
Hurra! Mija kolejny rok! Jeszcze 365 dni temu nie wiedzieliśmy, co nam przyniesie. Najważniejsze, że jesteśmy starsi o rok – przynajmniej ten kalendarzowy. Cieszmy się i pijmy wino musujące, bo prawdziwy szampan (ten z Szampanii) jest niezwykle drogi i wcale lepiej nie smakuje.
A tak w ogóle, to człowiek jest dość dziwnym stworem. Niektórzy określają to bardziej dosadnie : niewydarzeniec, bo z niezrozumiałych powodów zauroczony jest upływającym czasem. Przecież finał życia każdemu wiadomy. Dlaczego zatem na odgłos bicia dzwonów, wieżowych zegarów, a także niezliczonej ilości fajerwerków, że oto kolejny już rok kalendarzowy życia umknął nam - z radości szalejemy? Szczęście nam dopisało? Skoro udało się przeżyć cały kolejny rok - to chyba tak. Owszem, na „Titanicu” także orkiestra grała do samego końca, ale bynajmniej nie z radości, a raczej dla dodania otuchy zarówno sobie jak i tym, którzy już nie mieli żadnych szans. Przecież część z nich była obrzydliwie bogata.
Z reguły w noworocznych życzeniach najczęściej pojawiają się dwa słowa: „szczęście” i „bogactwo”. Od razu wyjaśniam, że spostrzeżenia nie mają nic wspólnego z czarnowidztwem. Kiedyś, bardzo dawno temu zdarzyło mi się osobiście pojechać za Niemen. W miejscu tym przed wojną była Polska. Wtedy to właśnie usłyszałem, że u nas (znaczy u nich) nie jest źle, bo jest i kapusta, i kartofle, a od czasu do czasu nawet „sało” z uhodowanego po kryjomu „parsiuka” też się znajdzie. Ważne, żeby było co jeść. Teraz po latach wydaje mi się, że tamten świat był mniej skomplikowany niż dzisiaj.
Dzisiaj jesteśmy o tym przekonani, że jest „źle”, a na „dobrze” nie ma nawet nadziei. Z pewnością część z nas liczy na efekty tegorocznych wyborów parlamentarnych, w wyniku których nie tylko na wierzbie pojawią się gruszki, a nawet pieniądze z KPO. Te ostatnie zagwarantują nawet nam mieszkańcom gospodarczych peryferii nowe wiatraki, ścieżki rowerowe, dalszy rozwój elektromobilności i nowych ograniczeń związanych z tzw. ochroną klimatu. Przecież ten biznes musi się komuś opłacać. Takie są reguły. Ta ostatnia kwestia dla zwykłych ludzi jest najbardziej dotkliwa. Wiąże się bowiem ze wzrostem, a nawet pojawieniem się nowych dodatkowych, nigdy do tej pory nie istniejących świadczeń – patrz ceny za energię, wywóz śmieci, środki transportu itp.
W ostatnich dniach pojawił się na naszej leśnej polanie publiczny dystrybutor, eufemistycznie zwany stacją ładowania pojazdów elektrycznych. Nie jest przypadkiem, że usytuowano go w cieniu stacji serwującej paliwo ciekłe. Złą wiadomością jest to, że zabrakło funduszy na kolejne ekologiczne, czy jak kto woli, elektryczne autobusy. Przyznane dotacje okazały się zbyt skromne jak na możliwości tutejszych podatników.
Szkoda, że jak do tej pory wciąż utrzymuje się drakońskie ceny biletów na wodne tramwaje. Jak wiadomo są dwa i w momencie ich zakupu miały uzupełniać flotą autobusową i - jak to określano - miały zwiększyć potencjał ekologicznego transportu zbiorowego. Z bliżej nieznanych przyczyn obietnic nie dotrzymano. To dziwne zważywszy, że „darmowe” autobusy rocznie kosztują ok. 10 mln zaś stateczki … 2 proc z tej kwoty.
Wraz z nowym rokiem nie ma także powodów, aby zachwycać się dramatycznym spadkiem liczby mieszkańców. Jesteśmy w samym epicentrum, już od dawna wyludniającej się krainy rozpostartej pomiędzy Wybrzeżem, Gdańskiem, Szczecinem i Poznaniem. Tutaj ludzie się rodzą, dorastają a potem wyjeżdżą za chlebem. Tak jest i tak już zostanie. Jak nic wypada polubić coraz bardziej dziką przyrodę. Pojawiły się wilki, kormorany i wydry. Jeszcze nie ma niedźwiedzi i żubrów.
Czyż jest coś piękniejszego niż widok na zaśnieżone o tej porze roku leśne ostępy i pola, a także drzemiące pod lodową taflą jeziora? Ciszę zakłócają jedynie -ale za to niezwykle subtelnie- wiatrakowe śmigi napędzane wiatrem, tu i ówdzie ustawione na chwałę ekologów. Najlepiej się sprawdzają te znad morza. Wiatraki, no może raczej wiatrakowe fermy, widoczne są z odległości wielu kilometrów. Im wyżej -tym ich więcej.
To już stały element tutejszych krajobrazów. Mają wielu zwolenników głównie tych, którzy wydzierżawili, bądź sprzedali ziemię pod ich budowę. Na tle urokliwych pagórków i dolinek reprezentują się monumentalnie, niczym warszawski pałac im. Stalina. I również, jak ten ostatni, degradują krajobraz. Znawcy mówią, że ekologiczne, ponieważ wytwarzają „zieloną” energię jakże potrzebną do równie ekologicznych pojazdów. Jesteśmy więc z ekologią na ty. A dokładniej ona nam mówi – tych chamie.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Energia w jakiś sposób musi być pozyskiwana. Kominy elektrociepłowni wcale nie wyglądają lepiej. Farmy fotowoltaiczne są potrzebne, ale w sezonie zimowym nie generują dużo energii. Warto wykorzystywać wszelkie źródła ekologiczne zamiast paliw kopalnych.
Czym oswietlisz chałupę jak się zachmurzy i przestanie wiać? Lampy naftowej pewnie nie masz. Zostaną świeczki.