
felieton ukazał się 20.10 w tygodniku Temat
To było to już kilka tygodni temu, ale wciąż mam w pamięci wyjątkowo paskudnie prowadzoną dysputę podczas sesji Rady Miasta. Niegdyś tego rodzaju swary uchodziły, ale tylko wtedy kiedy towarzystwo było już mocno wypite i między szynkwasem a drzwiami można było mówić co ślina na ozór przyniesie. Obyczaje upadają i dzisiaj można usłyszeć to publicznie i u całkiem trzeźwych osobników.
Słowo "trzeźwy" może być z mojej strony pewną nadinterpretacją. Otóż jest takie pojęcie, jak trzeźwy osąd, a więc pozbawiony przy tym napastliwości, zaciekłości, by nie powiedzieć, nienawistnej furii. Wówczas uwagi typu: "wiem co pan myśli" z pewnością by nie padły. Dotąd sądziłem, że polemika ma to do siebie, że poglądy wyraża się werbalnie a więc nie myślą. Nie wierzyłem, że kiedykolwiek orwellowska "myślozbrodnia" miast 1984 roku, może być argumentem w 2016 roku.
Należy jedynie ubolewać, że nowy patron dawnej Preußischer Straße, potem 9 Maja, a teraz Władysław Bartoszewski został użyty instrumentalnie. Tak już w życiu zbiorowości jest, że są zwolennicy i przeciwnicy. Jeśli jedni i drudzy nie mogą dojść do porozumienia, to po prostu proponuje się inną nazwę lub innego patrona. Wszystko w imię poważnego traktowania głosu ludu (demos) choćby liczonego na 15 osób, bo tylu tej ulicy mieszkańców podpisało się pod protestem. Sądzić można, że reszcie mieszkańców jest to najzupełniej obojętne. Mogą się co najwyżej teraz zżymać, że będą musieli zmieniać dowody osobiste i prawa jazdy.
W tym miejscu chciałbym przytoczyć fragment wypowiedzi W. Bartoszewskiego opublikowanej w wywiadzie rzece autorstwa Michała Komara. Ludzie zachowują się albo przyzwoicie, albo nieprzyzwoicie. I to jest podział elementarny. Nauczyło mnie życie, że ludzi nie wolno oceniać według ich sympatii czy poglądów politycznych.
Nie oceniam, czy aby na pewno ci, którzy byli za – powtórzę traktując wielką osobowość jaką jest niewątpliwie nowy patron ulicy instrumentalnie, czy ci mający i powołujący się na list mieszkańców, inne zdanie. Zarówno i jedni i drudzy zachowali się cytując Mistrza - nieprzyzwoicie.
W radzie są dwa ugrupowania. Regułą jest, że jak wy tak – to my tak. W przypadku zmiany nazewnictwa mieliśmy do czynienia z tego rodzaju postawą. Zgodnie z ustawą do zmiany wojewoda zakwalifikował, nie wiedzieć z jakich powodów, jedynie dwie ulice. Tą drugą była ul. Boh. Stalingradu. A swoją drogą tęgi łeb musiał mieć kiedyś jakiś politruk, wymyślając taką właśnie nazwę. W ten sposób uhonorował zarówno obrońców jak i napastników – jako, że po obu stronach niewątpliwie byli bohaterzy. Przez 70 lat nikt do nazwy, oprócz naszej gazety, nie miał najmniejszych zastrzeżeń. Powtórzę: do tej pory nie można było tego zmienić, bo głosy wątpiących traktowano niczym zamach na najświętszą świętość co to "odmieniła losy wojny".
Tym razem oficjalnie, jako pierwsze poważył się na to jeszcze kilka miesięcy temu tutejszy PiS. W miejsce enigmatycznych "bohaterów" zaproponował uhonorowanie rotmistrza Witolda Pileckiego. Rządząca miastem PO propozycję przyjęła i być może dla "równowagi" – znając poglądy w tej sprawie przeciwników - zrobiono to, co zrobiono. Zrobiono to więc z premedytacją, ponieważ nie chodzi o zasługi, a raczej o poglądy polityczne, którymi W. Bartoszewski u kresu swego życia się obnosił. Tak już jest, że większość ludzi pod koniec swego życia dziwaczeje - zdarza się też starcza demencja, a nawet sam Alzheimer. Różne choróbska się trafiają. To są przypadłości niezależne od naszych życiowych dokonań i z tego powodu nie ma co się burzyć.
Nie wiem z jakich ważnych powodów zachowano nazwę ul. 1 Maja. No bo jeśli 9 Maja, to dlaczego święto – w tym miejscu posłużę się cytatem "pracujących miast i wsi"- zostaje? Już dwadzieścia z okładem lat temu, w całkiem niedalekiej za to bardzo lewicowej Bydgoszczy zmieniono, znaczy powrócono, do dawnej nazwy i ul. 1 Maja stała się na powrót ul. Gdańską. Tam mogli to zrobić, a dlaczego nie u nas? Otóż, już bardzo dawno temu ulica ta nazywała się KIietzstrasse a mówiąc po naszemu ul. Kiecz. Od razu tłumaczę, nazwa tak samo dobra jak ul. Bugno (również historyczna). Gdzieś pod koniec XIX w. chcąc zatrzeć ślady pierwotnych mieszkańców naszego miasta nazwę zmieniono. Po wojnie już do tego nie powrócono, jako że Kaszubów uważano za zniemczonych Polaków. Może miast powszechnie znanych i dzielnych mężów, którzy ze Szczecinkiem nie mieli nic wspólnego, warto zaproponować coś bardziej swojskiego – lokalnego?
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie