
felieton ukazał się 28.09 w tygodniku Temat
Tak naprawdę nic już nas nie może zaskoczyć, nawet organizacja w szpitalu(!) tzw. konferencji prasowej, której zadaniem była próba udowodnienia tego, czego nie ma. Jedynym zadaniem owego niezwykłego, przynajmniej jak na zakład opieki zdrowotnej wydarzenia było zakomunikowanie, że w naszej gazecie piszemy nieprawdę. Czyli że łżemy jak psy. Tylko umiłowanie prawdy sprawiło, że dyrekcja szpitala postanowiła publicznie i w obecności wszystkich mediów, a więc kompletnie niezainteresowanych, ustrzec ludność miasta i okolicznych wsi oraz przysiółków przed nieprawdą, nierzetelnością, fałszem, łgarstwem, pomówieniem czy też fałszowaniem rzeczywistości.
http://temat.net/aktualnosci/26606/Dyrektor-szpitala-skarzy-sie-dziennikarzom-na...-gazete
Przez 26 lat istnienia naszej gazety, zdarzały się różne rzeczy. Po prawdzie mając tyle lat – to najdłużej wydawana w historii Szczecinka gazeta – nic już nas nie może zaskoczyć. Dlatego dla nas nihil novi sub sole jest stałe nękanie redakcji różnego rodzaju pismami grożącymi procesami, żądającymi przeprosin za winy, których nie dane nam było popełnić. Ot komuś, poruszana przez nas tematyka była nie po nosie, coś tam czegoś nie doczytał, za to źle zinterpretował, a może poczuł się dotknięty, wszakże nigdy do końca nie wiadomo, co autor (artykułu) miał na myśli.
Być może w zdaniu był myślnik lub przecinek, wprawdzie zgodnie z zasadami pisowni, ale nie sposobem myślenia. Ale jak już nawet na stronie internetowej ratusza w tytule informują, stwierdzając(!), że „szpital żąda sprostowań za nierzetelne artykuły prasowe”, to musi być bardzo źle. Skoro w piśmie urzędowym, wprawdzie w elektronicznym wydaniu, zwracają nam na to uwagę, to nawet najlepsza znajomość KPA czy decyzja kolegium odwoławczego już nam nic nie pomoże.
Dyrekcja szpitala na okoliczność ewentualnego procesu, jak do tej pory (do chwili składania tego tekstu), wyasygnowała jedno sprostowanie (słownie sztuk jeden), a i to w niczym nie nawiązujące do treści publikacji. Treść sprostowania publikujemy w tym numerze. Dobrze by się stało, aby dyrekcja zanim podejmie odpowiednie kroki prawno-karne, najpierw dobrze zapoznała się z treścią inkryminowanych publikacji. Może dla lepszego zrozumienia przeczytać to na głos – raz, czy nawet więcej razy?
Co ważne, podczas konferencji pod naszym adresem padały różnorakie zarzuty m.in. tak kuriozalne, jak choćby zarzut o dyskredytacji miasta lub podległych mu instytucji. Dyrekcja, jak również uczestniczący w konferencji burmistrz, zaordynowali: Piszemy tak, ponieważ mamy w tym interes. A jaki to interes? Ano, wydawca zajmuje się także inną działalnością gospodarczą. Czy jest w tym coś niewłaściwego?
Tak gwoli przypomnienia, mówi to przedstawiciel instytucji utrzymywanej z pieniędzy podatników! A który to lekarz szpitalny nie prowadzi gabinetu prywatnego? A jak najszybciej można się dostać na specjalistyczny zabieg? A który to gabinet prywatny nie ma nic wspólnego z państwową służbą zdrowia? Od razu wyjaśniam – jeszcze przed procesem. Mogę o to pytać, ponieważ płacę za to, co miesiąc i przez całe życie horrendalnie wysokie składki zdrowotne. Mogę pytać, czy nie mam nawet do tego prawa?
Tymczasem gazeta od lat jest prywatnym przedsięwzięciem. Robimy to za swoje pieniądze. Z żadną kasą chorych, zdrowych, czytających, analfabetów, czytających wspak czy tylko po chińsku nie mamy kontraktów i dotacji. Żaden samorząd też, w przypadku trudności finansowych do nas nie dołoży, czego nie można powiedzieć o placówce prowadzonej przez samorząd.
Pytam więc z hałasem, co Wam Panowie (były tam również panie, ale odnosiły się do spraw czysto zawodowych) przeszkadza nasza działalność? Jak rozumiem, cudze widać nawet pod lasem.
O problemach związanych z leczeniem pisaliśmy od początku istnienia naszej gazety. Jak zaznaczyłem, w naszej długoletniej historii spotkaliśmy się z niejednymi dziwnymi zarzutami, okolicznościami i zdarzeniami, które związane były choćby nawet z opieką zdrowotną. Do dzisiaj mam przed oczami dwukolumnowy artykuł sprzed kilku lat o dwudziestoparoletnim człowieku, który umarł z powodu niewykonania, zresztą bardzo taniego, badania.
Burmistrz mówił o skrajnie tendencyjnych enuncjacjach i dyskredytowaniu szpitala. Przypominam sobie, jak kilka ładnych lat temu właśnie na tych łamach burmistrz jeszcze jako radny, poruszył kwestię dotyczącą przypadków zakażenia się brodawczakiem na pływalni. Efekt był taki, że ówczesny burmistrz T. Goliński zarzucił mu to, co... nam się obecnie zarzuca. Bo tak już jest, że historia lubi się powtarzać, tyle że często już z głównymi bohaterami obsadzającymi zupełnie inne role.
Jerzy Gasiul
felieton ukazał się 28.09 w tygodniku Temat
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie