
To jest historia tych ziem, jakiej nie znamy. Nie jest wygładzona propagandowymi mitami. Jest szczera, rzeczywista i dlatego zwykle bardzo trudna. To jedna z nich. W tym wydaniu Tematu Szczecineckiego piszemy o zapomnianym bohaterze. To Płk. Witold Morawski, który był twórcą zbrojnego podziemia na terenie Szczecinka i powiatu, działającego w latach 1939-1945. Polska Organizacja Wojskowa „Odra” składała się z polskich jeńców wojennych oraz robotników przymusowych na terenie powiatu szczecineckiego. W tym wydaniu Tematu Szczecineckiego po raz pierwszy o nim i jego historii.
Nastąpiło pożegnanie. Oficerowie z zapalonymi w ustach papierosami wyszli na plac obozowy i dalej na miejsce straceń, w obecności kilkudziesięciu polskich podoficerów. (…)
Oprawca z karabinka małokalibrowego wycelował w tył głowy płk. Morawskiego. Padł strzał. Pułkownik osunął się na betonową posadzkę. Trzech więźniów z obsługi przeniosło go do trupiarni, kładąc pod ścianą.
Spłukiwano właśnie wodą miejsce egzekucji prowadząc kolejną ofiarę, kiedy do trupiarni wszedł Bachmeier. Chciał sprawdzić czy płk. Morawski już nie żyje. Jak się okazało, strzał nie był śmiertelny i pułkownik jeszcze żył. Na widok Bachmeiera słaniając się wstał. Chwycił nosze dla trupów zamierzając rzucić nimi w esesmana. Nie był jednak w stanie tego zrobić. Bachmeier zawołał Ziereisa i w jego obecności strzelił do pułkownika, tym razem trafiając go w płuca.
Jak twierdzi świadek, płk. Morawski nadal pozostawał „w pozycji na wpół podniesionej, siedzącej, opierając się plecami o ścianę”. Bachmeier wyszedł. Wrócił po zabiciu kolejnego oficera, ale tym razem z lekarzem. Jak się okazało płk. Morawski, mimo śmiertelnych strzałów jeszcze żył. Wtedy Bachmeier i Ziereis równocześnie wystrzelili jeden z karabinka, drugi z rewolweru. Trafiony w szyję i głowę płk. Witold Morawski skonał.
W obozowej księdze śmierci jego egzekucję odnotowano pod nr 4822.
Tak oczami świadka wyglądała egzekucja płk. Witolda Morawskiego, dowódcy Polskiej Organizacji Wojskowej „Odra”.
Według sprawozdania z 1 kwietnia 1941 r. sporządzonego przez landrata szczecineckiego, na terenie powiatu zatrudnionych było ok. 3,5 tys. polskich cywilnych robotników przymusowych. Jak to zaznaczono w zestawieniu, uwzględniono jedynie osoby zobowiązane do noszeni na wierzchnim ubraniu litery „P”. Przyjmuje się, że pod koniec wojny w powiecie szczecineckim pracowało, nie uwzględniając przymusowych robotników z Francji, Serbii, Włoch, Belgii i Związku Sowieckiego ok. 7-8 tys. Polaków. Jak się okazuje, co 8-10 mieszkaniec był obcokrajowcem.
Na terenie powiatu tajne komórki „Odry” działały w Szczecinku, Krągach, Drzonowie, Stępieniu, Lubogoszczy, Wilczych Laskach, Turowie, Parsęcku i Mosinie. Rozkazy wychodzące poza oflag pisano na bibułkach umieszczanych w paczce papierosów. Takim punktem kontaktowym była szczecinecka mleczarnia, a łącznikiem pracujący w mleczarni bosman Jerzy Kąkol. Tutaj też doszło do dekonspiracji. Rozpoczęły się aresztowania…
Niezwykle obszerny artykuł dotyczący zbrojnego podziemia z licznymi wypowiedziami świadków – uczestników tamtych wydarzeń, po raz pierwszy publikowane, znajdziecie Państwo w dzisiejszym (23.04) wydaniu Tematu Szczecineckiego. Polecamy.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie