
Kopiec przy plaży miejskiej to dość tajemnicza budowla, a i jego wysokość raczej nie imponuje. Rosnące w tym miejscu czarne olchy i świerki są co najmniej trzy razy wyższe. Usypisko ma ok. 7,5 m wysokości – to różnica pomiędzy lustrem wody, a jego wierzchołkiem. Wiadomo jedynie, że został usypany w 1916 roku, a więc wtedy, kiedy na świecie toczyła się I wojna światowa.
Dzisiaj, oprócz pobliskiego Wzgórza Marientron, jest to jedna z najbardziej zaniedbanych enklaw szczecineckiego parku. Różni się od tej pierwszej tym, że przed laty odcięty został od otoczenia wysokim płotem i zamkniętą na kłódkę bramą. W ostatnich dwóch latach z jego północnego stoku i przyległego terenu, znikły dorodne drzewa. Teraz (dowód w postaci zdjęcia z kwietnia 2022) wygląda tak, jak nigdy w swojej dotychczasowej historii.
Jeszcze w 2014 roku tajemniczy kopiec szczelnie przesłaniały drzewa - zdjęcie z 2014 roku.
Początek dewastacji parkowego założenia w tym miejscu nastąpił latem 2017. To właśnie wtedy rozpoczęto tuż obok kopca budowę hotelu Kronospanu. Inwestycja była zapowiadana już w latach 90 tj. od chwili, kiedy nieruchomość została zbyta przez dotychczasowego właściciela, którym był KS Darzbór oraz miasto. Już wówczas mieszkańców czarowano budową w tym miejscu luksusowego hotelu o nowoczesnej formie architektonicznej. W miejscowych mediach pojawiały się nawet jego komputerowe obrazki.
Przez długie lata nic się jednak nie działo. Nowy właściciel najpierw wyburzył to, co zostało po przedwojennym budynku Germania Boothaus (o jego dziejach innym razem) i wybudował okazałe, drewniane schody prowadzące na szczyt kopca. Powstała też drewniana nawodna altanka, która przetrzymała może jeden letni sezon, a miejscowi wandale bardzo szybko i skutecznie doprowadzili ją do ruiny. Altana znikła.
Na początku 2017 na całym terenie rozpoczęto masową wycinkę drzew. Zaraz potem pojawiły się maszyny budowlane. Ponieważ tutejsze grunty są słabonośne i silnie nawodnione, dlatego nowa budowla miała być posadowiona na palach. Bezpośrednie posadowienie tak znacznej kubatury było niemożliwe. Wybrano najtańszą metodę polegającą na wbijaniu pali. Ten sposób ma jednak jedną podstawową wadę: jest niezwykle uciążliwy dla otoczenia, a to ze względu na hałas, drgania gruntu i tym samym zagrożeniem dla sąsiedniej zabudowy.
Ze względu na dość prymitywną technologię, metoda stosowana była powszechnie w okresie PRL, zresztą z różnymi skutkami dla otoczenia. Wspomnę ,że podczas budowy w latach 80. taką metodą bloku przy pl. Wolności pojawiły się pęknięcia na ścianach kamieniczek przy ul. 9 Maja (dz. W. Bartoszewskiego) i z tego powodu jedną (tę przy Niezdobnej) musiano nawet rozebrać.
Tym razem zaprotestowali mieszkańcy domów przy ul. Mickiewicza i Piłsudskiego. Praca kafara powodowała tak silne drgania, że z przerażeniem obserwowano jak okoliczne domy trzęsą się w posadach. Protesty, a także skargi do nadzoru budowalnego, który dziwnym trafem na początku zachowywał bierną postawę, przyczyniły się do wstrzymania budowy. Przy okazji się okazało, że roboty rozpoczęły się bez zatwierdzonej dokumentacji projektowej. Stanowczą postawą mieszkańców, właściciel nieruchomości poczuł się na tyle dotknięty a nawet urażony ich postawą, że inwestycję wstrzymał. Obiecał, że zamiast malowniczo położonego w parku i na jeziorze hotelu będzie rosło jedynie zielsko. Od tego czasu minęło już pięć lat i jak widać, słowa dotrzymał.
Na placu, gdzie niegdyś rosły dorodne drzewa, smętnie sterczą rzędy żelbetowych pali, a niezwykle bujne chwasty oraz gęstwina dorodnych już siewek czarnej olchy latem skutecznie maskują księżycowy krajobraz. Najwyraźniej przyroda upomniała się o swoje.
Wróćmy jednak do bardziej odległej historii tego miejsca. Właściwie to dokładnie nie wiadomo jaki był powód powstania akurat w takim miejscu kopca. Usypiska trudno szukać na mapach i planach z przełomu XIX i XX wieku. Pojawia się dopiero na pocztówkach z ok. 1916 roku.
Przypomnę, że sześć lat wcześniej wybudowano wieżę Bismarcka, a wraz z nią parkową alejkę wzdłuż jeziora. Kopiec nazwano Bourdoshügel. Nazwa wywodziła się od Paula Bourdosa, właściciela Hotelu Presuβischer (Pruski Dwór) przy dz. ul. Bartoszewskiego 12 i jednocześnie członka stowarzyszenia budowy nadjeziornego parku oraz sponsora wielu lokalnych przedsięwzięć.
Na szczyt kopczyka prowadziła dróżka w kształcie serpentyny. Wierzchołek wieńczyła wieżyczka kilkumetrowej wysokości, drewnianej konstrukcji z wyglądu przypominjąca bardziej myśliwską ambonę, niż taras widokowy. Potem jej wygląd uległ zmianie i nad tarasem pojawił się szeroki, okrągły dach – tak to wyglądało w 1937 roku. (
Po wojnie okoliczny teren przejął ubecko-milicyjny klub sportowy „Gwardia”. W miejscu drewniej wieżyczki z czasem pojawiło się koliste zadaszenie na stalowych rurach. U podnóża powstał też taneczny parkiet, a uczestnikom zabaw przygrywała usadowiona na szczycie kopca orkiestra.
To jednak nie kopiec był w tym miejscu najważniejszym obiektem, a znajdująca się u jego podnóża przystań „Germania” a potem „Darzbór”. Ale o tym innym razem.
Jerzy Gasiul
Archiwalne zdjęcia z okresu międzywojennego pochodzą ze zbiorów Muzeum Regionalnego w Szczecinku.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Aż się prosi żeby miasto odkupiło grunt od właściciela krono i zagospodarowało w atrakcyjny sposób.
Te niemoty nigdy nic nie zagospodarowały w atrakcyjny sposób. Co najwyżej nakradły przy inwestycji... vide murale, albo tęczowy kruk
Kronospan zniszczy wszystko co napotka na drodze. Zabytki, relacje międzyludzkie. rynek pracy.