
To jeden ze znaków rozpoznawczych Szczecinka. Czy komuś się podoba, czy też nie, nadjeżdżający turyści widzą z daleka dwa znaki szczególne miasta: wieżę kościoła pw. NNMP oraz wielkie, dymiące kominy. Dla turystów na pewno kuszące...
Potężna sylwetka fabrycznej instalacji dominuje nad miastem. Świadczy o tym zdjęcie sprzed kilku lat, kiedy jeszcze dalekiej perspektywy doliny, na której położny jest Szczecinek, nie przesłaniały drzewa. Zdjęcie wykonano z podnóża Polskiej Góry (202,8 m npm) oddalonej od centrum ok. 7 km.
Niegdysiejsze hasło „Może nie nad morze” w tej sytuacji jawi się niczym kiepski żart. Bliższa prawdy byłaby zachęta „zatrzymaj się w Szczecinku na uzupełnienie paliwa oraz przekąskę i jedź dalej”.
Przed półwieczem Szczecinek był uważany za miasto kolejarzy i przemysłu. W ówczesnym województwie koszalińskim, nasze miasto uważano za największy ośrodek przemysłowy – nawet przed Słupskiem i Koszalinem. Takim wręcz sztandarowym zakładem, po Zakładach Sprzętu Instalacyjnego A22 były, jak to wtedy na mieście określano - „Płyty Wiórowe”.
Na ich lokalizację wybrano południowo-wschodnią część miasta, w której do tej pory znajdowały się nieużytki i pola uprawne mieszkańców Wybudowania. Od wschodu przyszła inwestycja graniczyła ze żwirownią. To właśnie w tym miejscu znajduje się wzniesienie określane niegdyś jako Kozia Góra. W okresie międzywojennym, tuż obok znajdowała się fabryka tzw. twardych cegieł bitumicznych i to z tego miejsca pobierano surowiec do ich produkcji.
Najprawdopodobniej o lokalizacji w bezpośrednim sąsiedztwie terenów mieszkaniowych, a więc bez zachowania odpowiedniej strefy ochronnej, zadecydowały nie tyle dobre warunki gruntowo-wodne ale przede wszystkim bezpośrednie sąsiedztwo stacji kolejowej. Nie bez znaczenia - ze względu na wydźwięk propagandowy - miało też dobre wyeksponowanie fabryki w terenie. Zgodnie z ówczesną doktryną polityczną przemysł świadczył o rozwoju kraju. O tym postępie cywilizacyjnym mogli się nawet przekonać pasażerowie pociągów przejeżdżających przez szczecinecki dworzec zarówno naocznie jak i powonieniem.
15 lipca 1958 roku projekt budowy został zatwierdzony w Ministerstwie Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego i zaledwie dwa tygodnie później powołano przedsiębiorstwo - Zakłady Płyt Wiórowych. Cykl produkcyjny oparty był na technologii zachodnioniemieckiej, ale akurat o tym dyskretnie milczano.
Rzecz jasna inwestycja znajdowała się pod szczególnym nadzorem budowa ze strony Służby Bezpieczeństwa. 11 czerwca 1960 r. w raporcie do naczelnika Wydziału II KW MO w Koszalinie znalazł się rozdział poświęcony rozpoczynanej budowy ZPW.
Według stwierdzonych danych w miesiącu maju br. przybędzie do Szczecinka ekipa montażowa specjalistów niemieckich z NRF do montażu fabryki płyt wiórowych w Szczecinku. Wśród ekipy przybywającej jest jedna osoba pochodząca ze Szczecinka. Ekipa swoimi samochodami zaopatruje się na zbiorowe wyżywienie po lokalach, są zdania stołowania się prywatnie u osób fizycznych, płacą za dzienne utrzymanie 75 zł. Na bazie uzyskanych informacji o przybliżonym składzie osobowym ekipy, przystąpiono do rozeznania dotychczasowego personelu technicznego w danej fabryce w celu podebrania odpowiednich kandydatów do werbunku ze znajomością języka niemieckiego. Spośród personelu technicznego wytypowano na werbunek osobę inż. U.J., który jest w toku opracowania, jak również inż. Cz.J.
Fabryka jak na ówczesne warunki powstała niezwykle szybko. Produkcja ruszyła już w 1961 roku. Pisano o tym w gazetach podając jako wzór nowoczesnej technologii.
W tamtych czasach ZPW były na tyle znaczącą inwestycją, że utrwalano ją nawet na okolicznościowym znaczku pocztowym, wchodzącym w skład serii poświęconej Ziemiom Odzyskanym.
Jak wspomniałem, fabryka powstała od podstaw w dziewiczym terenie, do którego- nie licząc krętej uliczki przy parowozowni - nie było nawet dojazdu. Dlatego też od strony ul. Kraińskiej (dz. Pilskiej) tuż za sowiecką bazą paliw chronioną od tej strony zasiekami z drutu kolczastego, wieżyczkami strażniczymi oraz pasem zaoranej ziemi, wybudowano brukowaną polnym kamieniem(!) drogę z czasem nazwaną ul. Waryńskiego. Kilka lat potem drogę przedłużono aż do ul. Leśnej. Aby ominąć znajdującą się w głębokim wykopie fabryczną bocznicę kolejową, jezdnię w kierunku ul. Leśnej poprowadzono szerokim łukiem. Od tego też czasu mieszkańcy Wybudowania, Czarnoboru i Żółtnicy nie musieli już korzystać z przejazdu kolejowego przy ówczesnej ul. Świerczewskiego (dz. Armii Krajowej).
Z początku lat 60. pochodzi zdjęcie Zbigniewa Gabalisa, szczecineckiego fotografa. Zakład został sfotografowany nie tyle z lotu ptaka, co raczej z najwyższego piętra pobliskiego spichlerza.
Niezmiernie trudno porównać go do współczesnego Kronospanu. Jedynym obiektem, który przetrwał do dzisiaj, jest żelbetowej konstrukcji, mocno przeszklona z łukowym dachem hala wyrobów gotowych. Na archiwalnym zdjęciu widoczna na drugim planie. Dzisiaj przesłaniają ją blisko stumetrowej wysokości kominy i olbrzymia fabryczna instalacja. Dla porównania zdjęcie TVP sprzed trzech lat, wykonane z drona.
Na starym zdjęciu, na pierwszym planie, oprócz biurowca widać także bardzo dużą wiatę na rowery(!). Do bramy dojeżdżał także miejski autobus na rozpoczęcie i zakończenie kolejnej zmiany.
Można powiedzieć, że dawna siedziba dyrekcji znajdowała się mniej więcej w tym samym miejscu co dzisiaj. Tuż za biurowcem rozciągał się pas zieleni. Dzisiaj rzecz nie do pomyślenia, ale wtedy część terenu przeznaczano pod wewnątrzzakładową zieleń. Za rzędem drzewek widać kotłownię z trzema niewielkimi kominami. Stałym elementem ówczesnego fabrycznego krajobrazu był wieżowy żuraw budowlany służący do rozładunku surowca, a także opału do zakładowej kotłowni. Do kotłowni przylegał parterowy budynek (to tutaj dostarczano surowiec do linii produkcyjnej) zaś za nim żelbetowej konstrukcji, wysoki, mocno przeszklony budynek kryjący linię produkcyjną z instalacją na dachu, odprowadzającą zanieczyszczone powietrze.
Ówczesne „emitory”, z których snuł się szaro-niebieski duszący dym, wcale nie były mniej uciążliwe niż te późniejsze. Ponieważ były nieporównanie niższe, dlatego ich zasięg „rażenia” ograniczał się do dzielnicy przydworcowej. Z kolei wschodnie wiatry dawały się we znaki plantatorom truskawek, których pola rozciągały się tuż za fabryką (ul. Waryńskiego, Leśna i w miejscu dz. ul. Strefowej), zaś plantacje malin i czarnej porzeczki przy Czarnoborze - wzdłuż linii kolejowej w kierunku Chojnic.
Z czasem po sąsiedzku z ZPW powstała Centrala Nasienna z najwyższym w mieście budynkiem o żelbetowej konstrukcji oraz Centrostal
Już jako spółka nieruchomość sprzedano, a bazę przeniesiono na ul. 1 Maja, która stała się jedynie cieniem dawnej potęgi.
Po trzydziestu latach eksploatacji fabryczny majątek został praktycznie zużyty, a urządzenia nie nadawały się nawet do remontu. Ponieważ banki odmówiły kredytowania, zaczęto szukać zagranicznego kontrahenta. Ostatecznie wszystko przejęła Polspan spółka joint-venture. Ostatnim składnikiem zakładowego majątku, z którym syndyk miał kłopoty, aby się go pozbyć, była… spalinowa lokomotywka.
ZPW swój żywot zakończyły wraz z końcem 1992 roku, a w 1993 roku nowy właściciel koncernu Kronospan Peter Kaindl rozpoczął modernizację i rozbudowę zmieniając jednocześnie profil produkcji.
Jednym z pierwszych obiektów słyszalnych w całym mieście była korowarka, której hałas można było przyrównać tylko do dźwięku silników samolotów odrzutowych.
Wkrótce na terenie zakładu powstała wytwórnia kleju, a oprócz płyt wiórowych surowych i laminowanych zaczęto produkować płyty MDF. Jak wtedy obliczano koszty modernizacji zakładu wyniosły w sumie ok. 1 biliona (starych) zł.
Tereny zakładu znacznie się powiększyły. Zostały wykupione wszystkie domki i gospodarstwa rolne znajdujące się pomiędzy ul. Waryńskiego i ul. Leśną.
Z biegiem lat fabryka wchłonęła leżące po sąsiedzku Pracownicze Ogrody Działkowe „Kolejarz”, przyległe do tej pory uprawne pola, dawne plantacje przy ul. Strefowej, posowiecką bazę paliw przy ul. Pilskiej, tereny KPPD (skład drewna) przy ul. Pilskiej oraz znaczną część terenów dawnego zaplecza stacji towarowej łącznie z torowiskami.
W artykule przedstawiłem początki istnienia ZPW, protoplasty dzisiejszego Krono.
Późniejsze dzieje wymagają osobnego opisu, a w tym miejscu wspomnę jedynie o kilkuhektarowej hałdzie odpadów poprodukcyjnych.
Przez długie lata głośno było o zgubnym dla otoczenia oddziaływaniu utworzonej od ul. Leśnej hałdy odpadów. O sposobie jej zagospodarowania mówiono podczas pamiętnego spotkania w Starostwie Powiatowym w listopadzie 2001 r. Tam też przedstawiono projekt zagospodarowania hałdy, sporządzony przez bydgoskiego profesora.
Na hałdzie posadzono ok. 5 tys. drzew i 21 tys. krzewów. Zainstalowano tam również studnie, których zadaniem było odprowadzenie metanu pochodzącego z dolnych partii hałdy.
Zdaniem profesora roślinność miała w całości pochłaniać odcieki. Tak urządzona hałda miała „harmonijnie wkomponować się w miejscowy krajobraz”. Na szczyt hałdy prowadziła droga, po której można było wjechać samochodem. Prace przy rekultywacji zakończono 9 listopada 2002 r. Potem przez lata stopniowo hałda się zmniejszała i dzisiaj już nie istnieje. Tym samym nie „wkomponowała się w miejscowy krajobraz”.
Jerzy Gasiul
FOTO Ze zbiorów własnych autora i Zbigniewa Gabalisa – Muzeum Regionalne w Szczecinku
Hej, spodobało się? Postaw kawkę autorowi. No, chyba że darmoszka jest fajniutka ;)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Trzeba wspomnieć o Funduszu Łapówkowym - nie uzyskiwano pozwoleń, ani zmianów w planie zagospodarowania przestrzennego, tylko budowano co potrzeba, a później szło się z pieniędzmi do urzędnika. Tak wyhodowano pasożytniczy system nie przestrzegania prawa, pracy po 12 h na dobę i ogólnego wykańczania pracowników warunkami pracy a otoczenia uciążliwościami - z czym mamy problem teraz. Błogosławieństwo dla miasta ale jednostkowo przekleństwo.
Za smród odpowiada Tusk, a każdy domagający się czystego powietrza od "dobrej zmiany", sprawującej władzę od 8 lat, to foliarz, płaskoziemca i ruska onuca.
i co według ciebie zmieniło się przez 8 lat rządzenia najlepszej, nie omylnej, jedynej w jezusie partii?
Ostatnie ciepłe dni września przyniosły falę pyłu i smrodu, jak za dawnych czasów. Widać że mają mieszkańców w nosie, zresztą krono od dawna nic dla mieszkańców nie robi, tylko jakieś pozorowane akcje z lasami itp.
PRZYPOMINAM SOBIE JAK KIEDYŚ JHD ,JESZCZE NIE BYŁ BURMISTRZEM TO KRZYCZAŁ ŻE KRONOSPAN JEST TRUCICIELEM.NIE POWINIEN BYĆ W SZCZECINKU W TAKIM BLISKIM MIEJSCEM GDZIE PRAWIE WCHODZI DO MIASTA. NO ALE CÓŻ PUNKT WIDZENIA ZALEŻY OD PUNKTU SIEDZENIA. WYSTARCZY KILKA SPOTKAŃ Z SZEFEM KRONOSPANU.NO I JAKOŚ BURMISTRZ PRZESTAŁ NAŻEKAĆ NA TO ŻE SMRÓD I WSZYSTKO INNE JUŻ NIE PRZESZKADZAJĄ.
Podobnie jak pewna pani do czasu kiedy została Wiceprzewodniczącą Rady Miasta.
to jest fenomen :Polak Polaka truje dla Austriaka i wszyscy się cieszą,dziwne
Kilka -kilkanaście lat temu owszem momentami było nieznośnie. Ale teraz ? Widać kampania wraca do naszego miasta. Proponuję wskrzesić tych którzy się już zdążyli ustawić na poprzednich czasów. Terra i otoczka wkracza do akcji czy NOWI się ustawiają ?
Stań na Grudziądzkiej lub Warszawskiej i wdychaj swoją kampanię. Smród i pył niemiłosierny.
musialem uciekac z miasta, ktore kocham bo kazda noc przy otwartym oknie spedzalem na zakrwawionej poduszcze (krwotok z nosa), dusznoasciach i atakach astmy nabytej. Astma przeszla w dniu przeprowadzki i ucieczce z zanieczyszczonego miasta. Niestety miasto mi sie z niczym dobrym przez krono nie kojarzy. Dobrze wspominam tylko Szczecinek z lat dziecinstwa: spacery w parku, duzo turystow z poludnia Polski i z Niemiec, pelno łodek i rybakow na jeziorze...
PAMIĘTAM JAK KRONOSPAN CHCIAŁ ŚMIECI ZE SZCZECINKA ZABIERAĆ I ZAMIENIĆ W ENERGIĘ ELEKTRYCZNĄ. NO I DLACZEGO ZREZYGNOWAŁ Z TEGO?????
Czy Pan Jerzy lub ktoś z czytelników posiada fotografię budynku centrali nasiennej?
Najbardziej trują w święta i dni wolne .Brak kontroli i przychylność władz pomaga im w truciu mieszkańców.