
felieton ukazał się 25 czerwca w tygodniku Temat
Kilka dni temu, dwudziestego czerwca, Niemcy po raz pierwszy w historii obchodziły uroczyście Dzień Pamięci o Wypędzeniach. Fakt ten uszedł uwadze naszych mediów tak zwanego głównego nurtu. Uroczystość w Berlinie nie zainteresowała żurnalistów rządowego wsparcia ze względów zrozumiałych. Zagrożenie nadchodzące ze Wschodu, ich zdaniem powtarzanym aż do upojenia, jest tak ogromne, że szkoda zawracać głowę czymkolwiek innym. Tu manewry w Drawsku i Żaganiu oraz zapewnienia NATO, że nie oddamy ani guzika (od garnituru pana ministra wojny, tj. obrony?) i nikt nam nie zrobi nic.
W opiniotwórczych tygodnikach niemieckich o pierwszym święcie wysiedlonych Niemców i wynikach sondażu, o którym za chwilę – głośno. Nawet bardzo. Otóż nim nastąpiła kulminacja działań dla godnego uczczenia wypędzonych, instytut badania opinii społecznej Allensbach przeprowadził szeroko zakrojone badania na temat stosunków pomiędzy Niemcami a Polską. Sfinansowała je rządowa fundacja Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie. Ta sama, która buduje muzeum wypędzonych, korzystając i w tym przypadku z rządowego wsparcia finansowego. Skala i zakres działań ze strony Urzędu Kanclerskiego RFN jest tu wymowna. Ale nie widzę w tych faktach niczego zdrożnego – wolny kraj, wolno im, wolno nam. Oto wynik wspomnianego sondażu: 90 procent potomków wypędzonych dobrze myśli o Polakach i pozytywnie ocenia stosunki między naszymi krajami.
Większość ankietowanych – ponad 77 procent - uważa, iż w budowanym w stolicy Niemiec muzeum wypędzeń powinny być zaznaczone fakty (dokumenty) o zbrodniach popełnionych przez ich dziadków w okupowanej Polsce. Nie wywołuje to u mnie, mieszkańcu Pomorza, euforii. Zaskoczony też specjalnie nie jestem. Zjawisko normalne, pokoleniowe. Niemców pamiętających wypędzenia, tamten czas i ofiary, coraz mniej. Podobnie Polaków. Jedni i drudzy byli dziećmi w czasie drugiej wojny, niemieckiej okupacji, wreszcie - przesiedleń. Tak Niemców jak i Polaków ze wschodnich kresów RP. O ile warunki deportacji przegrani Niemcy mieli prawie identyczne co nasi ojcowie i dziadkowie przenoszeni przymusowo ze Wschodu na Zachód, o tyle na Niemców spadało dodatkowo odium zbrodni wojennych. Trudno, by działo się inaczej. Na ludzi starych, jak wyżej podpisany, niemiecki film pt. „Nasi ojcowie, nasi dziadowie” pokazany nie tak dawno w TVP, a wybielający zbrodnie Niemców, nie uczynił wielkiego wrażenia. Nikt też nie organizował pikiet przed telewizją i nikt nie krzyczał „zdjąć z ekranu”! Cenzura prewencyjna zasłaniająca siłą oczy i usta społeczeństwu nie istnieje. Jak nas wkurza telewizja – wystarczy wyłączyć odbiornik albo wybrać inny program.
Próby wybielania niemieckiej przeszłości występowały od jakiegoś momentu powojnia. I były, według komuszej propagandy, wyłącznie w Niemczech Zachodnich w Republice Federalnej. W byłej NRD wedle schematu, żyli dobrzy Niemcy w przeciwieństwie do zachodnich rewizjonistów, imperialistów i podżegaczy wojennych. Na to wszystko wówczas, a niekiedy i teraz my, mieszkańcy terenów należących przez wieki do Niemców, spoglądaliśmy z dystansem. Tamto młotkowanie nas, miało wywoływać niepokój o byt, o dach nad głową, czuć zagrożenie. Nie dali jednak rady propagandziści tamtego czasu i na nic wciskanie nam, że „odzyskaliśmy prastare ziemie piastowskie nad Bałtykiem, Odrą i Nysą Łużycką.”
Doskonale wiedzieliśmy, że rzeczywistość polsko-enerdowska jest całkiem inna. Dodam – widzieliśmy to bardziej ostro, niż inni nasi rodacy, bo z bliskiej odległości. Wspomniałem o chęci terytorialnego odwetu, przejawiane przez kierownictwo byłej NRD. Tam za pomocą szeptanej, dla odmiany i nieoficjalnej propagandy – nas, sąsiadów na drugim brzegu Odry ukazywano jako nieustannie żądnych niemieckich terytoriów. Nawet już w ostatnich podrygach Wschodnich Niemiec wywołano konflikt w Zatoce Pomorskiej - NRD-wskie kanonierki zablokowały morski tor podejściowy do portu w Świnoujściu.
A teraz tu na Pomorzu w Szczecinku i Szczecinie możemy mieć satysfakcję z takich wyników badania niemieckiej opinii społecznej jakie tu przedstawiam w dużym skrócie. Czy to wyłącznie zasługa nami rządzących już w demokracji? Niekoniecznie. Nie chcę oceniać, bywało różnie. Wiele w kwestii dobrosąsiedzkich stosunków zawdzięczamy sami sobie. Także lokalnym mediom pokazującym i dokumentującym, to co w danym miejscu, domu itd. było i działo się „za Niemców.” I niech tak zostanie, a czas dokona reszty. I należałoby, tak myślę, zaprzestać nadużywania słowa pojednanie. Wystarczy zrozumienie. Może nasze wnuki żyć będą w kraju z dobrymi sąsiadami ze wszystkich stron? Może...
Ilustracja: Wikipedia
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie