
Dziś Trzesiecko jest areną zmagań wędkarskich, odbywają się zawody “Drapieżnik 2016”. Przy tej okazji jednak z podwójną mocą powróciła sprawa ranienia łabędzi przez wędkarzy. Pisaliśmy już o tym wielokrotnie. Ptaki mają poplątane żyłką skrzydła, powbijane haczyki w dzioby, płetwy.... Dziś ofiarą wędkarzy padła łabędzica, która w tym roku posiadła dziewiątkę potomstwa. - Proszę zobaczyć! Haczyk musiał się wbić w górną część dzioba łabędzia, ale został bestialsko, razem fragmentem dzioba, wyszarpany! Przecież wystarczyło odciąć żyłkę, gdy się zaczepiła - mówi z wyrzutem pan Stanisław, który wraz ze swoją żoną dogląda łabędzi na Trzesiecku. Zna ich zwyczaje, stan liczebny i bardzo często ratuje im życie. - Ile ta głupia żyłka z haczykiem kosztuje, żeby tak kaleczyć ptaka?
Ranną, zakrwawioną łabędzicę, straż miejska odwiozła do weterynarza. Po założeniu opatrunku, ptak wrócił na jezioro.
- Tego nie mógł zrobić wędkarz łowiący z łodzi podczas naszych zawodów - komentuje sprawę Andrzej Pilzek, prezes koła wędkarskiego “Jesiotr”. - Jeśli w ogóle to zrobili wędkarze, to łowiący z brzegu. Ale kto o zdrowych zmysłach celuje spinningiem w łabędzia? - Często jest tak, że ptaki z Trzesiecka, przyzwyczajone do dokarmiania, pływają przy łowiących wędkarzach i podjadają to, co tamci zarzucają na przykład “na grunt”. Plączą się przy okazji w żyłkę, robiąc sobie krzywdę.
foto: Piotr Łastówka
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie