
artykuł ukazał się 11 czerwca w tygodniku Temat
Wydawcą tych dwóch kart pocztowych był Otto Thiele. Obie pochodzą z ok. 1905 roku. Być może zdjęcia zostały wykonane nawet w tym samym czasie. W każdym razie obecność fotografa w tym miejscu, wywołała prawdziwą sensację. Do zdjęć pozowały niemalże tłumy uczestników (najpewniej) niedzielnego wypadu na Mysią Wyspę. Na obu pocztowych kartkach umieszczony został podpis Klosterwald – Las Klasztorny, co może wskazywać, że w tym czasie wyspa była jeszcze bezimienna. W tamtym czasie w miejscu dzisiejszej plaży, tuż nad jeziornym brzegiem stała sobie otoczona rachitycznymi ławkami i stołami drewniana szopa. Nosiła dumną nazwę Restauracja Klosterwald. Dlaczego Las Klasztorny a nie jak to dzisiaj często słyszymy „druga strona jeziora"?
To nazwa historyczna, która pojawiła się w polskim Szczecinku oficjalnie dopiero przed dwudziestu laty. Stało się to wówczas, kiedy niżej podpisany wydał pierwszy od czasów wojny dokładny plan miasta. Na planie zamieszczone zostały stare, historyczne ale spolszczone nazwy jeziornych wysp, potoków i miejsc. Zdumiewające, że jeszcze kilka lat temu (przed budową na Mysiej Wyspie pomostów) Nadleśnictwo Szczecinek na swoich mapach miejsce to określało jako „Grzybek”. Nieznajomość dziejów swojej małej Ojczyzny, nie może usprawiedliwiać prób eliminowania historycznych nazw.
Nazwa lasu nawiązuje do klasztoru augustianów ulokowanego się niegdyś na Górze Marientron. Przypomnę, że klasztor został ufundowany w 1356 roku przez synów założyciela miasta Warcisława IV. Mnisi otrzymali wtedy ok. 750 hektarów ziemi obejmującej w części obszar lasów położonych na południowym brzegu Trzesiecka – stąd Las Klasztorny.
Nazwa Gaststätte Mäuseinsel – Restauracja Mysia Wyspa utrwaliła się najprawdopodobniej dopiero w latach dwudziestych. To wtedy drewnianą budkę zastąpiła biegnąca półkolem ażurowej konstrukcji galeria oraz całkiem sporych rozmiarów drewniany barak. Apogeum swojej popularności Mysia Wyspa zawdzięcza niejakiemu Hugo Schumacherowi. To on, nie bez pewnych kłopotów ze strony ówczesnych władz miasta, wpadł na pomysł, aby tandetną tancbudę z wyszynkiem zastąpić modernistycznym obiektem restauracyjnym. Wprawdzie budynek był parterowy, ale za to o znacznej kubaturze i z bogatym zapleczem magazynowo-kuchennym. Można nawet powiedzieć o kompleksie rozrywkowym, który jednorazowo mógł ugościć aż 1200 osób. Oprócz zbiorowego picia piwa i jedzenia, w tutejszej miniaturowej muszli koncertowej przygrywała orkiestra. Tuż przed nią był parkiet taneczny otoczony rzędami stołów z parasolami, a przy wjeździe na groblę już na „stałym lądzie” dla najmłodszych urządzono nawet mały ogród zoologiczny.
Jeśli dzisiaj jedyną atrakcją jest las, słońce, piwo i kiełbasa, to pamiętajmy, że przed sześćdziesięciu laty w 19-tysięcznym ówczesnym Neustettin`ie był to prawdziwy kompleks rozrywkowy. Dlatego trudno się dziwić, że regularnie krążące po jeziorze dwa wodne tramwaje „Hindenburg i „Neustettin” (tuż przed wojną przemianowano na „Adolf Hitler”), cieszyły się wręcz niebywałym powodzeniem.
Najstarsi mieszkańcy pamiętają jeszcze cienistą galerię i szeroki, wygodny pomost, do którego przybijał stateczek „Westerplatte” – to ten przedwojenny „Neustettin”. To właśnie tutaj, w sam środek Klasztornego Lasu przyjeżdżano na jagody, maliny i grzyby. „Westerplatte” przemianowano potem (kolejny już raz) na „Danusię”. Statek w latach 70. zakończył swój żywot. Wszystko przez to, że blacha na kadłubie łączona była nitami. W tamtym czasie kadłub wymagał pilnego remontu. Ponieważ chętnego do tego rodzaju naprawy nie znaleziono, stateczek powędrował na złom.
Dzisiaj na wyspie po starej zabudowie (oprócz zasypanej piwniczki) praktycznie nie zostało żadnych śladów. Istniejące jeszcze do niedawna betonowe murki po ażurowej galerii zostały wyburzone. W miejscu starych, zmurszałych pali w 2010 roku powstał potężny, drewniany pomost z dalbami, które umożliwiają przybijanie tutaj współczesnych wodnych tramwajów - „Księżnej Jadwigi” „Bayernu”. Ten pierwszy został zakupiony w październiku 2007 a drugi w lipcu 2006 r.
Kilka lat temu miasto Wyspę Mysią wykupiło z rąk Lasów Państwowych. W 2006 roku powiększono wyspową polanę, na której pojawiały się ławki, kosze na śmieci i toalety. Wyspa powoli zaczęła odżywać. W miejscu dzikiego gąszczu drzew, krzaków i pokrzyw dzisiaj powstała pięknie zagospodarowana plaża, plac zabaw i niezbyt udana drewniana altana, która nijak się ma do starego zagospodarowania. Do wyspy została doprowadzona energia elektryczna, wodociąg, a nawet (niestety nie używana) sieć kanalizacyjna. Latem Mysia jest cieszy się całkiem sporą popularnością. Jest nawet (zupełnie jak przed wojną) uważana za miejscowy hit turystyczny. Szkoda tylko, że odwiedzający ją mieszkańcy wolą przyjeżdżać tam samochodami i rowerami. Stateczki raczej nie cieszą się dużym wzięciem. (jg)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
"Stateczki raczej nie cieszą się dużym wzięciem." no jak by tańsze były to czemu nie...a tak:-)