
artykuł ukazał się 12.11 w Temacie Szczecineckim
O niegdysiejszym Rynku, a od 70 lat placu Wolności, pisałem w tym miejscu już wielokrotnie. Miejsce to zostało utrwalone na setkach widokówek i pocztówek. Dlaczego kolejny raz? Ponieważ już w tej chwili można powiedzieć, że oba zdjęcia są archiwalne. Jedno z nich zostało wykonane w latach 60 ubiegłego wieku, kiedy na środku placu królowało rondo, a drugie 30 października 2015 roku w przededniu rozpoczęcia trzeciej już po wojnie przebudowy. Wystrój placu kształtowano w różnych epokach, dlatego za każdym razem przystosowywano jego funkcję do aktualnych potrzeb wynikających z układu przestrzennego miasta.
Pierwszym polskim mieszkańcom Szczecinka ówczesny Markt (Rynek), którego południowa pierzeja składała się z w znacznej części z parterowej zabudowy był miejscem, gdzie krzyżowały się cztery główne ulice – Zamkowa, 9 Maja, 1 Maja i Stalina (nazewnictwo z lat 40). Jego charakterystycznym elementem była wysoka, żelbetowa latarnia, która po wymianie żarówek na jarzeniówki (ok. 1960 r.), a następnie na rtęciówki, przetrwała do początków lat 90. Na terenie miasta tego rodzaju latarnie stały jedynie przy kilku najważniejszych w mieście skrzyżowaniach np. przy zbiegu ul. Kościuszki z ul. Koszalińską, przy skrzyżowaniu ul. Bydgoskiej z Mickiewicza, na placu Wazów, przy „małej” poczcie na pl. Przyjaźni oraz przy skrzyżowaniu ul. Słowiańskiej z ul. Leśną (potem Świerczewskiego). Placowa latarnia służyła także jako drogowskaz, wszakże w tym miejscu krzyżowały się drogi wyjazdowe w kierunku Koszalina, Połczyna, Szczecina i Piły. Ponieważ ul. 9 Maja była jednokierunkową, w kierunku Słupska trzeba było jechać ul. Środkową, przemianowaną potem na ul. Powstańców Wlkp.
Wypada też wspomnieć, że do chwili pierwszej przebudowy placu, to właśnie tutaj znajdował się „dworzec” PKS. Dokładniej były to stanowiska postojowe dla autobusów odgrodzone od pozostałej części placu rzędem słupków z łańcuchami. Po wybudowaniu na środku placu ronda, przeniesiono go pod dworzec PKP lokując kasy w parterowej budce. Pod tym względem jego funkcja była znacznie bardziej nowoczesna niż dziś.
Archiwalne widokówki w wersji kolorowej i czarno-białej pochodzą najprawdopodobniej z ok. 1968 roku. Z całą pewnością zdjęcia zostały wykonane wiosną, o czym świadczą posadzone na rondzie bratki. Wraz z nadejściem lata, zwyczajowo rondo przyozdabiano kolorowym, kwietnym dywanem. Skrzyżowanie z ruchem okrężnym na placu Wolności pojawiło się ok. 1966 roku. W tamtym czasie nie było jeszcze obwodnicy, a cały ruch tranzytowy łącznie z pojazdami ciężarowymi(!) odbywał się właśnie tędy.
Na wieży ratuszowej, nie widzieć z jakiego powodu, przez bardzo długi czas oryginalny herb w postaci płaskorzeźby przesłaniał znacznie od niego większy malunek na płycie pilśniowej. Herb został przesłonięty podczas obchodów w 1960 r. związanych z 650 rocznicą założenia miasta. Uwagę zwraca także bardzo duża ilość tabliczek przy drzwiach – to dowód, że w ratuszu mieściło się nie tylko Prezydium Miejskiej Rady Narodowej (to taki ówczesny Urząd Miasta), ale także miejskie instytucje i jego agendy. Po lewej stronie na samym dole widnieje marmurowa tablica, która kilkadziesiąt lat potem wzbudzała wiele kontrowersji. Widniał na niej propagandowy napis nawiązujący do przeszłości Szczecinka: „Byliśmy, jesteśmy, będziemy”. Mocno uszkodzoną tablicę zdjęto bez rozgłosu (potem upominali się o nią radni SLD) dopiero w połowie lat 90.
Tak jak kiedyś tak i dzisiaj ładnie prezentują się dwie kamienice pod „piętnastką” i „szesnastką`. Przez kilkadziesiąt lat w tym miejscu mieścił się niezapomniany i nieodżałowany – Bar „Poranek”. Dzisiaj w tym miejscu znajduje się lokal gastronomiczny o takiej samej nazwie oraz punkt obsługi klientów telefonii komórkowej. 3 maja 1997 roku na ścianie kamienicy pod „szesnastką” została odsłonięta tablica poświęcona pamięci represjonowanych Juliana Chodoruka, Bronisława Kopacza, Antoniego Lewańskiego, członków PSL za zorganizowanie 3 maja 1946 roku wielkiej patriotycznej manifestacji mieszkańców Szczecinka i okolic przeciwko komunistycznemu terrorowi. Tablica, której treści i projektu jestem autorem, wywołała w momencie jej umieszczenia protesty ze strony właściciela nieruchomości oraz tych, którzy czuli się spadkobiercami komunizmu. Dzisiaj już nikt jej nie neguje.
Plac przeobraził się kolejny raz w latach 1992-1995. Stało się to w dwóch etapach. Najpierw zamknięto ruch kołowy ze strony ulic „majowych”, a po kilkunastu miesiącach ul. Zamkową i ul. Boh. Warszawy. Plac został gruntownie przebudowany a jego ostatnim elementem była budowa fontanny. Byłem autorem (jako pracownik Budoprojektu) projektu jego przebudowy. Zanim do tego doszło, trzeba było przekonać urzędników, że zamknięcie ulic nie spowoduje tragedii związanej z brakiem dojazdu dla straży pożarnej czy pogotowia, spółdzielni mieszkaniowej, że jednak nie jest to właściwe miejsce na parking dla mieszkańców z tutejszego bloku itp. Z tego powodu doszło niemalże do wojny. Nazwiska ówczesnych oponentów, którzy nie wyobrażali sobie tego miejsca bez ruchu kołowego i parkingu z litości przemilczę. Ważne, że ideę przebudowy poparł burmistrz Marian T. Goliński i dzięki niemu można było zmienić funkcję placu i przełamać małomiasteczkową mentalność ówczesnych ludzi na świeczniku. Potem były ochy i achy, ale o początkach pamięta już niewielu.
Najwięcej sprzeciwów wywołała jednak budowa fontanny. Najpierw jej lokalizację oprotestował ówczesny kierownik Urzędu Rejonowego, potem tutejszy artysta rzeźbiarz, który proponował umieszczenie w wodotrysku rzeźby gryfa... Problem w tym, że na fontannę nie było w kasie miasta pieniędzy, ale akurat o tym nikt nie chciał nawet słyszeć. Ostatecznie stanęło na tym, że zgodnie z koncepcją(!), a nie projektem technicznym, wykonano jedynie misy, reszta powstała z powszechnie dostępnych i w miarę tanich materiałów. Najgorzej wyszło z tym, co w przypadku fontanny było najważniejsze – dyszami. Otóż cała instalacja wodna została zaprojektowana przez osobę, która do tej pory nigdy takich rzeczy nie robiła. Był to swego rodzaju eksperyment i co tu dużo mówić, bardzo szybko okazał się nieudany. Głównym elementem fontanny (potem nazwano go, powszechnie wyszydzanym „elementem wodnym”) miała być woda, a dokładniej obfity wodny bukiet. Zamiast potężnych strumieni, właśnie z tego powodu misy miały dość znaczne gabaryty, woda ciurczała niczym z niedokręconych kranów. Późniejsze próby naprawy lub nawet wymiany dysz, niczego już nie dały. Prawdę mówiąc, fontanna okazała się obiektem pechowym już przy jej narodzinach. Otóż po wytyczeniu w terenie, niemalże w ostatnim momencie musiano przesuniąć jej oś o kilka metrów. Stało się tak, ponieważ jak się okazało w tym miejscu placu istnieje o najwyższej dokładności reper, który wchodzi w skład geodezyjnej osnowy podstawowej kraju.
Plac Wolności wyłożony kolorowymi (niegdyś) kształtkami betonowymi i specjalnie tylko dla tego miejsca zaprojektowanymi latarniami, odchodzi do historii. Jego mocno okaleczona nawierzchnia, dodatkowo na skutek fanaberii jakiegoś urzędnika, wysmarowana żółtymi liniami, przetrwała nieco ponad dwadzieścia lat. Za rok o tej porze będzie już zupełnie inaczej.
Jerzy Gasiul
Zdjęcia z opisami w galerii poniżej
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie