Reklama

Wojciech Jurczak: Pamiętajcie o muzykach

11/06/2015 13:55

felieton ukazał się 3 czerwca w tygodniku Temat

Mija wyborczy zgiełk, kolejny będzie za kilka miesięcy, a właściwie już się zaczął. Sądząc po tym, co nam podają media, nawet w Afryce oraz na Antarktydzie wszyscy interesują się wyborami nowego prezydenta w Polsce. Ale to nie świat zwariował, to my mamy dostać myszygene kopf i dumać przy kolacji, co dziś uczynił elekt i jak gorycz porażki przeżuwa przegrany konkurent. Przypominać sobie mamy, co i za ile obiecał zwycięzca. Byłbym w tej akurat kwestii niezwykle ostrożny. Otóż w pewnym mieście w Lubuskiem poddani wybrali sobie wójta. W kilka miesięcy po wyborach, czyli teraz, zwolennicy i przeciwnicy wybrańca na sesji rady gminy jednogłośnie zagadnęli go ostro: Obiecywałeś pan to i tamto, pora wykonać. A na to wójt: Ludzie, czy wyście ogłupieli całkiem? Nie ogarniacie, że to były obietnice wyborcze? I wójt dodał uczenie: W demokracji tak jest, że polityk, jak chce żeby go wybrali, to obiecuje. Zrobiła się cisza i - jak sesję opisuje lokalna gazeta – szczęki radnych niemal stuknęły o podłogę, a gdy wróciły na swe miejsce, buźki zostały porządnie zamknięte. Amen. Lokalni żurnaliści wójta wykpili, piszą o skandalu, arogancji, pośmiewisku z ludności i tym podobnych dyrdymałach. A ja bym temu wójtowi dał medal. Za wyjątkowo uczciwe przedstawienie sprawy.

Wracając do zmiany warty w pałacu, ostatnimi pocałunkami śmierci (politycznej rzecz jasna) obecnego lokatora były reklamowe wystąpienia pani premier oraz pana b. premiera, obecnie na emigracji zarobkowej w Brukseli. To po pierwsze, po drugie beneficjent obojga tych państwa naraził się srodze jednej trzeciej głosujących lekceważąc trzeciego, a właściwie drugiego z przegranych - muzyka pop, czy czegoś w tym muzycznym rodzaju. Gdy ten zaproponował wspólny występ, w sposób tyleż mało elegancki, co arogancki propozycję odrzucono. – Niech się pan zastanowi kim jest, muzykiem, dziennikarzem(?) prowadzącym debatę, czy tylko osobą prywatną – mówiła ta pani, kładąc nacisk na prywatność postaci. 

Tu wypada przypomnieć pewien istotny epizod z walk o władzę i rząd dusz w  końcówce PRL. Otóż komuchy orzekły złotymi ustami rzecznika swego rządu, że niejaki Lech Wałęsa jest osobą prywatną. A potem osoba prywatna została głową polskiego państwa. Nigdy nic nie wiadomo. I jeszcze jeden wspominkowy epizod z lat zamierzchłych, bo aż siedemdziesiątych. W pewnym podwarszawskim powiecie mieszkał Jarosław Iwaszkiewicz. W pałacu na kilkudziesięciu hektarach prywatnego majątku pod nazwą Stawiska. Zapominalskim przypomnę. Pan Jarosław to z zawodu pisarz, poeta, jeden z wybitnie utalentowanych przedwojennych Skamandrytów grupy literackiej. Był on później w PRL beneficjentem władz, wizytówką na Zachód oraz przez wiele lat nieprzemakalnym prezesem Związku Literatów Polskich. Ludziom chętnie pomagał, zwłaszcza szykanowanym wówczas niepokornym dziennikarzom-krytykantom, wtedy niesłusznym. 

I oto na jednym z konwentykli partyjnych na szczeblu powiatu w którym Stawiska leżały, pierwszy powiatowy partii wyraził się o Iwaszkiewiczu w ten sposób: „Nie będzie mi tu jakiś literat wtrącał się w politykę powiatu”. Cytat pochodzi z mego starego notesu, jest całkiem oryginalny. A chodziło o to, że pisarz domagał się naprawy drogi do swego majątku. Interweniował w powiecie i... nic, zlekceważono go, a na koniec padły z trybuny słowa jak wyżej. 

Gdy Iwaszkiewiczowi powtórzono, co towarzysz publicznie nawywijał, pisarz wezwał swego sekretarza, kamerdynera i przyjaciela, pana Szymona, byłego milicjanta zresztą i tak mu rzekł:- Jedź do powiatu i powiedz temu imbecylowi, że kiedyś tam jakiś muzyk został prezydentem Polski. Ignacy Paderewski się nazywał. Sekretarz pojechał, przekazał. Ale to jeszcze nie koniec. Kilkanaście dni później Iwaszkiewicz otrzymał od Breżniewa Leninowską Nagrodę Pokoju, co można by określić jako pokojową nagrodę Nobla w demoludach. Powiatowy kacyk aby załagodzić napięcie na osi komitet-Stawiska, natychmiast kazał naprawić drogę. I nie tylko. Kiedy w pałacu Stawiska gościli najważniejsi dygnitarze PRL z Gierkiem na czele, gdy trwał bankiet z udziałem kwiatu literatury, kina, teatru itd. – kacyk, nie zaproszony, przyjechał uzbrojony w pękaty bukiet czerwonych róż. A tu na podjeździe gości witał i ruchem limuzyn kierował nikt inny tylko odziany we frak pan Szymon. Gdy ujrzał auto sekretarza z powiatu ryknął tak, że gałęzie sosen zadrżały: Won!!!! Towarzysz powiatowy natychmiast razem z autem i szoferem dali wsteczny.

Cóż, wojowanie z laureatem takiej nagrody i  taką postacią równało się wywaleniem ze stanowiska z wilczym biletem. Tak się jednak nie stało, ów kacyk nawet awansował, został wojewodą w jednym z nowych wtedy małych województw. Co jednak awansem było iluzorycznym, bo oznaczało też kopnięcie w tyłek, dalej od warszawskich salonów panów towarzyszy. 

Za obecnej demokracji byłby przegrany całkowicie, taka to różnica w czasie i przestrzeni.

Dlaczego tu i teraz w Szczecinku przypominam o tamtych, odległych wydarzeniach. Po pierwsze – z muzykami należy bardzo ostrożnie. Po drugie, czy my przypadkiem nie mamy w Szczecinku muzyków?

foto: sxc.hu

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do