
Kwestia obecności krzyży w instytucjach publicznych sprowadzana jest zwykle do problemu wyznaniowości i świeckości państwa. Tymczasem temat ten ma kilka warstw - i świeckość nie jest najbardziej problematyczną.
Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej - w art. 25, ust. 2 - stanowi, że władze publiczne zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych. W art. 25, ust. 1 mowa jest natomiast o tym, że kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione. Z kolei Ustawa o gwarancjach wolności sumienia i wyznania z dnia 17 maja 1989 r. - w art. 10 - stanowi, że Rzeczpospolita Polska jest państwem świeckim, neutralnym w sprawach religii i przekonań. Krzyż w instytucjach publicznych jest tego zaprzeczeniem. Po pierwsze - dlatego, że utożsamia państwo (w tym samorząd) z katolicyzmem czyniąc je nieneutralnym i stawiając je wyraźnie po stronie jednego wyznania. Po drugie - promuje religię katolicką instytucjonalnie i traktuje jakby była religią państwową - czym sytuuje ją na pozycji uprzywilejowanej względem innych wyznań.
Często stosowany jest w tym miejscu argument odnoszący się do zapisu Konstytucji w art. 54, wedle którego każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów. Tyle, że zapis ten dotyczy prawa obywateli, a nie charakteru państwa. To obywatel może sobie zawiesić w domu, albo na szyi krzyż. Zawieszenie go w Sejmie, szkole, urzędzie - to deklarowanie poglądów nie przez posła, nauczyciela, urzędnika, a przez całą instytucję, a za tym i państwo - a to koliduje z zapisami dotyczącymi jego bezstronnego, neutralnego i świeckiego charakteru.
To jednak tylko sam wierzchołek problemu z krzyżem, bo nie jest to tylko symbol wyznaniowy. Obrońcy obecności krzyża w publicznych instytucjach przedstawiają go jako wyłącznie symbol religijny wskazujący chrześcijaństwo. Został on jednak tam zawieszony w konkretnym kontekście, przez konkretnych ludzi i kiedy przychodzi o wskazanie czyją dominację symbolizuje - ujawnia się, że to symbol katolicki. Można zresztą spotkać się z powoływaniem na krzyż w retoryce odmawiającej miejsca w Polsce chrześcijanom np. wyznawcom prawosławia. Ze strony samego Kościoła pada też często argument, że krzyże w publicznych instytucjach są wyrazem ścisłego związku Polski i tutejszej kultury z katolicyzmem. Krzyż w szkole, czy urzędzie nie jest więc symbolem chrześcijaństwa, a katolicyzmu.
Katolicyzm to zaś nie tylko religia. O wierze w tym kontekście można mówić wtedy, gdy ktoś wyznaje jakiś system wierzeń i ewentualnie stara się żyć zgodnie z regułami wynikającymi z niego. Kiedy - jak w katolicyzmie - ktoś dyktuje innym jak mają żyć, samemu niekoniecznie się stosując do narzucanych zasad (z czego słynie np. kler katolicki), to nie jest to wiara, a polityka. Katolicyzm to więc nie - jak twierdzą niektórzy - religia mieszająca się w politykę, a doktryna polityczna forsująca własną religię. Elementy wyznaniowe pełnią tam rolę służebną względem potrzeb politycznych - a Bóg "chce" tam zawsze akurat tego, czego chcą biskupi. Sym samym symbol katolicyzmu jest symbolem politycznym, a dopiero za tym wyznaniowym.
Krzyż w urzędzie czy szkole sugeruje więc że instytucja ta utożsamia się z katolickimi postulatami politycznymi i je promuje. Gdyby w szkołach obok godła wieszano logo jakiejś partii (np. PO, PiS, NL), albo symbol jakiejś politycznej ideologii (np. komunizmu) - w większości przypadków uznano by, że to bezprawne, a nawet oburzające. Tym bardziej, gdyby był to symbol ideologii wrogiej wobec systemu demokratycznego lub negującej istotne dla ludzi wolności. Dlaczego więc krzyż może wisieć na ścianach w instytucjach publicznych? Dlaczego instytucje rzekomo demokratycznego państwa, mogą prezentować siebie z symbolem ideologii która demokrację potępia?
Co więcej - krzyż to symbol ideologii i instytucji głoszącej bardzo radykalne postulaty. Kościół Katolicki idzie bardzo daleko w swojej negacji wolności. Wszystkim którzy nie są katolikami odmawia prawa do wyrażania swoich poglądów, wyznawania swojej wary lub niewyznawania żadnej, do równego i godnego traktowania, do zawierania związków i wychowywania dzieci, do godnej pracy - a ostatecznie i odmawia im miejsca w społeczeństwie. Posługuje się przy tym dehumanizacją (przykłady podałem w artykule Dehumanizacja w retoryce Kościoła Katolickiego) i oszczerstwami - takimi jak sprowadzanie wszystkich niepodzielających katolickich poglądów do "komunistów" i "wrogów Polski". Krzyż w urzędzie czy szkole - to promowanie przez instytucję takiej oszczerczej i piętnującej retoryki oraz wyraz negowania miejsca dla niekatolików w państwie oraz w tej instytucji.
Nie raz zresztą sam spotkałem się z tego rodzaju ofensywną argumentacją stronników Kościoła, którzy twierdzili, że powinienem zostać deportowany do Rosji lub Izraela, albo że powinno się mnie wysłać do Auschwitz - ponieważ obecność krzyży w szkołach i urzędach stanowi o katolickim charakterze państwa, a w takim nie ma dla mnie miejsca. Obrońcy Kościoła pytają potem - w czym Ci przeszkadza krzyż? Ja więc zapytam - dlaczego mam prawo się oburzyć, gdyby ktoś zawiesił gdzieś w publicznym miejscu symbole nazistowskie, ale nie mam prawa mieć żadnych zastrzeżeń do symboliki katolickiej - chociaż jedne i drugie symbole są znakiem takich samych, ofensywnych wobec mnie narracji?
Wyprzedzając pytania i zarzuty zaznaczam iż uważam, że w instytucjach publicznych, podobnie jak krzyża, nie powinno umieszczać się w reprezentacyjnych miejscach też innych niepaństwowych symboli, takich jak: symbole partyjne, portrety (np. Jana Pawła II), historyczne symbole promujące ideę niekonstytucyjnego ustroju (np. falanga i emblemat NZW - symbolizujące ideę budowy państwa katolickiego), flagi innych państw (np. Watykanu, Ukrainy) - a także świeczniki chanukowe, flagi LGBT, loga zespołów muzycznych i drużyn sportowych, symbole organizacji i ruchów, czy loga komercyjne. Jedynymi symbolami jakie powinny być dopuszczalne, to flaga i godło Polski oraz w zależności od charakteru instytucji - flagi i herby samorządowe (np. miasta) oraz ewentualnie flaga Unii Europejskiej.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Wyraźnie nie chodzi o deklarowaną bezstronność, tylko o dyskryminowanie ludzi wierzących w Boga. Zarządzenie Trzaskowskiego jest sprzeczne z wyrokiem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu z 18 marca 2011 r. w sprawie Lautsi przeciwko Włochom. Mieszkająca w Włoszech Finka domagała się przed krajowymi i europejskimi sądami usunięcia krzyży ze ścian w szkole, do której uczęszczały jej dzieci. W ostatniej rozprawie przed Trybunałem w Strasburgu prawa do obecności krzyża bronił prof. Josepf Weiler – ortodoksyjny Żyd. Przekonywał, że w Europie krzyż jest tak mocno wpisany w jej system wartości, że ściana, z której zdejmie się krzyż, nie będzie przestrzenią neutralną, tylko ścianą, z której zdjęto krzyż! W chrześcijańskim kraju zdjęcie krzyża jest zawsze aktem wrogości nie tylko wobec chrześcijaństwa, ale także wobec kultury i tożsamości narodu. Trybunał w Strasburgu przychylił się do tej argumentacji, stwierdzając, że w państwie takim jak Włochy obecność krzyża w przestrzeni publicznej nie godzi w prawa człowieka.
100% racji. Nie chodzę do kościoła, ale nie mam nic przeciwko krzyżom.
Niech zatem wiszą wszystkie symbole religijne, w tym również krzyże innych wyznań chrześcijańskich, różne od katolickiego.
Stefek - niezalogowany 2024-05-25 20:17:01 niech wiszą wszystkie: najlepiej sierp i młot wraz ze swastyką oraz pentagram satanistów. Bez kultury chrześciajańskiej, której nie uznajesz byłbyś niewolnikiem na folwarku u nadpana.
Może i autor ma rację, może nie. Ja widzę wchodząc do instytucji publicznych i nie tylko widzę kalendarze i zegary wielkie ....................... aby do..........
A ja dodam jako Prawdziwy Polak, uwielbiający kiełbasę z grilla, discopolo i bicie żony po pijaku że autor tego artykułu będzie się smażył w piekle za takie bluźnierstwa na temat krzyża na którym raczy wisieć sam król polski.
Skandaliczne rozporządzenie prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego wywołuje sprzeciw nawet u znanego z liberalnych poglądów ks. Kazimierza Sowy. Już kilka dni temu na łamach „Gazety Wyborczej” pojawił się artykuł ks. Kazimierza Sowy, w którym podkreślał on, że „prezydent stolicy wcale nie jest neutralny”. Duchowny wskazał na kontrast pomiędzy walką z symbolami religijnymi a zaangażowaniem w promowanie społeczności LGBT. - „Nie mam pretensji do prezydenta Trzaskowskiego, że swoje osobiste sympatie lokuje raczej po stronie środowisk liberalnych i lewicowych, udzielając poparcia i pojawiając się na kolejnych paradach środowisk LGBT+. To jego wybór, podobnie jak wyborem jest zdystansowanie się od środowisk i organizacji o charakterze chrześcijańskim czy wręcz religijnym” - podkreślił „nieformalny kapelan PO”, jak ks. Sowę określają niekoniecznie życzliwi mu komentatorzy. Dalej przypomniał, że Trzaskowskiemu tymczasem „nie przeszkadza mu tęczowa flaga na budynku miejskim albo znana ze Strajku Kobiet (i bynajmniej ideowo nieneutralna) błyskawica, ale przeszkadza religijny symbol na ścianie urzędu”. To uczynienie ze swojej ideologii sztandaru, pod którym wszyscy muszą maszerować Dziś ks. Sowa kolejny raz wypowiedział się na temat zarządzenia prezydenta Warszawy w programie „Gość Poranka” na antenie TVN, gdzie gościł razem ze swoim bratem, posłem Koalicji Obywatelskiej Markiem Sową. Prowadząca program stwierdziła, że celem Rafała Trzaskowskiego jest „realizacja postulatu świeckiego państwa”. LIBERALNY KSIĄDZ ODPOWIEDZIAŁ - „Skąd! Nie próbuje realizować żadnego postulatu świeckiego państwa, po stronie Trzaskowskiego też są ludzie, którzy mają tylko jeden cel w swoim życiu, czyli po prostu ze swojej pewnej ideologii uczynienia sztandaru, pod którym wszyscy muszą maszerować” - powiedział duchowny. Podobne stanowisko zajął poseł Marek Sowa. - „Byłem marszałkiem województwa. W życiu by mi do głowy nie przyszło, bym meblował biuro któregokolwiek urzędnika. To od niego zależy, czy sobie postawi tam krzyż, zdjęcie żony czy cokolwiek innego” - podkreślił. - „Tu nie chodzi o kwestie państwo-Kościół. Jeśli osoby mają taką potrzebę, chcą mieć [krzyż], bo w czymś im to pomaga, to mają do tego prawo i wydaje mi się, że gospodarz czy szef jednostki im tego nie zabroni w każdym miejscu pracy”
popieram, symbole religijne w prywatnej przestrzeni oraz w miejscach kultu. W końcu mamy państwo świeckie a nie Iran.