
felieton ukazał się w 780 wydaniu Tematu Szczecineckiego
Niedawno na tych łamach mój szef, wydawca Tematu dokładnie wyjaśnił oraz udokumentował na przykładach, co znaczy słowo „przepis”. No, bo przepis jest przepis. Wszystko proste jak konstrukcja wiadra. Możesz człowieku pęknąć ze złości na bzdury w nim zawarte, a on zawsze będzie górą, nad tobą, szaraku.
Otóż nie tylko moim zdaniem, w tym punkcie zaczyna się przedmiotowe traktowanie człowieka. Staje się on przedmiotem, bezpłciowym modemem jakimś, a nie podmiotem, z którym trzeba się liczyć, z którym należy szczególnie się cackać, ponieważ bez niego urząd i jego pracownicy mogą przestać istnieć. Taka idea, powiedziałbym, w demokracji bezprzymiotnikowej, a taką podobno mamy. Poszedłem tropem podjętym przez szefa, ponieważ z braku miejsca zapewne nie wspomniał o procedurze, która musi towarzyszyć przepisowi każdemu.
Procedura – to jest to, jak nie przymierzając, coca-cola, żarówka lub inne wynalazki ostatnich stuleci. Za złamanie procedury można trafić do więzienia. Byłbym jednostronny. Dzięki procedurze można zza kratek wyjść. Tak poucza nas przykład pewnego prawnika z Gdańska. Tamże główny podejrzany o okradzenie kalek na trzynaście milionów złotych oraz kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą wyszedł z aresztu za kaucją, gdy jego wspólnicy nieco mniej mający na koncie łamania prawa, siedzą za kratkami i siedzieć będą. Zachodziła bowiem obawa, że zatrzymani zaczną mataczyć, porozumiewać się by zeznania brzmiały wiarygodnie i się nie różniły. W związku z tym należało ich odizolować od siebie. Główny podejrzany niejako samoczynnie został wyizolowany, on na wolności, oni w pudle i tym samym zmowa oskarżonych nie wchodzi w grę. Rzecznik sądu dokładnie tłumaczył postanowienie sędziego, powołał się na procedurę właśnie. Czynił to w sposób zawiły, zapewne jednak nie dla wszystkich, bo wedle najnowszych badań zaledwie – tak usłyszałem od uczonej głowy na ekranie telewizora - siedem osób na dziesięć nie rozumie, o czym mówią w wiadomościach. Trzy rozumieją i to wystarczy. To nawet edukacyjny sukces mediów, panującego systemu, rządu partii.
Ludziom starym, niedołężnym korzystającym ze służby zdrowia na dźwięk słowa procedura łza w oku nieraz się zakręci lub scyzoryk samorzutnie otworzy w kieszeni. Bo procedurę (badań, kuracji, stosowania medykamentów – niepotrzebne skreślić) w pełni stosowano, a pacjenta dalej boli. A bywa, że procedury przestrzegano, a pacjent rozstał się z tym światem. W dodatku na schodach szpitala, do którego – zgodnie z przepisem oraz procedurą – go nieprzyjęto. Dochodzenie umorzono, ponieważ zachowane zostały wszystkie procedury. Nie, nie pomyliłem się. Procedura wynika z procedury, a całościowo z przepisu, który jest przepisem i już. Nie, nie zwariowałem Nie opowiadam tu snu pijanego wariata, jedynie odmalowuję rzeczywistość. Rodzina zmarłego nie została jednak pozostawiona ze swym nieszczęściem sobie samej - otrzymała pouczenie-informację, że może dochodzić odszkodowania w sądzie. I znów zgodnie z procedurą postępowania w takich wypadkach. Znając życie oraz tempo pracy młynów sprawiedliwości, a także wiedząc, iż żaden ekspert z zawodu lekarz nie obciąży w sposób jednoznaczny kolegi po fachu – rodzina, być może da spokój. I o to biega! Jako że umarłego krewnego żadne odszkodowanie do żywych nie przywróci. A przede wszystkim zastosowanie wszelkich procedur pozytywnie oceni Temida.
Znacie? – Znamy! No, to posłuchajcie: Starość nie radość - przed laty wysiadł mi kręgosłup. Ostatnio dolegliwość się nasiliła. Zacny i wiele fachowy pan doktor w poradni specjalistycznej przy ul. Polnej skierował mnie na zabiegi rehabilitacyjne. Ale najpierw – zgodnie procedurą – musiałem zabrać cenny czas pani doktor rodzinnej, (kwitek skierowania do neurologa, kwitek na prześwietlenie wyż/wym. kręgosłupa), potem odczekać w kilkudniowej (tylko!) kolejce do neurologa. W przychodni rehabilitacyjnej zaproponowano termin zabiegów dokładnie za rok – sierpień 2016. - Prywatnie, to szybciej? – zapytałem.
– Oczywiście, za kilka dni. Niedrogo, wychodzi 26 złotych dziennie za cztery zabiegi.
– Dla jednych niedrogo, dla innych... - zacząłem filozoficznie i zamknąłem się zaraz.
– Ale, ale – rzekło miłe dziewczę - ma pan skierowanie na NFZ, to muszę pana zapisać na przyszłoroczny termin, za rok.
– Taka jest procedura? – zapytałem.
- Tak, taka.
– A jak nie doczekam i kopnę w kalendarz – zażartowałem ponuro.
– To pana się skreśli.
- Zgodnie z procedurą, czego nie daj Boże – dodałem od siebie. Amen.
Wojciech Jurczak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Tyle lat - 60-pare - zyje w przeswiadzczeniu, ze otaczający mnie swiat podlega pozytywnym przekształceniom i udoskonaleniom, dzieki madrym wynalazkom. Za taki uwazalem m.in. procedury, których wartość doceniłem podczas służby wojskowej. I oto spotykam przypadek, opisany przez Waszego felietoniste, ze procedury to samo zlo i w ogole ""na drzewo"". Mogę się tylko domyslac, ze tekst jest wynikiem frustracji, po wyeliminowaniu przez procedury PT Autora z jakichś ważnych staran. Bardzo wspolczuje, lecz pragne zauwazyc, ze rzeczorye procedury zostały wymyślone przez ludzkość n.p. w celu uporzadkowania i ułatwienia zycia ludziom stojącym w kolejce do trudnodostępnych dobr. Albo uruchomienia mechanizmow o dużym stopniu komplikacji i niebezpiecznych skutkach używania tychże przez osoby niepowołane. Może to wygląda na lopatologie, lecz ja tam doceniam i staram się szanować procedury, co tez polecam PT Autorowi niniejszego feletonu