
Poza dużymi wahaniami temperatury pomiędzy dniem a nocą, nic ciekawego na naszej leśnej polanie się nie dzieje. Tej jesieni, mimo optymistycznych prognoz, w lasach nawet grzybów zabrakło. Może dlatego, ponieważ jest coraz więcej grzybiarzy? Teraz, kiedy ilość samochodów w powiecie wynosi niemalże tyle ilu jest mieszkańców, grzyby stały się powszechnie dostępnym dobrem. Na jednego grzyba – rzecz jasna takiego jadalnego, przypada co najmniej dziesięciu amatorów jajecznicy z kurkami.
Mało tego, w lesie łatwiej natknąć się na człowieka (najczęściej w kaloszach i z wiadrem lub reklamówką) niż dzikie zwierzę. I nie mam tu na myśli puszczonego samopas psa, aby się w lesie wyhasał. Leśnicy twierdzą, że pojawiły się wilcze watahy. Ponieważ wilk znacznie szybciej dostrzeże człowieka niż człowiek jego, dlatego tego rodzaju opinia wydaje się mocno przesadzona.
O popularności nawet najbardziej niedostępnych terenów świadczą niezliczone ilości wszelkiego rodzaju podrzuconych śmieci. Tutaj obowiązuje niepisana reguła, im bardziej ustronne miejsce z możliwością dojazdu, tym więcej odpadów. Część tutejszych, mimo wysokich opłat i niezliczonej ilości podziemnych śmietników, woli wywozić wypełnione worki na łono przyrody. Oczywiście, niekoniecznie od razu do lasu, ale przykładowo w sąsiedztwie ul. Strefowej, Waryńskiego, Prusa, obwodnicy trzesieckiej i owszem.
Tego rodzaju zachowania niczym nie da się wytłumaczyć. Przecież wszyscy, bez względu na miejsce zamieszkania i tak muszą płacić za wywożenie śmieci. Po co więc zadawać sobie trudu a i nerwów również, aby gdzieś to wyrzucić do rowu. Co innego remont łazienki, albo obudowa ściany z płyt gipsowo-kartonowych lub styropianu. Przy przeciętnym remoncie wychodzi tego prawie pół ciężarówki. W takich przypadkach bardzo poręcznym instrumentem jest płócienny wór lub wysypanie sterty przy osiedlowym śmietniku. Nikt nie będzie dochodził kto wyrzucił, no chyba, że razem z gruzem nieopatrznie znajdzie się także faktura za kafelki.
Na naszej leśnej polanie coraz częściej zdarzają się także tzw. śmieci gabarytowe, których ilość rośnie w postępie geometrycznym, co świadczy o wzroście zamożności tubylców. Jeszcze do niedawna podczas wywożenia tzw. gabarytów zdarzały się co najwyżej stare lodówki, zjeżdżone opony albo przeżarta przez wilgoć i pleśń szafka pod zlewozmywak.
Teraz pod pojemnikami trafić można nawet na komplet meblowy łącznie z fotelami a nawet plazmowym telewizorem.
Latem mieszkańcy ul. Chełmińskiej byli nawet świadkami jak wyrzucona kanapa była ulubionym miejscem nocnego wypoczynku osoby bezdomnej. Kiedyś do ich dyspozycji (mowa o bezdomnych) był co najwyżej otwarty na noc piwniczny korytarz i stara, popruta kołdra. A tu taki luksus. Nie dość, że wygodnie i na świeżym powietrzu, to nawet można się przespać na luksusowej otomanie w butach. I pomyśleć, że niedawna przeganiano z niej nawet kota.
Skoro mowa o gabarytach, gdyby tak jeszcze można było wywozić stare, wrośnięte w parkingową nawierzchnię samochody. Szczególnie te stojące na osiedlowych parkingach, gdzie miejsc jak na lekarstwo. Nic to, że opony porosły już mchem, fotele pokryły się śmierdzącym nalotem, a przez szyby już dawno świata nie widać. Ludziska przywiązują się do nich, niczym do starych kapci. Nic to, że dziurawe, ale za to wygodne i takie przyjazne. W tej kwestii panuje powszechna niemoc i pozostaje jedynie liczyć, że urzędową decyzję wyprzedzi korozja.
Jeszcze o pojazdach. W ostatnim czasie byliśmy świadkami wydarzenia zadziwiającego, by nie powiedzieć niebywałego, a nawet zdumiewającego. Otóż pewnego dnia, przy Biedronce na ul. Narutowicza pojawili się zupełnie niespodziewanie niezwykle dostojni przedstawiciele władzy na czele z panią wiceminister, a także panem wicewojewodą. Tamże, w obecności kamer, mikrofonów i obiektywów, zapowiedziano powstanie w tym właśnie miejscu przejścia dla pieszych. Nie, nie chodzi ani o budowę kładki nad jezdnią, ani tym bardziej o rozpoczęcie drążenia tunelu sprowadzoną z Chin wiertnicą. Nic z tych rzeczy. Po prostu w ten uroczysty sposób zapowiedziano malowanie w tym miejscu pasów.
Niezwykłość owego wydarzenia polegała na tym, że do tej pory przy tego rodzaju „inwestycjach” zjawiało się dwóch odzianych w stosowne uniformy panów z pędzlami w dłoniach oraz przykładnicą i przeważnie nocną porą robili to, co im zlecono. Tym razem zamiast fachowców z pędzlami, wiekopomną inwestycję zapowiedzieli nie zarządca drogi, burmistrz, ale ci z najwyższego szczebla drabiny rządowej.
Zauważmy, że jak do tej pory, przy żadnym przejściu nawet podczas kampanii wyborczej, nie pojawiało się aż tylu dostojnych gości. Szkoda tylko, że zaraz po wizycie na przyszłym przejściu wicewojewodę odwołano. Ale spoko, to nie był zły znak, wprost przeciwnie. Przecież dostał nowe intratne zajęcie. Może na otwarciu pojawi się jego nowy następca. Ten, jak wiadomo pochodzi ze Szczecinka, więc tym bardziej będzie mu zależało na medialnym rozgłosie.
Skoro już rozgłosie, to na twitterowe wezwanie „króla Europy” również w Szczecinku niedzielną, wieczorową porą stawiła się grupka przeważnie emerytalnej młodzieży, aby dać odpór niecnym knowaniom tych, którzy twierdzą, że Konstytucja RP jest nadrzędna wobec ustaleń unijnych komisarzy i berlińskiej Mutti. O tym, że jurgieltnicy co miesiąc i to od sześciu lat plotą androny o Polexicie, nawet nie warto wspominać. W każdym razie tego dnia i na naszej leśnej polanie zrobiło się europejsko.
A wszystko dlatego, że do białoruskiej granicy daleko, kot z Afganistanu gdzieś przepadł, covid jakby nas oszczędza, a w miejsce grzybów w lasach są jedynie śmieci – jednym słowem nic ciekawego się nie dzieje. I jak tu żyć?
Jerzy Gasiul
Obraz Егор Камелев z Pixabay
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie