
Felieton na okoliczność...
Dzieciństwo spędziłem w Szczecinku, konkretnie w kamienicy przy ul. Żukowa 76, uczęszczając do przedszkola kolejowego, Szkoły Podstawowej nr 1 do parafii Redemptorystów. W starych kamienicach nierzadko można było natrafić na przedwojenne gazety niemieckie i inne ciekawostki. W jednym z czasopism z pewnym zdumieniem zobaczyłem artykuły i rysunki dotyczące obchodów Święta Pracy w III Rzeszy, w Rejencji Koszalińskiej i w Neustettin. Starsze pokolenia w mojej rodzinie zdziwiły się, że ja się zdziwiłem. - Mniej oglądaj czterech pancernych i psa cywila, to się czegoś nauczysz – mawiała śp. babcia, która miała doświadczenia obozowe z sąsiadami Polski.
Święto Pracy w Szczecinku było bowiem najważniejszym świętem nie tylko Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, ale również Narodowo-Socjalistycznej Niemieckiej Partii Robotniczej!
Pochody, przemówienia, festyny i ataki na wrogów ustroju różniły się niewiele w obu ustrojach, raczej adresatami ataków na wrogów klasowych czy rasowych.
Te wszystkie fronty pracy, przedpłaty na volkswageny (fiaciki 125p), wczasy pracownicze, aktywy młodzieżowe… I rzecz jasna pochody! W niemieckim Szczecinku, hitlerowcy po spaleniu synagogi (co cieszyło się sporym poparciem mieszkańców) z pewną ostrożnością świętowali 1-Maja, bo pamiętali, jak tu rozprawiono się radami żołniersko-robotniczymi w 1918 roku, jak zleciała z ratusza szczecineckiego czerwona flaga. Społeczność tutejsza wychowana była jednak w pomorsko-pruskim drylu niekoniecznie lubiącą czerwoną flagę narodowych socjalistów.
- Towarzyszu Bruner, jak wam się podoba nasze miasto?
- zapytano kiedyś aktora Emila Karewicza. Jeden z bohaterów serialu „Stawka większa niż życie” odpowiedział podchmielonym aktywistom:
- Nie wiedziałem, że jesteśmy w tej samej partii towarzysze.
Podobną awersję do czerwonej flagi mięliśmy i my w PRL, lecz nam źle się to kojarzyło raczej z powodu tzw. bratniego narodu radzieckiego. Te szturmówki czerwone wyrzucaliśmy do krzaków za trybunę przy placu Nowotki, albo za blok (ten na tzw. schodkach) przy ul. Żukowa. Zapytałem kiedyś sp. Witolda Gładkowskiego - podczas oglądania kronik pierwszomajowych AKF-u szczecineckiego – po co nas dzieciaków spędzaliście na pochody i stadion.
- Jak to po co? Żebyście wielbili przyrodę i bronili prastarych piastowskich ziem, bo rzeczywistość była skomplikowana
- odparł zadumany. Rzeczywiście, ówczesna rzeczywistość była skomplikowana jak czyn społeczny na placu zabaw przy budynku Komitetu Miejskiego PZPR (obecnie parking przy Urzędzie Skarbowym). Czyn społeczny polegał na tym, że aktywiści posprzątali plac i postawili wagon towarowy jako magazyn dla sprzętu sportowego, ale sprzęt nie trafił a z wagonu szybko spontanicznie zrobił się wychodek. Zakłady pracy natomiast popisywały się przekroczonymi normami, a działacze partyjni kombinowali niczym w poemacie Towarzysz Szmaciak: „Ja w państwowy system rurek, wkręcić swój prywatny kurek. Najprzyjemniejsze momenty z uroczystości pierwszomajowych to popis orkiestry kolejowej, przemarsz uczennic z Medyka i stoiska z deficytowymi artykułami spożywczymi.
ŚWIĘTU 1 MAJA MÓWIĘ STANOWCZE NIE! Jakie wspomnienia mają Czytelnicy Tematu w zagadnieniu pierwomajskim?
Sławomir Szadkowski
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A propos poparcia dla nazistów na Pomorzu polecam mapy wyborcze z tego okresu. Artykuł świetnie napisany!
Szturmóweczkę się nosiło, wodza słuchało. Nie to co teraz... Gładkowski był najlepszym wodzem tego miasta.
Przepraszam za błędy stylistyczne i korektorskie. Natomiast te podobieństwa socjalistyczne są porażające. Bibliografia i przypisy udostępnię znajomym. Ukłony za konsultację dla sąsiadki z ul. Żukowa 76, modelki Agnieszki Martyny. Jeśli red. nacz. Tematu pozwoli, to felietoniki ulokalnione na 2 i 3 maja wrzucę. Slavus Jakob Szadkowski
ja i moja siostra nigdy nie szliśmy w pochodzie 1 Majowym ojciec nam nie pozwalał. Były kłopoty , ale dało się przeżyć.
Też????
Co tam u kandydata Krzysztofa T. zaginął? Nie wdać , nie słychać a krótka nóżka chodzi smutna.
Boi się, że postrzeli go szalona kobieta z WIOŚ.
Do pani Julianny. Krzysztof T. wraca z urlopu wraz z żoną i córeczką. Zajmuje się swoim biznesem i kolejnymi grantami europejskimi. Z tego co wiem, to cos nowego powstanie w Silnowie. Natomiast to nie jest problem, że został zmasakrowany w wyborach przez starych wyjadaczy lokalnych. Dwie kolejki w lipcu ustawią się w Bornem Sulinowie: jedna po zasiłki do Opieki Społecznej, druga do pani burmistrz (przypadkowo spotkaliśmy się na stacji benzynowej) po umarzanie podatków... Problem w tym, że ceny prądu i innych opłat czy podatków wzrosną drastycznie. Wtedy naśmiewajcie się z Krzysztofa T.
Pani burmistrz człowieka też poznaje się po tym jak potrafi wygrywać. Nie wiem po co ten triumfalizm. Przejrzeć pomysł konkurenta i te możliwe wdrożyć w życie.