
Teleporada w czasach pandemii koronawirusa może być problematyczna. Zwłaszcza, kiedy próbując zasięgnąć pomocy w przychodni, nie można się tam dodzwonić. Przekonał się o tym jeden z naszych Czytelników, który po wielokrotnych próbach nawiązania telefonicznego kontaktu ze swoją przychodnią, stracił już cierpliwość. Co się stało?
Chciałbym opisać działalność, a raczej brak działalności (tu pada nazwa przychodni). Mam na myśli kompletny brak możliwości dodzwonienia się do przychodni
- zaczyna swój list do redakcji Tematu nasz Czytelnik.
Dzwoniłem kilkukrotnie w ostatni wtorek (23.02) o różnych porach w godzinach otwarcia placówki, a raczej teoretycznego jej otwarcia. Chciałem prosić o wystawienie skierowania na badania krwi. W sumie w tym dniu wykonałem 5 połączeń, każde powyżej 30 minut. Przychodnia wprowadziła niedawno "system kolejkowy" na zasadzie centrali telefonicznej. Niestety kompletnie nie zdaje to egzaminu. Każde połączenie w tym dniu kosztowało mnie powyżej 6 zł (ponad 30 minut, 0,19 zł/min). Niezbędne badania wykonałem prywatnie, na własny koszt (43 zł)
- opisuje autor listu.
- Dzisiejsza sytuacja (25.02), od rana próbuję się skontaktować z przychodnią, ostatnie połączenie zakończyłem o 12:30, po 35 minutach oczekiwania... - dodaje dalej.
Nie są to jednak jedynie sytuacje. Na przełomie listopada i grudnia 2020 dodzwoniłem się do przychodni, nie było wtedy jeszcze "systemu kolejkowego". Osoba w rejestracji poinformowała mnie, że lekarz zaraz podejdzie. Czekałem wtedy 45 minut. Niestety, bezskutecznie - połączenie zostało po prostu przerwane. Chyba nie tak powinna funkcjonować placówka zdrowia?
- zastanawia się nasz Czytelnik.
Co więcej, za każdym razem, kiedy byłem w przychodni przed wybuchem pandemii, siedziały w rejestracji 3-4 osoby, które zajmowały się wszystkim poza swoją pracą - najczęściej prywatnymi rozmowami, które wyglądały, jakby były "głupiutkimi nastolatkami". Wielokrotnie byłem świadkiem, jak mimo dzwoniącego telefonu, nikt się tym nie przejmował, dalej kontynuując prywatne "pogaduszki"
- wskazuje autor listu.
W dniu dzisiejszym postanowiłem przyjechać do przychodni osobiście. Byłem tam po 15-tej. Niesamowicie zajęta Pani w rejestracji postanowiła "zhackować" swojego smartfona. Chciałem prosić o zwolnienie dla żony (niekorzystne samopoczucie po "nauczycielskim" szczepieniu przeciwko Covid). W związku z tym musiałem poczekać na lekarza (rozumiem to), czekałem przed drzwiami przychodni. W tym czasie przyszła pacjentka w podobnej sytuacji do mojej - mama tej pani pozostaje bez leków, bo seniorka nie może wyjść z domu, a dodzwonienie się już nie graniczy z cudem, ale po prostu nim jest... Według relacji tej pani, dzwoniła do przychodni kilkukrotnie w godzinach między 8 a 13-tą. Najdłuższe połączenie miało blisko 3 godziny (!), z czego ponad 1,5 godziny system informował ją, że jest pierwsza w kolejce. Nie jest to pierwsza tego typu sytuacja. Chwilę później rozmawiałem z kolejną pacjentką, widocznie "wybraną", bo udało jej się dodzwonić. W sumie dużo to nie dało - dodzwoniła się, lekarz miał ją przyjąć o 16-tej. Niestety, rejestratorka tego nie zapisała, także dzień stracony, co lekarz jest niezmiernie zajęty. Teoretycznie w przychodni przyjmuje dwóch lekarzy, w praktyce przyjmuje jeden...
- opisuje dalej nasz Czytelnik.
W opiniach w wizytówce Google ocena przychodni to 1 na 5 (!) - opisane są tam analogiczne sytuacje... Zapewniam, że nie jest to wyjątkowa i pojedyncza sprawa - oczywiście podczas rozmowy z rejestratorką ta twierdzi, że bez problemu można skontaktować się z przychodnią, ale teraz (w godzinach 13-15) nikt nie dzwoni. No tak, nikt nie dzwoni dlatego, że w tych godzinach lekarza nie ma (teoretycznie wizyty domowe, tak głosi pewna legenda, że takowe się odbywają), więc rejestratorka co najwyżej informuje, że trzeba zadzwonić później lub następnego dnia w godzinach przyjęć lekarza - co oczywiście jest niemożliwe; po prostu zamknięte koło
- podkreśla dalej autor sygnału.
Ze swoją rodziną przepiszemy się do innej przychodni, jednak chciałbym, żeby coś się zmieniło w tej sprawie. Generalnie Covid jest dla nich zbawieniem - nie muszą odbierać telefonów, tzw. "chamstwo" nie pałęta im się po przychodni. Po prostu żyć, nie umierać. W godzinach rannych w rejestracji siedzą 3-4 panie. Wygląda to jak jedna wielka impreza (można zobaczyć przez okno), śmiechy, kawka, ciasteczka. A "plebs" w postaci pacjenta niech dzwoni, być może kiedyś hrabianki raczą odebrać telefon. Co lepsze - wielokrotne rozmowy z właścicielką przychodni nic nie dają; doskonale wie o całej sytuacji, ale nie jest zainteresowana poprawą... Mam nadzieję, że jeżeli sprawa zyska pewien rozgłos, ludzie zaczną rezygnować z ich usług, właścicielki nie będzie już stać na nowe auto i najzwyczajniej w świecie zacznie się szukanie winnych. A tu niestety, samemu należy uderzyć się w piersi...
- pisze dalej.
Nie wiem, na ile to ważne, ale w dniu wczorajszym wysłałem skargę do NFZ w Szczecinie…
- kończy swój list Czytelnik.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
TAK TO JEST PRAWDA RÓWNIEŻ DZWONIŁAM DO PRZYCHODNI OD RANA I WCIĄŻ MIAŁAM ODRZUCONE POŁĄCZENIE WIĘC POMIMO ŻE CIĘŻKO MI IŚĆ ZE WZGLĘDU NA CHOROBĘ NÓG POSZŁAM I CO WIDZĘ PANIE SOBIE SIEDZĄ I PLOTKUJĄ. W POCZEKALNI DWIE OSOBY DO LEKARZA.
Potwierdzam: Najpierw pierwszy w kolejce, po 5 min. zerwało połączenie. Natychmiastowe połączenie ponowne - już trzeci w kolejce. Czas oczekiwania - raz minuta, raz 5 minut, raz 1 minuta i nic. Trzecie połączenie - znów 4 w kolejce, znów loteria czasu oczekiwania... Az wreszcie jest. Rozmowa w sprawie porady i rejestracji trwała 3-4 minuty. Razem 40 minut. Jestem zdegustowany. Uważam, że można równolegle wprowadzić system zgłoszenia potrzeby teleporady przez internet: Pacjent na konkretny adres swojego lekarza zgłasza potrzebę z opisem problemu. Lekarz daje odpowiedź kiedy zadzwoni. Czekam spokojnie. Lekarz zadzwoni i pogadamy... a dziś - dzwonić trzeba, dzwonić trzeba, dzwonić trzeba, dzwonić trzeba, dzwonić trzeba, .......
Ja nie mam problemu z dodzwonieniem się do swojego lekarza. Zajmuje to nieco więcej czasu niż przed epidemią, ale to zrozumiałe. Więcej osób zasięga porady telefonicznej, wiec to musi trwać.
To że do przychodni nie można się dodzwonić to żadna nowość, ale to akurat nie jest wina pracowników tych przychodni. Winę ponosi Covid i system teleporad wprowadzonych przez Ministerstwo Zdrowia. Teraz ludzie dzwonią ze wszystkim do przychodni ( recepty, zwolnienia, porady lekarskie i inne zapytania) Poza tym część pacjentów musi się stawić w przychodni bo niektóre przypadki nie można załatwić przez teleporady. Dodatkowo nie zapominajmy w POZ na bieżąco szczepi się na Covid. A w niektórych placówkach w tym samym lokalu działają POZ i poradnie specjalistyczne które przyjmują pacjentów. Rejestratorki muszą obsługiwać pacjentów w przychodni, odbierać telefony, umawiać na wizyty, przyjmować pacjentów na szczepienie COVID, więc nie ma co się dziwić że ciężko się dodzwonić. Rozmawiałem kiedyś z jednym z lekarzy, średnio ma od 80. teleporadę poświęca 5 min, przy 80 rozmowach wychodzi ponad 6,5 godz. a do tego są jeszcze pacjenci w przychodni. Cieszmy się że przychodnie są w ogóle otwarte bo w małych miejscowościach to ponoć zamykają już o 15 albo tylko teleporady
Potwierdzam. Ja się przeniosłem już dawno, niestety rodzice nie. Dzwoniłem do tej przychodni w sprawie rodziców. Wszystko się zgadza z panią, która pisała do artykułu. Mam jeszcze jedną obserwację - jednego dnia , kiedy jest jedna z dwóch doktorek (ta z ciemnymi włosami) po kilku połączeniach i kilku godzinach idzie się dodzwonić, ale kiedy jest druga doktorka, to można dzwonić cały dzień i nic.
przed covidem 2-4 klepsydry, w szczycie wielkiej pandemii 2-4 klepsydry. Po prostu pomór - najczęściej oczywiście 80+ gdzie i tak ostatnia prosta... Ale firmy i ludzie na kolanach i o to IM chodzi. Leczenie - oj to trzeba mieć zdrowie i pieniądze żeby się leczyć. Za chwilę mnóstwo firm 1-os się zamknie i ciekawe kto sfinansuje to wszystko m.in nauczycielskie przywileje...."niekorzystne samopoczucie po "nauczycielskim" szczepieniu przeciwko Covid)" - niekorzystne to jest wasze nauczanie - najbardziej roszczeniowa i bardzo słabo pracująca grupa w Polsce, oczywiście obudowana przywilejami. Tak wiem zaraz mi poradzisz żeby się w szkole zatrudnić... to ja poradzę z drugiej strony - jak nie pasuje to się zwolnij.
Podziękuj ukochanemu PiS`owi
Ja również w tym tygodniu przez dwa dni próbowałam dodzwonić się do przychodni. Czekałam po pół godziny przy telefonie a jak już byłam pierwsza w kolejce połączenie było zrywane. Niestety aby się umówić do lekarza musiałam iść osobiście. TRAGEDIA
jak bedziecie z byle gownem wydzwaniać to tak będzie
na to Wszystko jest jedno lekarstwo - w 100% prywatne leczenie - tam takie przypadki by nie przeszły. Podobnie nauczanie -też powinno być prywatne by pseudo nauczyciele nie marnowali naszych pieniędzy i czasu... Kiedyś przed pracą - czasy przed covidem chciałem chyba krew pobrać rano. Przyjeżdżam a tam o 7:00 armia dziadów... masakra człowiek się śpieszy a oni przecież mają CAŁY dzień wolny! Teraz to już naprawdę same dziady w takim szku. Oj niewesoła się nam przyszłosć rysuje.
Teraz leczenie onkologiczne za darmo. W USA umieraj, jak cie nie stac. Sam dobrze zarabiasz to moze cie stac. Za srednią krajową nie poleczysz sie...
Teleporada to wielkie nieporozumienie. System ten nie może się sprawdzić. Ostatnio musiałam bywać u "swojego" lekarza i zaobserwowałam jak to działa. Ja w gabinecie , a telefon lekarza dzwoni, co taki lekarz ma zrobić. Nie może odebrać bo ja jestem w gabinecie , czas leci a pacjent z drugiej strony cały w nerwach. Jeśli trafi w czas gdy lekarz odbierze , to znowu pacjent w poczekalni, lub gorzej przed drzwiami przychodni cały w nerwach, że nie jest proszony do gabinetu. Koło się zamyka. Podobnie jest z e-receptami , pacjenci szczególnie starsi przychodzą osobiście po recepty; ustawia się kolejka , a telefon dzwoni.................. W "mojej" przychodni jest jedna pieleniarka na recepcji i jej nie zazdroszczę.
...i dlatego, rozmowa telefoniczna powinna byc "zamówiona" przez pacjenta, a dzwonić ma lekarz i to z numeru niewidocznego dla pacjenta, bo nigdy by nie miał możliwości swobodnej i spokojnej pracy wymagającej skupienia i zastanowienia.
hehe naskarżył do NFZ, tam myśli że jest inaczej, hehehe niezła beka
Jakiś minister zalecał kontakt hybrydowy, tzn. zadzwonić do lekarza i dla pewności pójść do niego z buta.