
Dziwnym zbiegiem okoliczności tysięczny numer - tak jak i ten pierwszy - przypadł także we wrześniu. Na winiecie pierwszego drukowanego jeszcze techniką kserograficzną numerze Tematu widnieje data - wrzesień 1989 r. Ten tysięczny doczekał się wydania 31 lat później o tej samej porze roku też we wrześniu.
Nigdy jeszcze w powojennej historii Szczecinka nie było tytułu prasowego – nie wspomnę o mediach elektronicznych – z tak długoletnią metryką.
Na liczącej w sumie kilkadziesiąt tysięcy stron gazecie zawarliśmy całą epokę historycznych przemian jakich byliśmy w tym czasie świadkami. To pierwsza i do tej pory jedyna tak obszerna lokalna kronika. Upływający czas sprawił, że niegdyś śnieżno-białe strony mocno już pożółkły.
Na początku było słowo – tak napisałem w maju 1995 roku, kiedy ukazał się jubileuszowy setny numer Tematu. Zwrot ten będący w istocie zapożyczeniem z Pisma Św., moim zdaniem dokładnie oddaje początek naszej gazety. Jej rodowód w istocie bierze się ze... słowa mówionego. Dokładniej: Nieregularnego Pisma Mówionego Temat – cyklu wykładów tematycznych w Klubie Inteligencji Katolickiej.
W tych pierwszych numerach w stopce redakcyjnej widnieją nazwiska członków redakcji: Anny Piotrkowskiej, Jacka Piotrkowskiego, Janusza Rautszko, Tadeusza Stankiewicza, Antoniego Troinskiego – redaktora naczelnego oraz Jerzego Gasiula zajmującego się składem i cyklem historycznym w rysunkowej formie.
W tym czasie Temat był robiony techniką kserograficzną. Najpierw teksty trzeba było przepisać na maszynie, rzecz jasna stosując się do przewidzianego wcześniej układu szpalt. Robiła to najpierw Bożena Hildebrandt, a potem przez długi czas Regina Stakuć.
Po przepisaniu tekst trzeba było wyciąć, odbić na ksero zmniejszając odpowiednio jego wielkość, a następnie wkleić w kolumnę razem z ewentualnym obrazkiem – o zdjęciach mowy być nie mogło.
W 1989 roku nakład wynosił 200 egzemplarzy. Tak było do grudnia 1990 roku.
Przedtem były wybory czerwcowe do samorządów. Doszliśmy do wniosku, że skoro część piszących jest radnymi dobrze, aby pismo stało się gazetą miejską. Wizyta zespołu redakcyjnego u burmistrza Mariana T. Golińskiego była początkiem powstania Dwutygodnika Miejskiego Temat.
Od tego też czasu gazetę zaczęła drukować drukarnia Intropol w Szczecinku z tym, że przygotowanie płyt drukarskich odbywało się w drukarni... połczyńskiej. Z tego też powodu wkrótce zamieniliśmy drukarnię szczecinecką na koszalińską. Pierwszy numer „miejski” ukazał się 22 grudnia 1990 roku. Na pierwszej stronie zamieściliśmy rysunek (o dobrze wydrukowanych zdjęciach można było jedynie pomarzyć) zbiorników wyrównawczych przy ul. Waryńskiego. Jeden z nich 29 listopada podczas silnego wiatru runął na ziemię...
Liczba mnoga „zamieściliśmy” właściwie nie oddaje istoty rzeczy. Redakcja składała się z dwóch osób. Zanosiło się zresztą na to od dłuższego czasu i żadnej niespodzianki w tym względzie nie było.
Temat tylko z nazwy był dwutygodnikiem, bo tak naprawdę ukazywał się raz w miesiącu. W tym czasie w zespole redakcyjnym pracowali Jerzy Dudź, Ryszard Bańka, który wprowadził rubrykę „Spacerkiem”, Józef Sakrajda, Danuta Falkowska, potem Małgorzata Kotwa, Alicja Baranowska, Wacław Dziemianko, Jolanta Pietruszewska i Agnieszka Romanowska.
Do mnie też należało przywiezienie całego nakładu z Koszalina. Od marca 1992 roku skład i druk wykonywała już poznańska firma Promocja 21. Do Poznania wysyłaliśmy napisane na maszynie teksty oraz zdjęcia wraz ze szkicem makiety numeru.
To właśnie w tym czasie odeszła w niebyt technika kserograficzna. Tak jak wcześniej, tak i teraz nadal jednoosobowo zajmowałem się przygotowaniem składu, redagowaniem, a także dystrybucją. Cały nakład przyjeżdżał pociągiem. Odbierałem go w kasie bagażowej. Całość trafiała na przyczepkę Fiata 126p, a potem już tylko jeden długi kurs do punktów sprzedaży na terenie miasta.
We wrześniu 1995 roku pracując poza Szczecinkiem, zaproponowałem prowadzenie pisma Andrzejowi Sztylerowi, byłemu dziennikarzowi Gazety Wyborczej. Wprawdzie pan redaktor najpierw odtańczył przede mną taniec św. Wita, okrutnie narzekając na jej amatorski poziom, aby po chwili powiedzieć, że się zgadza i ją przejmuje.
Za jego czasów gazeta zmieniła nie tylko kierunek, ale także szatę graficzną. Sądząc z tytułu stała się ona gazetą regionalną sięgając nawet Kalisza Pom. Ile w tym było zwykłej bufonady - nie chcę analizować.
W tym czasie Temat zaczęto wydawać i drukować w Szczecineckim Ośrodku Kultury. W tym celu zakupiono nawet za duże pieniądze maszyny drukarskie. Po kilku numerach zaprzestałem współpracować z „profesjonalną gazetą”, której sprzedaż (nie mylić z nakładem) i to w czasach rozkwitu prasy lokalnej oscylował w okolicy 600-700 egzemplarzy.
31 sierpnia 1998 roku, po kilkumiesięcznej przerwie związanej z odejściem naczelnego, kłótniami, rozłamem, a przede wszystkim niedoborami w kasie, decyzją ówczesnego burmistrza Mariana Golińskiego, Temat przeszedł w prywatne ręce stając się Tygodnikiem Powiatowym.
Stało się po tym, gdy do burmistrza z propozycją wydawania gazety przyszła dwójka byłych dziennikarzy Głosu Koszalińskiego – Renata i Grzegorz Waśkielowie. Burmistrz – jak sam o tym później mi powiedział - zgodził się pod warunkiem, że współwydawcą zostanie także niżej podpisany. Warunek został spełniony. Od tej pory wydawcą stała się s.c. Gryf. Skład (komputerowy) odbywał się przy ul. Matejki, a druk w drukarni Rondo (wydawca Głosu Koszalińskiego) w Koszalinie. To były takie czasy, kiedy o przesyłaniu materiałów do drukarni drogą elektroniczną nikomu się nawet jeszcze nie śniło. Nagrane materiały na płytkę CD, późnym popołudniem wożone były do Koszalina.
Bywało i tak, że braliśmy ze sobą twardy dysk z naszego redakcyjnego komputera, ponieważ na porządku dziennym były kłopoty z jego odczytaniem. Tygodniowy cykl sprawił, że praca przy redagowaniu była ciężka i męcząca. Po trzech miesiącach zysk wyniósł... ok. 2 tys. zł. Kolportaż po raz pierwszy i zarazem ostatni powierzyliśmy Ruchowi.
W ostatnim numerze „spółkowym” z 18 stycznia 1999 r. w stopce widnieją następujące nazwiska: Maciej Drewniak, Jerzy Gasiul, Andrzej Górka, Dariusz Jendraszczyk, Renata Kubicka-Waśkiel, Mirosław Otolski, Józef Sakrajda, Agnieszka Sroka, Wiesław Szeląg, Roman Toboła, Jacek Warejko i Grzegorz Waśkiel.
Po jedenastomiesięcznej przerwie Temat się odrodził w postaci gazety bezpłatnej wydawanej najczęściej w cyklu dwutygodniowym. Stałem się wydawcą i naczelnym w jednej osobie. Skład w tym czasie robił mój syn Maciek, a druk odbywał się w Koszalińskich Zakładach Graficznych przy ul. Andersa.
Nakład wynosił 10 tys. egzemplarzy i był rozprowadzany w ok. 20 punktach na terenie miasta. Całość rozchodziła się niczym świeże pączki w ciągu kilku godzin.
Mankamentem bezpłatnej gazety było to, że pismo bardzo często nie trafiało do stałych czytelników a do przypadkowego odbiorcy, który w momencie dostarczania gazety właśnie robił w sklepie zakupy.
Potem nastąpiła epoka rozsyłania gazety pocztą do domów. Nie trwało to długo z uwagi na wysokie koszty.
Dokładnie od 23 stycznia 2004 roku Temat był drukowany w Pile w drukarni Agora przy ul. Krzywej.
Z koszalińskiej drukarni musiałem zrezygnować ze względu na niedotrzymywanie terminów, a także fatalną jakość druku. Tym razem nie musiałem już przywozić z drukarni całego nakładu. Od tego czasu skład odbywał się na miejscu w siedzibie redakcji, a następnie drogą elektroniczną przesyłaliśmy do Piły. Po likwidacji dwa lata temu tamtejszej drukarni - druk odbywa się w Warszawie.
Wróćmy jednak do 2004 roku. W tym czasie nakład wynosił 8 tys. i nadal gazeta była bezpłatna. Stale rosło jej znaczenie opiniotwórcze i informacyjne. Od początku jednym z głównych naszych zadań było upowszechnianie lokalnej historii takiej bez przemilczeń, przeinaczeń, a nawet fałszerstw.
Wszystko to powodowało, że swoją treścią gazeta doprowadzała szczególnie rodzimych postkomunistów (mowa raczej o potomkach pierwszych powojennych komunistów) do białej gorączki, czego dowodem był wytoczony mi proces.
Moja wina polegała na tym, że napisałem krytycznie o ichniej stronie internetowej zawierającej obsceniczne treści obrażające katolików. Wtedy też po raz pierwszy dane było mi poznać, co oznaczają tzw. „niezawisłe sądy”.
Akurat w tym przypadku najpierw zaczęło się od zamiany(!) pozwu (wiem o tym, ponieważ udostępniła mi jego pierwszą wersję jedna z sądowych, nieżyjących pracownic). Szybko się przekonałem na czym polegają sądowe procesy jak duże znaczenie mają adwokaci i ich przynależność bądź towarzyskie związki z „nadzywczajną kastą”, kiedy nawet w tej samej sprawie wydawano dwa diametralnie różne wyroki.
Przez lata narosła ich cała seria. Z reguły stroną skarżącą za „naruszenie ich dóbr osobistych” były lokalne tłuste koty ze świata lokalnej polityki. Paragraf dotyczący „naruszenia” jest niezwykle pojemny i zawiera wszystko czym się zajmuje lokalna prasa. Dobra osobiste to przykładowo nieświeże powietrze – każdy to czuł, ale nie wolno było o tym głośno mówić, a już najbardziej pisać. Mógł to być przekręt za nabycie i zbycie z pieniędzmi pod stołem, zdjęcie plakatu wyborczego, na którym nie było jakiegoś komitetu, niekorzystny wygląd na zdjęciu jakiegoś lokalnego bonzy, albo wynajem - podnajem mieszkań komunalnych.
Było tego całkiem sporo i nie mam zamiaru ich wyliczać. Jedno jest pewne, w sądach gazetowych wyrobników z reguły traktuje się z buta. To oni muszą udowodnić, że inkryminowany artykuł został napisany z „należytą starannością”.
Przez spory szmat czasu gazeta miała jedynie dwóch stałych piszących – niżej podpisany i Bogdan Urbanek. Potem do zespołu dołączyła Magdalena Szkudlarek-Szarkowska, Patryk Witczuk i nieodżałowany - Wojciech Jurczak.
W składzie redakcyjnym był Sławomir Włodarczyk, Zbigniew Ponichtera, Marcin Tadzik potem na krótko Krzysztof Subocz oraz Edyta Wieleba, Igor Siebert i Marzena Góra.
Dla porządku kronikarskiego należy dodać, że swoje felietony zamieszczali Tomasz Czuk, Maciej Gaca, Jerzy Hardie-Douglas, Andrzej Bratkowski, Wiesław Drewnowski, Wiesław Suchowiejko. Nazwiska wymieniłem niekonicznie w kolejności ich ukazywania się na naszych łamach.
Przy numerze oznaczonym jako 401 umieściliśmy napis – 1 zł. Gazeta bezpłatna przestała istnieć. Od tej pory mieliśmy już swoich stałych i wiernych czytelników, a i dochody gwarantowały bezproblemową spłatę druku.
Dobrym okresem dla gazety okazał się 2010 – rok związany z 700-leciem założenia miasta. Od tego też czasu Temat ukazywał się co tydzień. Oprócz wielomiesięcznego cyklu historycznego, wydaliśmy także plan miasta, zestaw okolicznościowych kartek pocztowych oraz kubków.
Co znamienne, mimo olbrzymich dotacji płynących z ratusza do tzw. niezależnych mediów - oprócz nas - tego rodzaju pomysł, aby uświetnić jubileusz miasta nikomu nie przyszedł do głowy.
W 2008 roku, w takiej formie jak dzisiaj, zaczęło się ukazywać wydanie internetowe Tematu.
Od tamtego czasu minęło ponad 10 lat. W ostatnich latach prasa papierowa wypychana jest przez portale internetowe, których wydawanie jest nieporównanie tańsze i łatwiejsze. Wystarczy zdjęcie - nawet bez podpisu.
Młode pokolenie nie czyta już (żadnej) prasy w wydaniu papierowym. Popularność zdobywa się także tym, czym do niedawna zajmowały się jedynie bulwarówki lub nieznani sprawcy bazgrząc na ścianie publicznej ubikacji. W takiej sytuacji, nawet najważniejsze dla lokalnej społeczności wydarzenie zostaje zdominowane przez pozostawiony na kuchence przypalony garnek.
Nie jest to zjawisko lokalne, ale ogólnopolskie. Pojawiają się i takie opinie, że za kilkadziesiąt lat prasa drukowana przestanie istnieć. Są też głosy odmienne - jakoby na rynku pozostaną pisma lokalne, które z niezwykłą zajadłością ostro są zwalczanie przez lokalne polityczno-gospodarcze układy.
Rzeczywistość jest raczej mało pocieszająca. Prasa lokalna spełnia wiele funkcji. Oprócz tej informacyjnej, postawotwórczej, pełni także rolę interwencyjno – krytyczną. Przede wszystkim integruje lokalną społeczność. A to jest właśnie dla nas, będących w tej części Pomorza od przeszło siedemdziesięciu już lat, najważniejsze do wykonania zadanie nasze i następnych pokoleń.
I tyle by było w encyklopedycznym skrócie o ponad trzydziestoletniej historii Tematu.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Szanowny Panie Redaktorze, te tysiąc mojego TEMATU to faktycznie Golgota. Brawo za upór, odwagę i słuzbę tym którzy myślą! K.S.
Chociaż mam wiele uwag do tego, co czasem publikujecie, podoba mi się że trzymacie cały czas swoją linię i wśród zalewu tego internetowego śmiecia w Szczecinku jednak jest co poczytać. Choć czasami powinniście się powstrzymywać od przechyłu w prawą stronę.
tak trzymać
Słabą stroną Tematu od zawsze były zdjęcia, ale z reguły jest to nadrabiane treścią. Teksty są różne, w większości widać że nie pisane kolanie. I za to plus.
Gratulacje i powodzenia na przyszłość !