
felieton ukazał się 13.10 w tygodniku Temat
To wydarzenie należy odnotować, dlatego to czynię. Ludzie na mieście mówią, że przed tygodniem w sobotnie przedpołudnie na Trzesiecku widziano żaglówki. I nie ma to nic wspólnego z nieudaną próbą odwołania z powodu „utraty zaufania” przewodniczącego komisji rewizyjnej SzLOT. A zresztą kogo to obchodzi, jednego „powołują”, drugiego „odwołują” za każdym razem zaufanego ze swojego kręgu. A i tak wiatry (polityczno-biznesowe) żeglarzom raczej nie sprzyjają. Piszę o tym nie po to, aby wypominać, bo z nieboszczyka się nie kpi, ale z przyczyn kronikarskich. Jeszcze przed półwieczem żeglarstwo było znakiem towarowym Szczecinka. Może jakiś dociekliwy historyk, kiedy przyjdzie mu pisać kolejną jubileuszową monografię Szczecinka za sto lat, z pożółkłych stron „Tematu” dowie się, że tutejsi Słowianie na co dzień posługujący się językiem polskim, przez pewien czas oprócz wędkarstwa, zajmowali się również żeglarstwem.
Z tych dwóch dyscyplin zdecydowanie większe szanse na przeżycie ma jednak wędkarstwo. Po to się chodzi na ryby, aby zdobyć smaczne pożywienie. Bo żeby żyć, trzeba jeść – inaczej – konsumować. Nie ma konsumpcji nie ma życia.Taki przynajmniej jest mój pogląd w zupełności pozbawiany wzniosłych argumentów o przebywaniu na łonie przyrody, pozbywaniu się stresu i tym podobnych dyrdymałach.
Jednym z ubocznych efektów wędkarstwa są... zaświnione jeziorne brzegi. Dokładnie mówiąc, chodzi o to, co po sobie zostawiają właśnie „wielbiciele” przyrody. Już nawet nie wspominam o haczykach i żyłkach połykanych przez nieszczęsne kaczki i łabędzie. Potem odpady zbierane są przez dzieci w ramach dorocznej akcji sprzątania ziemi. Właśnie tego rodzaju obrazki widać gołym okiem, kiedy korzysta się z tzw. trasy rowerowej wokół jeziora. Rowerowa jest tylko z nazwy i stojących co jakiś czas tablic z kilometrażem. Reszta to rzecz umowna. To jak w dziecięcej zabawie umawiamy się, że dwie kreski narysowane kredą na chodniku to autostrada.
A tak w ogóle to najwyraźniej ratusz nie radzi sobie z tą szczecinecką „plagą” jaką są rowerzyści. Ludziom się w głowach poprzewracało i miast jeździć autobusami, to „tylko” coś ok. stówki za bilet miesięczny, wolą oszczędzać i dzień w dzień do i z pracy pedałować. Najwyraźniej nie chcą korzystać z wygodnych i z racji stale zmniejszającej się ilości pasażerów, coraz bardziej obszernych autobusów.
Wróćmy do rowerzystów. Oni po prostu są tradycjonalistami. W polityce o takich mówi się – konserwatyści - czytaj coś mniej wartościowego. W Szczecinku konserwatystów z roku na rok przybywa. Dalibóg nie da się tego wytłumaczyć ani wzrostem dochodów, ani nawet PKB. Widzi się potem takich już od szarego świtu. Część z nich korzystając z minimalnego ruchu samochodowego, przemieszcza się swoim jednośladem nawet jezdnią. Większość w normalnych dziennych warunkach raczej tego unika. Nie zważając na zagrożenie „postępowaniem mandatowym w kwocie 50 zł” korzysta z chodników doprowadzając tym samym do szewskiej pasji pieszych. Jak to bardzo słusznie ujął nasz czytelnik „moje życie jest cenniejsze niż mandat”.
Na razie trasy oznakowane, a więc po których można jechać rowerem, nie są ze sobą powiązane. Gdyby nie park, nie dałoby się przejechać miasto wzdłuż. Prawdziwym dziwolągiem jest trasa przy trzesieckiej obwodnicy - mowa o odcinku pomiędzy wjazdem a Sójczym Wzgórzem. Innym wybrykiem natury jest trasa wzdłuż ul. Narutowicza. Zgodnie z stawionym tam oznakowaniem przy przez przejście dla pieszych na każdym skrzyżowaniu (a jest ich całkiem sporo) należy zejść z roweru i go przeprowadzić.
Dlaczego nie można części chodnika przeznaczyć rowerzystom przy niezwykle niebezpiecznej ul. Pilskiej? Dlaczego trasa rowerowa wiodąca przez dwa deptaki i rozkopany do najbliższej Wielkanocy pl. Wolności urywa się przy sądzie?
Z uwagi na ilość użytkowników, ich bezpieczeństwo może warto byłoby się przymierzyć do budowy kompleksowego rozwiązania nie tyle komunikacji elektrycznej, co raczej miejskiej komunikacji rowerowej. Do tej pory nie słyszano, ani nie widziano (w kablówkach), aby radni „pochylali się” nad tym problemem. Dzyń - dzyń, obudźcie się, już pora.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie