
Zwykle nie jest łatwo ustalić, kto jest autorem samozwańczych malunków na ścianach. w tym przypadku było inaczej. Grupka grafficiarzy postanowiła pożegnać stary rok, tworząc wątpliwej jakości dzieło. Wpadli przez pozostawione... ślady krwi. Co się wydarzyło?
W noc sylwestrową około godziny 3.00 kamery miejskiego monitoringu skierowały się w stronę grupy osób przebywających na placu Wolności. Na jednym z budynków wspomniana grupka tworzyła właśnie graffiti. Jak to zwykle bywa, twórcy dali drapaka tuż przed przyjazdem patrolu Straży Miejskiej.
Jeden z "artystów" został złapany na ul. Zamkowej. Ale chwilę później wpadł również drugi twórca bazgrołów. Wszystko przez ślady krwi, które znajdywały się przy budynku.
Czujnik strażnicy udali się na SOR, by sprawdzić, czy ktoś z otwartą raną przypadkiem nie zgłosił się tam chwilę wcześniej. Trafili w dziesiątkę, bo jak się okazało, w szpitalu właśnie opatrywany był drugi twórca malunku. Obaj mężczyźni zostali przekazani policji.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Wstyd przynosicie chuligani tworzącym murale. Tworzenie takiego dzieła trochę trwa. Co robił miejski monitoring?