
felieton ukazał się 9 kwietnia w tygodniku Temat
Rodzinne przyjaźnie pognały mnie z podszczecineckiej wsi w Lubuskie, na skraj południowy pięknego regionu, nad Nysę Łużycką.
Czy ktoś jeszcze pamięta czasy, gdy mówiono o naszej zachodniej granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej? W potocznej mowie zniknęła rzeka i rodowita nazwa mieszkańców krainy – Łużyczanie. Tylko niektóre drogowskazy o nich przypominają nazwami wsi i miasteczek pisanymi w języku polskim, poniżej łużyckim.
Kraina piękna, acz uboga ani mniej ni więcej niż nasze szczecineckie okolice. Są miasteczka i wsie zadbane i są zapuszczone, najwyraźniej widać - tak samo jak wokół Szczecinka – iż wiele zależy od gospodarzy czyli samorządu. Jednak o oczywista oczywistość: Partyjne układy są równie lub nawet bardziej ważne i nie warto nawet przypominać tego nieszczęścia. Dla swoich spod znaku partii przewodniej są pieniądze na inwestycje. Dla pozostałych różnie bywa, na ogół forsy, centralnie zielonej w stolicy, brak. Nikt przy zdrowych zmysłach nie daje wiary, by samorząd lokalny samo-rządził się kasą. W plecy dostają jednak nie ci u szczytu i przy stole, a tylko mieszkańcy. To proste.
Miasto Żary, porównywalne ze Szczecinkiem, kwitnie, za to nieodległe, mniejsze znacznie Lubsko... Nie zamierzam straszyć nikogo i niczego, jak też wystawiać cenzurki, zatem jedynie polecam tam wycieczkę tym, którzy lubią oglądać skansen. Na jezdniach trylinka, znana jako doskonała nawierzchnia imienia Władysława Gomułki, szaro, smutno, byle jak. Można też podjechać do miejscowości Zasieki. Skąd nazwa? Ludność, niemal w komplecie miejsce to opuściła. Nadzieja na znakomite interesy z leżącymi po drugiej stronie Nysy Niemcami rozwiała się wiele lat temu. Zmarł śmiercią naturalną bogato rozwinięty w latach 90. handel przygraniczny obsługujący Niemców. Teraz łużyccy Niemcy nie przekraczają byłej granicy po tańszą benzynę. U nich nawet obecnie, gdy w Polsce ceny zjechały spadły, kupią jeszcze taniej. A nazwa Zasieki? Otóż zwoje kolczastego drutu blokowały rozległy teren nad Nysą. Na drugim brzegu rzeki za zasiekami były Niemcy Wschodnie, czyli NRD, swoiste propagandowe okno wystawowe na kapitalistyczno-imperialistyczny Zachód.
A jednak są pozytywy. Wioski na naszym brzegu Nysy są ładnie zadbane, czyste. To wynik pracowitości mieszkańców. Pracowitość, solidność i zapobiegliwość Polaków, w tym potomków dawnych Łużyczan i przybyszy ze Wschodu dawnej Polski, objawia się najpełniej po drugiej stronie granicy u Niemców. Wielu znalazło tam pracę. Dobrze płatną. I to jest efekt Unii. Euro w tych okolicach, choć oficjalnie nie obowiązuje – jest traktowana w handlu prywatnym tak samo jak złotówki. Do przeliczenia kursu nie trzeba nosić z sobą kalkulatorka, sprzedawcy i klienci znakomicie wszystko liczą. Skoro o euro mowa...
Nasz Pan Prezydent i kandydat na powtórkę służby w pałacu, jął publicznie zapowiadać jakie to beneficja czekają wszystkich braci i siostry Polaków, gdy będziemy mieli euro, czyli pieniądz europejski. Chwilę później elektor nasz rekomendowany przez słuszną partię wycofał przed kamerami ten pogląd. Nastąpiło to po tym, gdy kontrkandydat z partii niesłusznej zakrzyknął za ustami swego mentora-prezesa, iż euro przyniesie nam jeszcze bardziej dziadowskie emerytury, drożyznę i temu podobne. Cóż, tak czy inaczej do dziadostwa jesteśmy przyzwyczajeni jak koń do owsa, a raczej sieczki. Żaden ze mnie ekonomista, dlatego nie potrafię przeliczać, prognozować. Jedynie jako człek długowieczny wiem o życiu sporo. Nie sadzę, aby w Polsce po wprowadzeniu euro - waluty cokolwiek potaniało. Tanie są tylko złudzenia.
Skoro znalazłem się blisko zachodniej granicy, to czemu nie odwiedzić sąsiadów za Nysą? Od miejsca, w którym gościłem w minione święta Wielkiej Nocy to niemal rzut beretem. I tak znalazłem się w Cottbus, mieście co do wielkości porównywalnym z naszym Gorzowem. Co ujrzałem w Wielką Sobotę przed Wielkanocą? - Jakbym trafił do innego świata, a czas stanął w miejscu ponad 30 lat temu. Poczułem się tak samo, gdy po latach w PRL, wylądowałem w Hamburgu. To był koniec lat 70 ub. wieku! Teraz tak jak niegdyś, sprzedawca w wielkim centrum handlowym nie uciekał przede mną. Czego doświadczam notorycznie od kilkunastu lat tu i ówdzie w Szczecinku. Ekspedient ten rzekł na wejściu dzień dobry i zapytał, w czym może mi pomóc. I ceny. Istny szok. Za towar tej samej marki, na przykład za obuwie znanej firmy D., chcą mniej niż w Szczecinku, w firmowym sklepie tejże. I jakość, już na pierwszy rzut oka lepsza. A dotyczy to nie tylko obuwia. Tam za Nysą dopiero pojąłem organoleptycznie dlaczego w Szczecinku, Bobolicach itd. sklepy „z towarami prosto z Niemiec” nie upadają, lecz mają wielu klientów. Drożej sprzedają, takie prawo rynku.
Zapytałem niemieckich znajomych z Cottbus, co działo się na rynku w Niemczech po wprowadzeniu euro? - Były nieuzasadnione skoki cen w górę, ale od czego nasz system ochrony konsumentów!? Państwo oszukańcze praktyki ukróciło, zgodnie z prawem i konstytucją Republiki i wielu cwaniaków zbankrutowało – wyjaśnili mi niczym pastuch krowie. Pytam: czy ktoś z nas wyobraża sobie podobną ochronę obywateli w Polsce? - Nie słyszę, nie widzę.
foto: freeimages.com
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie