jak wychowawcy w takich ośrodkach powinni uspokajać dzieci, to polecam samemu popracować z takimi dziećmi / młodzieżą i sądzę że opinie byłyby inne. Patrząc na sam fakt, że niektórzy podopieczni są o połowę więksi i ciężsi od opiekunów to raczej kiepskim sposobem na uspokojenie agresywnego dorosłego mężczyzny jest nucenie, śpiewanie itp.
Pani Aleksandro to jest jedyna placówka publiczna w mieście gdzie dzieci niepełnosprawne mogą spełniać obowiązek szkolny i mieć jakąś terapię w ramach subwencji. Jeśli przerażają Panią podopieczni bo są więksi czy silniejsi widocznie wybrała Pani nieodpowiedni zawód . Zawsze można zmienić pracę i ustąpić miejsca komuś z pasją i podejściem do dzieci kto będzie się spełniał na tym stanowisku.
Jak to oddają?Dzieci mają obowiązek edukacyjny , a nie ma innej placówki w mieście. Nie każde dziecko może być w szkole z internatem, wiec wybor tej placówki to wręcz przymus...Najlepiej rodziców zamknąć w domach z dziećmi I wszyscy będą zadowoleni?
Z NASZYCH PODATKÓW UTRZYMANIE OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH KOSZTUJE GRUBE MILIONY!!! W TEJ PLACÓWCE (CHWAŁA TYM KTÓRZY CHCĄ SIĘ MĘCZYĆ Z DZIEĆMI I ICH ROSZCZENIOWYMI RODZICAMI) JEST 5 NAUCZYCIELI/TERAPUTÓW/OPIEKUNEK NA UCZNIA. KAŻDY Z NAS PŁACI ZA TO Z PODATKÓW!!! W HOLANDII EUTANAZJA I PO SPRAWIE, A U NAS UŻERAJĄ SIĘ Z ROSZCZENIOWYM RODZICEM. SZKOŁA MA PROCEDURY I JAK JEST NAPAD AGRESJI UCZNIA, TO WYCHOWAWCA MA PO PIERWSZE DBAĆ O BEZPIECZEŃSTWO INNYCH DZIECI I SWOJE. KAŻDY UCZEŃ W TEJ SZKOLE KOSZTUJE 7275 ZŁ MIESIĘCZNIE. ILE PODATKÓW PŁACĄ JEGO RODZICE??? NIECH ZMIENIĄ SZKOŁĘ, JAK TA IM NIE ODPOWIADA. ŚWIĄTKI TO BARDZO DOBRA PLACÓWKA, WRĘCZ WZOROWA. TYLKO CHOLERNIE DROGIE RZECZY TA OPIEKA NAD NIEPEŁNOSPRAWNYMI. MATKA UCZNIA TO NIECH JEDZIE DO HOLANDII "REHABILITOWAĆ DZIECKO" TO ZOBACZY CO Z NIĄ I Z JEJ DZIECKIEM TAM ZROBIĄ. A ZA CHODZENIE PO GAZETACH I OBRAŻANIE NAUCZYCIELI POWINNA BYĆ OBLIGATORYJNA ZMIANA PLACÓWKI. Maria Grzegorzewska zadbała o dzieci niepełnosprawne, aby miały dostęp do nauki - WYCIĄGAŁA, JE Z DREWUTNI, KOMÓREK I PRZYSTOSOWYWAŁA DO ŻYCIA W SPOŁECZEŃSTWIE. matka ucznia jak widać nie rozumie tej misji, dlaczego pani dziecko ma bić moje dziecko???? A interwencja kryzysowa zawsze wygląda strasznie!
Tez matka. Łatwo się mówi jak się ma zdrowe dziecko i temat nas nie dotyczy. Widzę doskonale znasz wysokość subwencji która idzie za każdym nie pełnosprawnym dzieckiem. Zakładam więc że jesteś związana z tematem, może nawet więc pracujesz w tej szkole. Więc sprecyzujmy na co jest ta kasa, czyli ok 7 tys. miesięcznie na dziecko. Ona jest głównie na wypłaty kadry pedagogicznej oraz na pozostałe koszty związane ze szkołą. Pamiętajmy że tam w części klas jest góra kilka osób, a nawet jest klasa dwu osobowa. Nauczyciele mimo tak małej obsady mają normalne wypłaty jak nawet nie trochę lepsze niż w zwykłych szkołach. Więc gdyby nie nasze chore dzieci nie mieliby(ście) pracy. Widzę że masz poglądy zbliżone do pewnego austriackiego malarza z wąsem, z lat 30. On również był zwolennikiem eutanazji dzieci niepełnosprawnych. Niestety jemu udało się to wprowadzić w życie. Ciekawi mnie gdyby to było Twoje dziecko nadal byś utrzymała takie radykalne zdanie w tym temacie.
Realistka nagle nie popierasz aborcji?? A błyskawice na FB? To na czas wyborów?
Znowu w tej pipidówce przebłysk profesjonalizmu! Żeby CHORĄ osobę zamykać w kiblu, i to w niby profesjonalnej placówce? A gdyby ten CHORY pobił szybę i w szale się pociął, to kto by za to odpiwiadał? Standardy godne pegieeru Barwice!
Tom, w tym przypadku uczeń po wyjściu z klasy nikogo nie atakował, chciał niby do toalety, to tam dobrowolnie się udał. Chciał się z niej wydostać i dopiero wtedy chłopak wpadł w panikę. Widzę, że znaleźli się tutaj eksperci co to wszystko wiedzą, a prawda jest taka, że ignoruje się potrzeby tego chłopca. Trzeba mu pomóc, a nie udawać, że nic się nie dzieje. Przestańcie oceniać, szukać winnych, to do niczego dobrego nie prowadzi.
Ja również dołożę kilka słów o traktowaniu dzieci z niepełnosprawnością w naszym mieście. Jestem mamą maluszka z potrzebami kształcenia specjalnego i oczywiście orzeczeniem o niepełnosprawności, któremu odmówiono przyjęcia do przedszkola integracyjnego. Bardzo mi i mężowi zależy, aby synek od jak najmłodszych lat pracował nad swoim rozwojem, by móc choć troszkę nauczyć się żyć że swoimi potrzebami czy ze społeczeństwem. Zgłaszałam się do przedszkola od razu po odebraniu papierów synka, wiedziałam oczywiście, że obowiązuje nas rekrutacja więc czekałam na odpowiedni moment. Udałam się ponownie do placówki po wniosek zgłoszenia dziecka na kolejny rok szkolny,aby w styczniu, być gotową do jego złożenia. Pani Dyrektor nawet mi nie dała takiego wniosku, informując, że nie przyjmie ani jednego dziecka z orzeczeniem, poradziła, żebym udała się do Burmistrza.... Rozumiem, że sal i kadry może być mało dla naszych dzieci, ale co my rodzice mamy w takiej sytuacji robić? Gdy pragniemy dla naszych dzieci aby były pod dobrą opieką? Ręce mi opadły, długo trawiłam tą rozmowę z Panią Dyrektor :( Czy nasi Włodarze nie wiedzą jakie nasze dzieci mają potrzeby? Nie wiedzą, że z roku na rok jest coraz więcej dzieci niepełnosprawnych? Przedszkola za złotówkę, super dla zdrowych dzieci - takie też mam. Ale co z tymi, które potrzebują od nas rodzicow, od otoczenia o wiele wiele wiele więcej. Jak mamy dać im szanse na chociaż troszkę lepsze i łatwiejsze życie ;(
Większość rodziców chorych dzieci nie byłoby w stanie napisać kilku zdań, proszę nie porównywać się do tej grupy.
Godzina pracy psychologa kosztuje 150 zł. Kto chce zrobić składkę na panią psycholog? Brak chętnych?
Napiszę tylko jedno do tych wszystko wiedzących nauczycieli i specjalistów którzy mają tu tak wiele do napisania... Nigdy się nikomu się nic złego nie życzy , ale każdy z Was powinien przeżyć to co z czym się mierzą rodzice niepełnosprawnych dzieci na swoim własnym dziecku przez jeden dzień... Wtedy dopiero byście nas zrozumieli i z empatia podchodzili do osób ze specjalnymi potrzebami. Oczywiście nie twierdzę że wszyscy specjaliści są źli bo tak nie jest, Ci empatyczni nie czują potrzeby tu wypisywać bzdur bo wiedzą co sobą reprezentują i mają szacunek wśród rodziców.