
Kiedyś jeden z mądrzejszych polonistów w klasie przedmaturalnej I LO powiedział, że aby poznać jacy są mieszkańcy, należy iść na dworzec, do publicznej toalety oraz na cmentarz.
W przypadku naszej leśnej polany wrażenia są mocno niejednorodne, by nie powiedzieć wzajemnie się wykluczające. Publiczne toalety, choć mało dostępne i często się zatrzaskują, są czyste, a za to stacja prezentuje się niczym chlew po szybkiej ewakuacji.
Co innego cmentarze. Zarówno ten komunalny i ten nowy za torami, a nawet i te rozsiane po okolicznych miejscowościach, bez względu na porę roku są zadbane.
Ten największy przy ul. Cieślaka, mający niegdyś charakter parkowy, na którym różnorodnych drzew i krzewów było tyle ile w lesie, dalej jest lasem, ale krzyży. Wysoką roślinność wycinano gdzie się tylko dało, bo takie były potrzeby. Cmentarne pagórki z tonącymi pośród rozłożystych drzew mogiłami to już odległa przeszłość. Każde wolne jeszcze miejsce wyceniano może nie na wagę złota, ale na kilka ładnych stówek i owszem.
W takich warunkach mocno przerzedzone drzewa stają się łatwym łupem silnego wiatru. Nie widać też jakichkolwiek nowych nasadzeń oprócz kilkunastu iglaków, które przed miesiącem pojawiły się od strony kwatery wojennej. Na dobrą sprawę z dawnej zieleni, nie licząc dwóch zadrzewionych (jeszcze) alej i północnego stoku Wisielczego Wzgórza, niewiele zostało. Zieleń w znacznej ilości pojawia się jedynie w postaci chryzantem na Wszystkich Świętych, ale one jak wiadomo, padną ofiarą pierwszych przymrozków. W takich warunkach nic też dziwnego, że najbardziej popularną „rośliną” stają się... sztuczne kwiaty.
Komercja brutalnie weszła nawet między groby.
Zdecydowana większość powierzchni to już tylko lastriko, kamień i beton. Odległości między nagrobkami liczone są niemalże w milimetrach. Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności szczecinecki cmentarz komunalny położony jest na „nierównym terenie”. I to jest poważny kłopot – zbyt dużo miejsca „marnuje się” na stoki, pagórki i tarasy.
Ale i z tym sobie poradzono. Zarządca martwego miasta wpadł na pomysł, aby nowe miejsca do pochówków ulokować na... zboczach tarasów. Klasyczny nagrobek w takich miejscach raczej się nie mieści, za to urna i owszem. Pozostaje nawet kilka centymetrów wolnej przestrzeni na ustawienie wazonu. Zamysł godny kramarza, który na ladzie chce upchnąć jak najwięcej towaru. No, ale komercja rządzi się swoimi prawami.
Nie tak zupełnie dawno, mając na względzie deficyt wolnych miejsc, mówiono o budowie ścian urnowych. Skończyło się na gadaniu.
Nic dziwnego. Dla właściciela byłaby to już inwestycja, a więc kupa roboty a na dodatek niepotrzebne wydatki. Każda spółka miejska, poza dotowaną w stu procentach Komunikacją Miejską, nastawiona jest na zysk i tylko to się liczy. I tylko z tego prezesi są rozliczani i nagradzani.
Z tego punktu widzenia pomysł, aby „zagospodarować” stoki pod groby urnowe jest strzałem w dziesiątkę. Po pierwsze, takich miejsc jest jeszcze całkiem sporo. Po drugie, nie tylko da się upchnąć nawet kilkaset tego rodzaju mogił, a nawet ich budowę w całości funduje rodzina. W tej sytuacji budowa ścian urnowych jest zbytkiem, a nawet niepotrzebnym wydatkiem. Kłopot z głowy, a forsa jest niemalże za friko.
Jak wspomniałem, z komercyjnego punktu widzenia „słabą” stroną cmentarza jest jego położenie. Otóż tak to już jest, że to co ładne zazwyczaj nie przynosi zysku. W tym względzie najlepszym miejscem wydaje się nowy cmentarz przy ul. Prusa. Jedynym z największych jego mankamentów jest opór rodzin, które nie chcą w tym miejscu chować swoich bliskich. Powodem jest nie tylko jego położenie – nieco dalej od centrum, co raczej wygląd.
Może nieboszczykowi to nie przeszkadza, czego niestety nie da się powiedzieć o żywych. Gdyby nie betonowe ogrodzenie, to jako żywo, całość prezentuje się niczym splantowane kartoflisko.
Od czasu jego powstania minęły już dziesięciolecia. Aż dziwne, że przez kilka kadencji, podczas których na fotelach zmieniali się burmistrze a i radni również, w epoce budowy wystrzałowych wodotrysków i torów narciarskich w miejscu gdzie nie ma śniegu, pożałowano grosza na budowę cmentarnej kaplicy z zapleczem.
Uprzedzając atak internetowej gimbazy, osób niezwykle przewrażliwionych na kwestie dotyczące wyznania, wyjaśniam, że kaplica może być także domem przedpogrzebowym dla tych, którym nazwa się źle kojarzy. Światopogląd w tej kwestii nie ma znaczenia.
Prawdę mówiąc, mamy do czynienia z dość niezwykłym zjawiskiem. Sądząc po tym, co można zobaczyć i policzyć na cmentarzu, poza nielicznymi wyjątkami, groby oznaczone są krzyżami. Nie trzeba wyjaśniać, że krzyż jest symbolem wiary. Wypełnione krzyżami miasto zmarłych przeczy temu, co widzimy w mieście żywych. Fakty są jednak inne. Otóż, według wyliczeń prowadzonych przez proboszczów na Msze św. niedzielne uczęszcza ok. 20 procent tych, którzy określają się jako katolicy. Dane dotyczą okresu sprzed pandemii, bo teraz uczestników jest zdecydowanie mniej.
Nie licząc innych wyznań oraz osób niewierzących, agnostyków, a także jakże modnych w ostatnim czasie apostatów, co z pozostałymi? Dlaczego po śmierci rodziny maskują ich wyznawane za życia wartości? Hipokryzja gorsza od zarazy, nie umiera nawet po śmierci.
W Internecie krąży plakat z napisem „Idź do kościoła w niedzielę, nie czekaj aż cię tam zaniosą”.
Akurat w naszym mieście nikogo do kościoła nie noszą. I to jest dobry zwyczaj, bo oszczędza widoku tego, co widać gołym okiem – obłudy i zakłamania. Tak właśnie wygląda nasze miasto.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jak zwykle w punkt - artykuł. I te dywany zniczy pod monumentem czerwonoarmiejców. A grób lotników ukryty w krzakach przy kaplicy. Nauczyciele historii - jest co robić.
Ateizm nie jest „ modny” lub nie, jest wyborem postawy życiowej osoby, która przemyślała sobie jak jest jej zdaniem skonstruowany te świat. A kwestie religijne są delikatne z uwagi na panoszący się wszędzie kościół katolicki. Z resztą stwierdzeń się zgadzam, hipokryzja rodzin fundujących katolicki pogrzeb ateiście jest porażająca. Jeśli ktoś był przyzwoitym człowiekiem i ateistą, a niebo istnieje, to szybciej on do niego trafi, niż ksiądz-pedofil.
Znowu ,,,ksiądz pedofil". A może dziadek pedofil, nauczyciel pedofil, lekarz pedofil. Naoglądała się babcia tefauenu.
Jezus nie pozostawia złudzeń: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie” (J 6,53). Pozbawiając się łaski, stajemy się bezbronni. Nie wystarczy do tego dobroludizm. W wariancie skrajnym wyznawcami dobroludzizmu byli esesmani. Wspaniali rodzice! Do dziś zachowały się fotografie dokumentujące czułość, jaką komendant obozu Auschwitz Rudolf Hess okazywał swoim dzieciom. Tulili je też Hitler, Stalin
ja przestałem chodzić do kościoła bo kościół popierał PIS. Nie mogę popierać czegoś co jest szkodliwe dla mnie i mojego kraju. Stąd przestałem chodzić do kośioła i uważam, że kościół będzie podążał tą samą drogą co radiowa Trójka, stadniny czy TVP. Źle się to dla nich skończy.
Brak porządnych toalet na cmentarzu , gdzie mozna ciepła woda umyc ręce , przy biurze jest idealne miejsce ale..... to odwieczny problem
Chyba brak potencjalu intelektualnego...Nad czym tu ubolewac. Jest jak jest. Lepiej nie bedzie.
Pamiętacie aleję "zasłużonych"? Przecież na grobach Tych ludzi nie było krzyży. Pamiętam pogrzeb pewnego dyrektora z orkiestrą, ale bez księdza i krzyża - dziś jest. Były przemówienia, zagrała orkiestra, rodzina była rozżalona a zarazem dumna. Po latach pojawił się krzyż i skrót śp. Sam nie wiem co o tym myśleć