
Ostatnie wybory parlamentarne i samorządowe pokazały, że Nowa Lewica traci poparcie. Na temat przyczyn tego zjawiska mówią głównie media sprzyjające Platformie Obywatelskiej - które z pozorowaną troską tak przedstawiają sprawę by Lewicę jeszcze bardziej osłabić, a wśród polityków umocnić przekonanie, że jakiekolwiek konkurowanie z PO jest złym pomysłem. Rzeczywiste przyczyny słabnięcia Lewicy są jednak całkowicie odwrotne.
Nowa Lewica nie miała tak dużego poparcia jak wznoszące się na populizmie PiS i PO. Jej pozycja była jednak w miarę stabilna. Pogarszająca się sytuacja zaczęła być widoczna po wyborach parlamentarnych w 2023 roku i samorządowych w 2024. Należy zadać pytanie - co w narracji lub medialnym wizerunku NL zmieniło się na tyle, by przynieść wyraźny spadek poparcia? Już z daleka widać jedną zmianę jaka wtedy się pojawiła - a mianowicie NL zaczęła przyklejać się do PO.
Już w 2022 roku w artykule Dlaczego PO chce zjednoczenia opozycji? ostrzegałem, że pomysł Tuska by Lewica (w skład której wchodzi m.in. Nowa Lewica i Razem) szła do wyborów w koalicji z PO - będzie korzystny tylko dla PO. Dla Lewicy oznaczałoby to utratę jednego z głównych jej atutów, jakim jest bycie alternatywą względem podobnych do siebie PiS i PO.
NL nie wystartowała w koalicji - ale Włodzimierz Czarzasty kuszony stanowiskami, postanowił wejść w koalicję po wyborach. W tym momencie NL zaczyna stawać się zależną od PO. Widać to zresztą w retoryce - gdzie kolejne postulaty powoli wyparowują. Przykładem może być polityka mieszkaniowa - gdzie przedstawiciele NL tacy jak Maciej Gdula, zaczęli popierać krytykowany wcześniej pomysł "kredytu zero procent". Pomysł którego skutek będzie przeciwny do wcześniejszych postulatów Lewicy, ponieważ spowoduje wzrost cen mieszkań, a więc i zmniejszenie dostępu do nich. Nawet tak charakterystyczny dla NL postulat rozdziału Kościoła Katolickiego od państwa, zaczął być przykrywany narracją wprost niemal wyjętą z ust Tuska - czego przykładem może być wywiad Super Expresu z Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, która brak większych zmian w tym temacie usprawiedliwiała tym "żeby nie działa się krzywda" księżom odchodzącym na emeryturę.
Pozbycie się cechy wyborczej alternatywy wzmocniło głównie Konfederację, która przejęła wizerunek takiej formacji. Nowa Lewica zaczęła więc silniej atakować Konfederację - głównie za katolickie elementy w jej polityce związane z aborcją - choć prokościelni politycy w PO, czy nawet we własnych szeregach jej nie przeszkadzają. Takie przyklejanie się do PO i robienie sobie wszędzie wokół wrogów obniża pozycję negocjacyjną Lewicy i jej zdolność kooperacji medialnej. Lewica staje się zależna od mediów wspierających PO - które w szerszej perspektywie nie będą Lewicy życzliwe. Kolejny problem jaki stworzyło wejście w koalicję, to włączenie się w odpowiedzialność za skutku rządów PO. Wszystko za co ludzie znienawidzą Tuska - a już jest tego sporo i będzie więcej - przyklei się też wizerunkowo do Lewicy. Kiedy więc społeczeństwo z anty-PiS przerzuci się znowu na anty-PO, Lewica może mieć duże problemy z merytorycznym angażowaniem się w kampanię.
Trzeba wspomnieć jeszcze o personalnym aspekcie przyklejania Nowej Lewicy do Platformy Obywatelskiej. PO rozbija od wewnątrz Lewicę decydując o posadach w ministerstwach, czy miejscach na listach wyborczych. Ci, którzy dostają miejsca i stanowiska, będą bronić związków NL z PO - bo to daje im mandaty i etaty. Ci którzy stracili przez to szanse na kandydowanie, albo zaczną być zwalczani wewnątrz partii jako element zagrażający interesom tych pierwszych, będą się buntować. W ten sposób NL nie tylko okroi siebie z działaczy - a więc widoczności, ale i odsłoni wewnętrzne konflikty, niszcząc swoją wiarygodność. Podobnie jak wiarygodność będzie odbierana NL wraz z każdym odebranym przez PO ministerstwem.
Jedną z niewielu rzeczy o które Tusk pozwala Lewicy głośno walczyć - to sprawa aborcji. To jednak nie jest wcale przysługa. Tusk - który wcale nie jest takim zwolennikiem liberalizacji prawa aborcyjnego, a jedynie wykorzystuje ten temat do ośmieszania Trzeciej Drogi i Lewicy. Wkrótce, wykorzystując spory między tymi dwoma formacjami, będzie mógł np. oskarżać je o niszczenie koalicji i tym samym ciche sprzyjanie PiS. A dlaczego temat aborcji też sam w sobie ośmiesza Lewicę?
Nie chodzi o to, że Lewica jest za liberalizacją prawa do aborcji. Problem w tym jak prezentuje się w mediach, gdy o tym mówi. W każdej partii znajdują się ludzie którzy ujmują jej powagi. W NL są to feministki, które w mediach uruchamiają się najchętniej właśnie przy temacie aborcji. Wskazują one, że w polityce trzeba najbardziej patrzeć na sprawy kobiet (czym zaprzeczają swoim hasłom o równouprawnieniu), a najważniejszą sprawą dla kobiet - a więc dla całej polityki - jest swobodny dostęp do aborcji i antykoncepcji. NL zaczyna więc się jawić jako partia obsesyjnie zafiksowana na seksualności oraz sprowadzająca kobiety - w tym swoje przedstawicielki - do istot, które nad swoją seksualnością nie panują.
Swoją drogą - samo rozkręcanie się na temacie aborcji przejawiające się w aborcyjnej roszczeniowości, by była ona dostępna jak najszerzej i za darmo - czyli za pieniądze publiczne, też nie robi Lewicy reklamy. Jest to bowiem domaganie się by społeczeństwo płaciło za brak odpowiedzialności grupy kobiet niepanujących nad swoimi popędami - w sytuacji, kiedy brakuje środków na cywilizowane leczenie poważnych dolegliwości. Przykładem może być tu brak środków na leczenie dzieci z zanikiem mięśni, czy też "leczenie" zespołu stopy cukrzycowej poprzez amputację i refundację protezy - bo jest to tańsze niż terapia lekami. Rodziny w których żyją osoby dotknięte istotnymi dla egzystencji problemami zdrowotnymi - a tych jest niemało - będą się czuły jakby ktoś im napluł w twarz, kiedy usłyszą, że trzeba znaleźć w NFZ pieniądze na kolejną aborcję dla kobiety, która nie panuje nad tym co robi.
Fiksacja wielu działaczy Lewicy na kobietach szczególnie absurdalna staje się tam, gdzie koliduje z powoływaniem się na równouprawnienie. Przeglądając wypowiedzi niektórych feministycznych przedstawicielek NL, można wręcz dojść do wniosku, że tak zwany "równy podział praw i obowiązków" polega na tym, że kobiety mają mieć prawa, a mężczyźni obowiązki. Problem aborcji na żądanie ma wiec być bardziej istotny niż np. dotykająca głównie mężczyzn bezdomność. Kobiety "muszą" zarabiać tyle co mężczyźni, ale już "nie można" stawiać im takich samych wymogów. Hasło "moje ciało, mój wybór" - ma się odnosić tylko do kobiet w kontekście aborcji, ale już nie do mężczyzn w kontekście przymusowej służby wojskowej. Temat służby wojskowej zresztą w ostatnim czasie nagonił NL sporo krytyków. Nie tylko przez przepełnione hipokryzją podejście do praw kobiet i mężczyzn, ale i przez naiwne i oszczercze usprawiedliwienia dla takiego pomysłu.
Przykładem może być tu Anita Kucharskia-Dziedzic, która sugerowała, że mężczyźni objęci przymusową służbą wojskową i wysyłani na wojnę, nie powinni narzekać bo w nagrodę będą mogli sobie pogwałcić. Z kolei Anna Żukowska przymusowy pobór usprawiedliwia dziecinną retoryką, że "ktoś musi służyć w armii" - choć jest raczej przeciwnikiem analogicznego argumentu przeciwników aborcji, mówiącego iż "ktoś musi rodzić dzieci". Znana jest przy tym też z opinii, że kobiety powinny mieć mniejsze wymagania w pracy przy takich samych wynagrodzeniach jak mężczyźni.
Do absurdalnych postulatów wygłaszanych przez działaczki Lewicy, a zakładających dyskryminację mężczyzn należy także wprowadzenie domniemania winy za gwałt - który ma umożliwić karanie w odniesieniu do nowej definicji gwałtu, rozumianego jako brak zgody. W tym wypadku każdy mężczyzna oskarżony o gwałt, musiałby udowodnić, że kobieta z którą miał kontakt wyraziła na to zgodę, albo że nie miał z nią żadnej styczności. Innymi słowy - jeżeli ktoś zostałby pomówiony o gwałt, ale nie miał nagrania lub innego twardego dowodu, że w danej godzinie był gdzie indziej i robił co innego - zostałby skazany jako winny zgwałcenia.
Żadna partia nie będzie zyskiwać poparcia opierając się wyłącznie na elektoracie samych tylko kobiet. Lewica zaś ogranicza sobie poparcie i tworzy wrogów wśród mężczyzn. Skala hipokryzji w traktowaniu własnych haseł o równości płci, doprawiona histeryzowaniem na temat złej sytuacji kobiet (sprowadzonej z kolei tylko do aborcji), sprawia, że Lewica - w szczególności działające w niej feministki - staje się memem o cechach politycznego bareizmu, z którego wszyscy zaczynają cisnąć bekę.
Jak napisałem wcześniej, w każdej partii znajdą się ludzie z głupimi pomysłami. Tu jednak pojawia się jeszcze jeden problem Lewicy. Lewica - a szczególnie NL - chce być widziana jako dziecinnie jednomyślna. Wzajemne przytakiwanie sobie - nawet w przypadku absurdalnych pomysłów - nie pozwala na korzystanie z konformizmu normatywnego wyborców, ponieważ Lewica jest za mała i ma zbyt małe poparcie. Jednomyślność zaczyna więc działać głównie na szkodę partii, bo przestaje ona być partyjną bombonierką, w której każdy znajdzie cos akceptowalnego dla siebie. No i oczywiście pisząc o różnorodności, nie mam na myśli brnięcia w przeciwną skrajność w postaci ideowego rozmycia - bo np. przedstawiciele Lewicy broniący katolickich wpływów, czy całkowicie ignorujący problemy pracownicze - też wyglądają źle.
Dużo przeciwników robi Nowej Lewicy również forsowanie szkodliwych dla Polski pomysłów dotyczących ochrony środowiska. Przykładem niech będzie wywiad jakiego udzielił Czarzasty dla RMF 24 w 2023 roku, w którym sugerował on, że pomimo iż Unia Europejska odpowiada za zaledwie 7 % emisji gazów cieplarnianych - to powinna wziąć na siebie ciężar przekonywania reszty świata do takiej polityki. Czarzasty unikał tu konfrontacji z faktem, że taka polityka ma destrukcyjny wpływu na przemysł - a więc w kontekście wojny gospodarczej między Chinami i Stanami Zjednoczonymi, państwa mające największy udział w emisjach, raczej nie dadzą się przekonać do pomysłów UE. Pokrętna polityka restrykcji zasłaniana argumentami o ochronie środowiska uderzy natomiast mocno w takie państwa jak Polska - a w szczególności w uboższych jej mieszkańców.
Podobnie jest z poparciem niektórych znanych polityków NL dla otwarcia Polski i EU na masowe przyjmowanie migrantów - co również uderzy w uboższe warstwy społeczne, ponieważ wszelkie zasoby, takie jak miejsca pracy, mieszkania, czy pieniądze na świadczenia socjalne - są ograniczone. Najbardziej eksponowani w mediach przedstawiciele NL przestają wiec być widziani tu jako ludzie troszczący się o los najuboższych i najsłabszych, a jako nowy rodzaj szlachty - która głównie dyktuje ludziom co muszą robić, jak żyć i czego powinni się zrzec. W ten sposób Nowa Lewica traci nawet pierwotny dla lewicowych formacji elektorat.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ha, ha, ha tak czytam i widzę, że Serafiński bardziej jest wierzacy niz niejeden praktykujący. A jak pan postrzega red. Łagockiego i jego konflikt z Zarodą i młodym Wezgrajem na koszalińskim podwórku (w Szczecinku lewicy nie ma i nie będzie) panie wszechwiedzący???