Reklama

Wiatrak z Wiatracznej, ale nie do końca. Chociaż nazwa - zobowiązuje

12/07/2020 09:06

Zaczyna się przy skrzyżowaniu ul. 1 Maja z Zieloną. Biegnie wzdłuż działkowych ogrodów domów jednorodzinnych. Przed szkolnymi warsztatami mechanika gwałtownie skręca i kończy się przy ul. Koszalińskiej. To ul. Wiatraczna. Jeszcze nie tak dawno, na swojej znacznej długości była jedynie żużlową dróżką. Skąd taka nazwa, bo o jakimkolwiek tu wiatraku, od niepamiętnych czasów nikt nie słyszał?

 

Kiedy po raz pierwszy, a było to w listopadzie 2006 roku, napisałem o nieistniejącym już niemalże od półwiecza wiatraku przy ul. Koszalińskiej (dawnej na przedłużeniu ul. Wiatracznej) wielu uznało to za mało wiarygodną opowieść. Powód był poważny, bo nie zachowały się- oprócz mapy, planu i jednego zdjęcia- żadne inne dokumenty. Tymczasem niespodzianka. Przed kilkoma miesiącami natrafiłem w szczecineckim Archiwum Państwowym na niezwykły dokument. Był to zatwierdzony projekt wiatraka typu holenderskiego. Dodam, że projekt był w teczce, która zawierała stos innych jeszcze, nieuporządkowanych dokumentów przekazanych miejscowemu archiwum.

Wypada zatem powrócić do dziejów tajemniczego obiektu stojącego niegdyś na krańcu ul. Wiatracznej. Dzisiaj w jego miejscu stoją bloki mieszkalne osiedla przy ul. Koszalińskiej. Ta dawna ulica Wiatraczna właściwie była jedynie biegnącą pośród podmokłych łąk polną dróżką. Nikt nigdy przy niej niczego nie budował. Jeszcze w latach 50 pasły się tutaj krowy. To była najkrótsza droga z centrum na zachodni skraj miasta. Najwyraźniej musiała mieć dość duże powodzenie, o czym świadczy bezpośredni dojazd. Wiatrak stał na jej krańcu, już za skrzyżowaniem z traktem biegnącym do Bobolic. Ulokowano go na ledwie widocznym od strony północnej pagórku, kończącego się kilkumetrowej wysokości skarpą od strony dzisiejszej ul. Polnej. Miejsce zostało dobrze wybrane. Wokół rozciągły się jedynie łąki. Zachodni i północy wiatr mógł hulać w tej okolicy bez żadnych przeszkód.

W tym miejscu warto przypomnieć, że jeszcze do XIX wieku znaczna część mieszkańców Szczecinka trudniła się rolnictwem. To właśnie do nich należało przeszło 80 stodół zgrupowanych na szczycie Wzgórza św. Jerzego (tzw. "Górka Wodociągowa").

Było to dokładnie w maju 1885 roku. Właśnie wtedy, w urzędzie budowlanym szczecineckiego ratusza pojawił się obywatel Zitzke, najprawdopodobniej młynarz z zawodu. W ręku trzymał niezwykle ważny dokument jakim był "Rysunek nowej konstrukcji holenderskiego wiatraka z 2 etapami mielenia". Na wielkim arkuszu grubego papieru, oprócz rzutu i przekroju, wyrysowano ale już w postaci szkicu, plan sytuacyjny z miejscem usytuowania przyszłej budowli.

Zgodnie z dokumentacją, ośmioboczny korpus wiatraka miał być ulokowany dokładnie 47 metrów od drogi biegnącej ze Szczecinka do Trzesieki (Streitzig!?). Dlaczego do Trzesieki, skoro zgodnie z kierunkami stron świata najwyraźniej chodzi o dzisiejszą ul. Koszalińską? Jeśli tak, to odległość w tym miejscu wynosi ok. stu metrów. Być może w tym czasie, z biegnącego w kierunku Bobolic i dalej Koszalina traktu można było dojechać do Trzesieki. Niestety, żadna pochodząca z tamtych lat mapa tego nie potwierdza. Owszem, od strony południowej działka młynarza Zitzke graniczyła z terenem leżącym przy drodze do Trzesieki (dokładniej dz. Sójczego Wzgórza) czyli dz. ul. Polnej. Z tego powodu plan sytuacyjny wydaje się nieco tajemniczy. Nie może być mowy o pomyłce zważywszy, że nigdzie w okolicy drugiego wiatraka, oprócz tego na wzgórzu przed Parsęckiem, w tym czasie nie było. Czy zatem aby na pewno chodzi o wiatrak przy ul. Koszalińskiej na przedłużeniu ul. Wiatracznej? Może projektant, który prawdopodobnie nie był mieszkańcem Szczecinka, popełnił błąd?

Jedno jest pewne – nazwa ulicy została do dzisiaj, a miejsce po holenderskim wiatraku zajmują osiedlowe bloki. Trzeba przyznać, że młynarz postawił dość niezwykłą budowlę, dlatego należy się na jej temat parę słów. Charakterystyczną cechą owej budowli był wiatraczek na szczycie czapy. Drewnianej konstrukcji, masywny, nieruchomy korpus, oparty został na planie ośmioboku. Boki u podstawy miały ok. 350 cm szerokości. Całkowita wysokość korpusu wynosiła 12 metrów, a śmigi miały po ok. 8 metrów. Obracany dach (czapa) umocowany był na łożysku.

Tego typu konstrukcja wymyślona w XVII w. przez Jana Andriansza Leeghwater`a pozwalała łatwiej dostosować śmigła do kierunku wiatru. Czapa poruszała się na żeliwnych rolkach, posuwających się po żeliwnym pierścieniu umocowanym na drewnianej osi, osadzonej na nieruchomej części wiatraka. W 1750 r. konstrukcję udoskonalił Andrew Meikle, bo na zwieńczeniu (czapie) po przeciwległej do dużych skrzydeł stronie, pojawił się wiatraczek. Jego zadaniem było- poprzez odpowiedni zestaw drewnianych kół zębatych- samoczynnie regulować ustawienie śmigieł do wiatru.

W Polsce największą popularnością cieszyły się jednak tradycyjne koźlaki. Ruchomy wiatrak umocowany był na drewnianym koźle, który podtrzymywał pionową oś z mechanizmem. Holendry w Polsce się nie przyjęły. Stały się one popularne jedynie w zachodniej części naszego kraju.

Wiatrak szczecineckiego młynarza miał dwie kondygnacje. Na pierwszej umieszczone były dwa młyńskie kamienie obracające się na żeliwnej osi napędzanej przy pomocy drewnianego koła zębatego o metrowej średnicy. Cały mechanizm, ze względu na swój znaczny ciężar, oparty został na drewnianym ruszcie umocowanym bezpośrednio na betowych fundamentach.

Jak w okresie międzywojennym wyglądał holender przy ul. Wiatracznej możemy zobaczyć (a i to jest tylko na dalekim planie jego korpus) na zdjęciu z lat 30. Zdjęcie powstało z okazji jakiejś wojskowej uroczystości na terenie koszar przy ul. Kościuszki. Tamże, na dalekim planie, ponad dachem parterowego budynku, widać zarysy jego zwalistego korpusu. To jest jedyne zdjęcie holendra w jego oryginalnym kształcie. 

 Po raz pierwszy w Temacie o wiatraku napisałem w listopadzie 2006 roku. To właśnie wówczas, na adres redakcji od p. Ewy Błach otrzymaliśmy jej rodzinne zdjęcie z 1953 r., na którym utrwalono również potężny masyw holendra. Sądząc po wyglądzie, wiatrak był już w krytycznym stanie. W jego bezpośrednim sąsiedztwa znajdował się niewielki sad oraz okolone płotem budynki gospodarcze. W tym czasie wiatrak nie miał już śmigów, a jego napęd stanowił silnik elektryczny. Kiedy znikł z powierzchni ziemi- tego nie wiem.

  Na zdjęciu, które wykonałem jeszcze jako licealista w 1965 r. z nieistniejącego już wiaduktu przy ul. Koszalińskiej – Bugno, jak na dłoni widać pole rozciągające się po północnej stronie koszar przy ul. Polnej. Pomiędzy koszarami, a ul Koszalińską są jedynie porośnięte krzewami nieużytki. W tamtym czasie na terenie dzisiejszego osiedla na Małpim Gaju (ul. Kołobrzeska) znajdowało się rozległe pole ze zbożem.

Osiedle Koszalińskie było co najwyżej jeszcze w planach. Z wysokości wiaduktu pole jest dość płaskie, z lekką przewyżką w kierunku zachodnim. Na środku widać budynek koszarowy, w miejscu którego dzisiaj znajduje się komenda policji. Przed nim od strony ul. Myśliwskiej znajdował się tor przeszkód z drewnianymi ścianami z oknami, rowami, betonowymi włazami itp.  W tym czasie nie było już śladów ani po wiatraku, który stał na skraju skarpy od ul. Polnej, ani zabudowy, ani nawet drzew po starym sadzie. Dzisiaj, w miejscu holendra znajdują się otoczone bujną zielenią dwa bloki mieszkalne oznaczone numerami 78 i 92.

Jerzy Gasiul

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2020-07-12 18:29:48

    Pamiętam, gdy za PRL-u słynny naczelnik Szczęsny G. rozkazał poustawiać ogromne głazy w wielu miejscach miasta: między innymi to na jego rozkaz powstała "barykada" odgradzająca właśnie ulicę Wiatraczną od Zielonej (wtedy nie było obecnego upiornego zakrętasa w stronę ulicy 1-go Maja)- chyba tylko na złość kierowcom. Pozostałe "kamyczki" długo wieńczyły wiele punktów miasta: sztandarową inwestycją był róg ulicy Lipowej i... Lipowej! - tam głazy nie tylko stanowiły obrzeże parkingu będąc jednocześnie doskonałym testerem wytrzymałości zderzaków samochodowych, ale i wskazywały drogę do ówczesnej piekarni. Ot- dobry towarzysz!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do