Reklama

Wojciech Jurczak: Okruchy pamięci

02/10/2015 10:23

Okruchy pamięci

felieton ukazałs się w 781 wydaniu Tematu Szczecineckiego

Człowiek w pewnym wieku ma więcej znajomych na cmentarzu niż w realu. Z ludźmi odchodzą wspomnienia i gubi się historia. Starość nawet najbardziej ładna zasklepia się we wspomnieniach. Nikt nigdy przeżyć nie zapisał poza taśmą własnej pamięci. Działa też bezlitośnie, to cecha ludzkiej natury. Z minionymi krzyżykami coraz bardziej pamiętamy, co działo się czterdzieści lat temu, a zapominamy zgasić światło przed wyjściem z domu lub zamknąć gazowy palnik kuchenki. I wtedy młodzi mówią, że dziadek ma krótką pamięć.

Wraz z odchodzącymi z tego świata zanika najprostsza wiedza o przeszłości, giną jej atrybuty. To niepowetowana strata dla potomnych. Dlatego warto zachować stare przedmioty, które coś kiedyś znaczyły, chociaż teraz są niepotrzebne. Muzealnicy już to doceniają, pisarzom, dziennikarzom, którzy przeszłość opisują należy się dobre słowo. A może więcej...

Historycy poznają dawne dzieje opierając się przede wszystkim na papierowych dokumentach. Jest to praca żmudna, drobiazgowa i przez to trudna. Czy papiery potrafią oddać sens dawnych lat? Mamy państwową instytucję pamięci narodowej. Od początku istnienia wzbudza ona kontrowersje, kosztuje miliony. Jej edukacyjna przydatność staje się coraz bardziej dyskusyjna. Mówią, że papierowe stronice to jedno, a zwyczajne życie w określonym przedziale czasu drugie. Dokumenty bywają falsyfikatami. Trudnymi do rozpoznania i niejednoznaczne skutkiem fabrykacji. Ludzka pamięć jest zawodna, tu zgoda, ale ludzkich wspomnień, niekiedy twardo zapadłych w pamięć, nie sposób pominąć spoglądając na dawne dzieje. Rozmaite rocznice historyczne są okazją do upublicznienia przeszłości dobrej i złej - mam nadzieję, że kiedyś tak będzie – bez polityki i jej doraźnych celów. 

Ostatnio kupiłem w szczecineckim Empiku dwie płyty, dyskietki - właściwsze tutaj słowo – z oryginalnymi nagraniami starych piosenek. Niektóre mają po kilkadziesiąt lat. Ciekawa i potrzebna inicjatywa wydawnicza Polskiego Radia na niedawne jego 90-lecie. Do albumu książeczka, w niej komentarze współczesnych dziennikarzy muzycznych. Stare dzieje wspominają również na kartkach broszurki pozostali jeszcze przy życiu wykonawcy poetyckich piosenek. Niekiedy z idiotycznym tekstem, z wersami będącymi gwałtem na gramatyce, za to z frazami wpadającymi w ucho, czasem - w serce. Nasze babcie i dziadkowie wzruszają się, gdy tych nagrań słuchają, ich wnukowie i prawnukowie – wzruszają ramionami. Bo przecież to nie jest muza ich czasów. Zjawisko normalne. Ale znam młodych, których tamten świat zaciekawia, często śmieszy, lecz tak czy owak są zafascynowani tamtymi klimatami. Co ciekawe – albumy pięćdziesięcioletnich nagrań, odnowionych w nowoczesnej technice kupiłem na przecenie. „Nie schodziły, przecenili” – to młody sprzedawca. 

Życie coraz szybciej gdzieś pędzi, trwa nieustanny wyścig młodych szczurów. Taki sam w Szczecinku, jak i w metropoliach. Starsi nie mają głowy do książek, często nie mając także pieniędzy na nie. Chyba, że trafi się coś w sklepie Biedronka w pobliżu cebuli i ogórków z jednej strony, a podpasek z drugiej. Pozostają emeryci z nadmiarem wolnego czasu i oni są notorycznymi czytelnikami bibliotek. 

To w bibliotece w trakcie wymiany książek zgadaliśmy się z panią Ireną o wojennej i powojennej przeszłości. Opowiedziała mi dzieje swojej mamy, kobiecie o tym samym imieniu dzielnej i odważnej. O gehennie z jaką się zmagały już obie w Polsce. Tej – podkreśla - chyba ironicznie przez nie-Polaków i pseudosocjalistów nazwanej ludową. Otóż tamta pani Irena była w czasie wojny łączniczką Armii Krajowej w Wilnie. – O mojej mamie wspomniano w kilku słowach w książce - dokumencie pt. „Dziewczyny wojenne”, autorstwa Łukasza Modelskiego, wydanej przez krakowskie wydawnictwo Więź. Tylko wspomniano – jakby z żalem mówi córka - choć życiorys mamy mógłby posłużyć za scenariusz filmu. 

W dużym skrócie: Irena C. przyłapywana na działalności konspiracyjnej, uciekała z więzień najpierw niemieckich, potem sowieckich. Uczestniczyła w akcji „Burza” na Wileńszczyźnie. Mawiała – wspomina jej córka – że połowę zębów wybiło jej gestapo, a NKWD resztę. Po wojnie osiadły w Warszawie. Z uwagi na mamy przeszłość i przedwojenny status ojca, który był „sanacyjnym sędzią, wrogiem ludu” i zmarł jeszcze w Wilnie - aż do śmierci mamy w latach 70. były szykanowane przez bezpiekę. 

- Pamiętam, gdy w czasach mego dzieciństwa jednego dnia ubecy zrywali posadzkę w całym mieszkaniu, następnego rozbierali spłuczkę klozetową. Szukali „wrogich materiałów” znajdowali kurz i śmiecie. Swoje wspomnienia mama częściowo spisała i ja je przechowuję, resztę potrafię odtworzyć z dobrze zapamiętanych rozmów z mamą. Spisując swoje życie mówiła, że nawet bardzo osobistych historii nie można zabierać do grobu. Mam 75 lat, nie chcę, żeby wspomnienia odeszły w niepamięć. Czy ktoś mógłby pomóc? Przekazałem adresy instytucji, które mogą lub powinny być zainteresowane. Zbliża się kolejna rocznica agresji Sowietów na Polskę 17 września 1939. Myślę, że lepiej dla historycznej edukacji pokoleń poznawać okruchy ludzkiej pamięci niż dywagować, która okupacja była lepsza - niemiecka, czy sowiecka.

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do