
To jeden z najwyższych pagórków rozsianych na płaskowyżu po północnym skraju stacji kolejowej. Roztacza się stąd widok na wschodnią część Szczecinka, z jego rozległymi ogrodami działkowymi, wtopionymi w dzielnicę przedwojennych domków jednorodzinnych. Nad zabudową dominuje masywny, siedmiokondygnacyjny elewator zbożowy. Zaraz za nim majaczy gdzieś na horyzoncie pojedynczy komin i wysoka wieża wchodząca w skład fabrycznej instalacji Zakładów Płyt Wiórowych.
Jednak najważniejszym elementem krajobrazu jest łukowo biegnący, podkreślony rzędem słupów telefonicznych, tor kolejowy. Akurat stację opuszcza pociąg towarowy.
Nie ukrywam, że to właśnie dla niego zostało wykonane zdjęcie. Parowa lokomotywa z rodziny oznaczonej jako TY (najprawdopodobniej 45), to największa z tych eksploatowanych przez PKP. Służyła wyłącznie do prowadzenia ciężkich pociągów towarowych. Właśnie z obfitym pióropuszem dymu, sycząc buchającą z boków parą, wyłania się zza łuku.
Skład jest całkiem pokaźny. Tuż za parowozem lekki bramkart z kierownikiem pociągu, a zanim wagony wypełnione śląskim węglem. Ostatnie wagony jeszcze wiją się niczym wąż, gdzieś tam pomiędzy stacyjnymi rozjazdami i zwrotnicami.
W tym miejscu jest już tylko pojedynczy tor. Biegnie wzdłuż domków jednorodzinnych, których znakiem szczególnym są ciemnobrązowe czarne deskowania szczytów. Nigdzie innej nie ma takich domów jak te przy ul. Kwiatowej, Wiejskiej, Szymanowskiego i Sienkiewicza.
Po lewej stronie rozległa zielona plama. To kolejarskie pracownicze ogrody działkowe rozciągające się wzdłuż ul. Leśnej. W tym miejscu horyzont zamyka szpaler wiekowych lip. Początek tej niezwykłej ze względu na ich wiek wyznacza przejazd kolejowy a koniec ginie w Lesiem Miejskim.
Przejazd z nierówną nawierzchnią wykonaną z kolejowych podkładów, łączy ul. Świerczewskiego z Leśną.
Z racji dużego ruchu pociągów, a przede wszystkim spuszanych z górki rozrządowej wagonów, na podniesienie szlabanów trzeba zazwyczaj długo czekać.
Tutejsi, choć to wbrew przepisom, sami podnoszą zapory i przemykają pomiędzy rozpędzonymi wagonami. Długie oczekiwanie na przejazd wielu zniechęca. Dlatego mimo, że to znacznie dalej, wolą jechać na Wybudowanie lub w kierunku Czarnoboru i Żółtnicy brukowaną polnym kamieniem ul. Waryńskiego.
Nic też dziwnego, że najczęściej z przejazdu korzystają głównie mieszkańcy okolicznych domów, a przede wszystkim użytkownicy ogródków kolejowych. Za przejazdem wąska, asfaltowa dróżka w cieniu pachnących o tej porze lip, biegnie najpierw łukiem ostro w górę. Na szczycie płaskowyżu przebiega obok trzech domków i dalej już tylko łagodnymi zakolami przemyka pośród pagórków.
Co chwilę mijamy polne dróżki dojazdowe prowadzące do pól i nielicznych domów a właściwie gospodarstw rolnych, rozsianych pomiędzy stacją a Lasem Miejskim.
Po prawej stronie zdjęcia, zza ogrodowych budek i foliowych tuneli, widać żuraw budowlany ustawiony gdzieś tam w okolicy ul. 28 Lutego i Warszawskiej. To czas kiedy były już pierwsze bloki osiedla Warszawsko-Chełmińskiego.
Kolorowy slajd powstał w lipcu 1978 roku. Na pagórku i przyległym terenie porastało jeszcze zboże. W 2019 roku już tylko krzewy i wysoka trawa. zza której niewiele widać. Cała ta okolica, mimo że leżąca od ludzkich siedzib niemal na wyciągnięcie ręki, od zawsze było krainą dziką i opuszczoną.
Dostać się tutaj nie jest i nigdy nie było łatwo. Jej naturalną, trudną do przebycia granicą jest wysoki nasyp z torem kolejowym do Białogardu, zaś od wschodu do Słupska. Wzgórze przecina sztucznie wyrobiony wąwóz, w którym zostały ślady po żwirowym podtorzu. Torów w tym miejscu nigdy nikt nie widział. Nawet nie wiadomo, czy kiedykolwiek istniała. Mogła łączyć trasę białogardzką ze słupską w ten sposób omijając szczecinecki dworzec.
W jakim celu przygotowano objazd, na trasie którego trzeba było wykonać, z dużym nakładem pracy kilkunastometrowej głębokości przekop? Być może trasa miała jakiś związek ze strategią wojskową. Ulokowaną na przedpolu Wału Pomorskiego stację kolejową w przypadku jej zniszczenia, można byłoby ominąć utrzymać połączenie zachód – północny wschód.
Dlaczego olbrzymiego przekopu nie ma na żadnej nawet najdokładniejszej mapie? Dlaczego zaniechano budowy tego połączenia? Najprawdopodobniej tego już się nigdy nie dowiemy. To jest jedna z wielu tajemnic naszego miasta.
Początek objazdu miał się znajdować przy nieistniejącym już przejeździe przy ul. Słupskiej. Przejazd znikł wraz z wybudowanym w tym roku (2019) wiaduktem nad nową obwodnicą S11.
Jeszcze w 1978 roku, kiedy robiłem to zdjęcie, przejazd zamykany był zaporami. Tuż obok usytuowana była dwukondygnacyjna nastawnia z czerwonej cegły, z czterospadowym dachem pokrytym dachówką. W tym miejscu dyżurował jedynie dróżnik. Sądząc po architekturze domku (podobny obiekt istniał do niedawna pomiędzy drugim i trzecim peronem) mógł powstać na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych.
Innym, nie mniej ważnym obiektem najprawdopodobniej zniszczonym podczas działań frontowych w lutym 1945 r. był ulokowany kilkaset metrów dalej, żelbetowej konstrukcji wiadukt. Kształt przyczółków oraz to co zostało z przęsła sugerują, że był to typowy wiadukt drogowy z lat trzydziestych. Ponieważ konstrukcja zbliżona była do tego typu obiektów, które powstawały na trasie tzw. berlinki - autostrady pomiędzy Szczecinem a Królewcem, ukuto legendę, jakoby właśnie tędy miała przebiegać.
Zgodnie z mapą drogową na rok 1939/40 projekt przewidywał poprowadzenie „berlinki” południowym skrajem jez. Wielimie. Nasyp a może estakada, miała przeciąć wielką Wyspę Wielimską i zatokę od strony miasta. Była to z jedna z dwóch, czy może nawet trzech wersji.
Wiadukt łączył biegnącą górą polną drogę, którego budowa, biorąc pod uwagę współczesne standardy, wydaje się podobnie jak przekop zupełnie zbytecznym przedsięwzięciem. Dodam, że nie był to jedyny tego rodzaju obiekt w pobliżu Szczecinka.
Kilka lat temu wyburzono pochodzący z czasów znacznie wcześniejszych, wiadukt na linii w kierunku Piły. Tamten także łączył leżącą na granicy administracyjnej miasta polną drogę (ul. Sosnowa) z leśną dróżką.
Wreszcie trzecią, nie mniej tajemniczą tyle, że bardziej współczesną budowlą, jest droga z płyt betonowych ułożonych wzdłuż kolejowego nasypu. Jej początek jeszcze trzy lata temu znajdował się przy przejeździe kolejowym na ul. Słupskiej. Dzisiaj akurat na tym odcinku ulokowano węzeł drogowy S11 Szczecinek Śródmieście.
Z „betonki” korzystają głównie rowerzyści, a także ci którzy chcą gdzieś nielegalnie wyrzucić swoje śmieci oraz młodociani amatorzy trunków tudzież innych używek. Po przerastanych trawą złączach między płytami niezbyt dobrze się jeździ.
Tajemniczy szlak z mocno zarośniętymi wysokimi krzakami i drzewkami poboczem powstał w latach 90. Była to droga montażowa służąca do budowy w tym miejscu kolektora sanitarnego. Jego powstanie umożliwiło połączenie ul. Kwiatowej z przyległościami do kanalizacji miejskiej, której do tej pory była pozbawiona.
Płytowy szlak kończy się tuż przy zawsze zamkniętych zaporach na przejściu przy torowisku od strony ul. Kwiatowej niewielkim placem. Ponieważ dojście w tym miejscu z racji wysokiego nasypu, jest dość karkołomnym przedsięwzięciem, szlak raczej nie cieszy się powodzeniem. Od jego użytkowania odstraszają również, niezwykle wysokie rosnące w tym miejscu pokrzywy oraz mocno zakrzaczony i zaśmiecony teren.
Dlaczego betonowej drogi montażowej nie zdemontowano? Kiedyś w ratuszu, kiedy jeszcze urzędnikom można było rozmawiać z lokalną gazetą, powiedziano mi, że jest to jedyny dojazd dla straży pożarnej na wypadek wiosennego pożaru tutejszych traw i trzcin.
Dzisiaj, z dopiero co oddanej do użytku obwodnicy, widać zarówno porośnięte wzgórze, biegnący w tym miejscu łukiem tor kolejowy. Tak jak przed laty, widoczny jest potężny masyw nieczynnego od dawna spichlerza przy ul. Armii Krajowej.
Tylko w miejscu ledwie widocznych na starym zdjęciu ZPW góruje teraz nad całą okolicą potężna konstrukcja Krono. W niebyt odeszły ogrody kolejowe i tego co żal najbardziej – lipowa aleja.
Potężna fabryka przybliżyła się do ludzkich siedzib. A może to tylko złudzenie?
Jerzy Gasiul
artykuł ukazał się w 958 wydaniu Tematu Szczecineckiego
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
W mojej ocenie "tajemniczy" tor nie był bajpasem omijającym Szczecinek, a tzw. trójkątem (być może nigdy nie oddanym do użytku), dzięki któremu można było obrócić lokomotywę, kiedy jeszcze nie było obrotnicy lub w przypadku jej awarii. Np. parowóz przyjechał z Piły przodem i przodem miałby wracać do Piły lub pojechać w kierunku Runowa Pom.
Bardzo żal pięknej lipowej \'" alei", którą wykończył znany truciciel. Na zdjęciu widać ja wpełnej krasie.
najmocniejszym parowozem na liniach pkp była lokomotywa serii ty-51 na licencji amerykańskiej o mocy 2160 KM