Reklama

Neustettin: Koniec i początek

12/03/2015 13:44

artykuł ukazał się 26 lutego w tygodniku Temat

Zdjęcie korespondenta wojennego Siergoeja Łoskutowa zostało wykonane kilknaście godzin po zakończeniu bitwy o miasto. Przedstawia defiladę kawalerzystów 32 Dywizji Kawalerii na ul. Bismarckstrasse (dz. dz. Wyszyńskiego). Na pierwszym planie rozbita barykada z potężnych pni.  

27 lutego minęła kolejna rocznica zdobycia Szczecinka przez Armię Czerwoną. Neustettin, w którym najdłużej broniło się obsadzone przez belgijskich i francuskich kolaborantów (33 D Grenadierów SS „Charlmagne”) jego zachodnie przedmieście. 27 lutego 1945 r. ok. godz. 18 dzwon na wieży kościoła św. Mikołaja oznajmił zdobycie miasta. Tego samego dnia o godz. 22 marszałek K. Rokossowski, dowódca II Frontu Białoruskiego otrzymał meldunek o zajęciu miasta. 

Do rozszabrowanego już Szczecinka przez długie miesiące z dalekich kresów II Rzeczpospolitej, przyjeżdżały kolejowe transporty umęczonych dwutygodniową drogą Polaków. Zostali wypędzeni ze swoich domów. Przyjeżdżali też ci z centralnej Polski. Pośród nich byli też i tacy, którzy zajmowali się wyłącznie szabrowaniem. Ta pokoleniowa tragedia dotyczyła drugiej strony - mieszkańców Neustettin`a. Pośród nich w zdecydowanej większości byli też zwolennicy i wielbiciele swego wielkiego wodza, ale dopiero teraz i do nich dotarło to czego, Polacy doświadczali od nich już od pięciu lat. 

Czerwonoarmiści oprócz niewolników zatrudnionych w tutejszym przemyśle oraz rolnictwie nikogo nie wyzwalali. To prawda, wolnymi poczuli się Polacy uważani przez zdecydowaną większość Niemców za podludzi, którzy trafili tutaj wbrew własnej woli, skazani na roboty przymusowe. Takim właśnie niewolnikiem był nieżyczący już Tadeusz Czajkowski. Oto fragmenty jego wspomnień, który po raz pierwszy drukowanych na naszych łamach w lutym 1995 r.

(...) 26 lutego 1945 roku obserwujemy ucieczkę wielu Niemców, którzy nie uciekli z pierwszą falą, albo którzy w międzyczasie powrócili do Szczecinka. Ulice miasta opustoszały. Barykady uliczne budowane przez własowców od lipca 1944 r. zostały zamknięte i obstawione wojskiem. W oczach nielicznych pozostałych cywilów, widać lęk i niepewność. (...) Typowo wojenny widok przedstawiała Bismarckstrasse. Całą szerokością płynął na zachód tłum kobiet, dzieci, wojska i różnych pojazdów. Ludzie uciekali donikąd. Przypominało mi to rok 1939, żal mi było tych ludzi, szczególnie kobiet i dzieci. Natomiast z satysfakcją patrzyłem na uciekających tchórzliwie sojuszników belgijskiego blonddywizjonu. (...) 

 Była godz. 9.00 kiedy wyjrzałem na ulice po raz drugi. Uciekinierów już nie było, a ulica była pusta. Tylko na jezdni i chodnikach walały się szmaty, tobołki, papier i uszkodzone wózki. We wnękach domów zza ścianką wjazdu do browaru i za barykadami na (dz.) ul. Wyszyńskiego i ul. Armii Krajowej szczelnie już zaciągniętymi wózkami z kamieniami, drzewem i workami z piaskiem, stali z przygotowaną bronią żołnierze. Uzbrojeni byli słabo kilku z nich posiadało zwykłe karabiny ale dużo było pancerfaustów. Żadnej ciężkiej broni w rejonie browaru Niemcy nie mieli.(...) Byłem w tym czasie w piwnicy od strony Wyszyńskiego 49 wyglądnąłem przez zamknięte okienko ciekawy co tam się dzieje. Trafiłem na moment jak zaczęły się rwać pociski artyleryjskie. Jeden z pierwszych trafił w tzw. Jagdhaus stojący naprzeciwko. Widziałem błysk ognia, dużo lecących cegieł, kamieni, kurzu i brzęk wybijanych szyb wystawowych.

 (....) Po sąsiedzku w składzie opałowym u Gryttzmachera wybuchł pożar. Z początku zapaliły się szopy, ale prawie natychmiast ogień przeniósł się na dom i sklep. (...) Zmasowany ogień artyleryjski trwał nie dłużej jak godzinę, dwie. Myśleliśmy, że przychodzą na nas ostatnie chwile. Tak jak niespodziewanie wybuchła nawała artyleryjska, tak nagle się zakończyła. Aż w uszach dzwoniło od nagłej ciszy. Po kilkunastu minutach zaczęło się od nowa, tym razem nie artyleria ale palba z broni automatycznej. Ze wszystkich stron, ze wszystkich bocznych ulic dochodził grzechot broni ręcznej od czasu do czasu przerywany wybuchami granatów. (...) Usłyszeliśmy natomiast narastające głuche dudnienie. Ponieważ zrobiło się trochę ciszej, podmówiony przez kolegów przeskoczyłem kilka kroków przez podwórze do sieni i znów podszedłem pod okienko piwnicy. Od strony barykad dudnienie narastało. Zbliżyły się odgłosy strzałów, ciężkich karabinów maszynowych i okrzyki. Na posterunku nie zobaczyłem już żołnierzy niemieckich. Jedynie pod bramą browaru we wnęce leżało kilka pancerfaustów. Nie było już Jagdhaus`u na jego miejscu leżała kupa gruzu. A ziemia dudniła aż się budynek trząsł – to od strony barykady szły czołgi. Prowadziły ciągły ogień z karabinów maszynowych. Z mojego punktu obserwacyjnego widziałem tylko gąsienice i rolki, jak się kręcą i miażdżą po drodze wszytko co leżało na ulicy. Jaka to straszna siła nic dziwnego, że nic jej się w tej chwili nie opiera. Czołgi defilują pod moim oknem w piwnicy jak na paradzie. 

 Oto nagle cała szerokością ulicy wali tłum żołnierzy. Brudni oberwani wielu z nich w gumowych butach, w ciemnozielonych płaszczach z pepeszkami w rękach, ale weseli i zwycięscy. Ulica napełniła się gwarem i nawoływaniem, w innym niż dotychczas słyszanym języku. Jakże po tylu latach długiej niewoli bliskim. 

 Strzałów w naszym rejonie już nie słychać. ...

 

Poniżej fragmenty relacji strony niemieckiej. Wspomnienia zostały zamieszczone w okazjonalnej broszurze wydanej przez niemiecki Krąg Ojczyźniany - HKA. Autorami tekstów są przewodniczący HKA Siegried Raddatz z Kolonii w tłumaczeniu Małgorzaty Kuszmar oraz Werner Buchholz z Gryfii w tłumaczeniu Ewy Zwolak. 

Już od połowy lutego 1945 roku powoli zamierał ruch na czterech z pięciu szlaków kolejowych łączących Szczecinek ze światem. Najwcześniej komunikacja kolejowa została wstrzymana na trasie w kierunku Piły. Od 6 lutego ruch na tej trasie z racji przesuwającego się linii frontu był już sporadyczny, a 26 lutego zamarł. Ostatni pociąg od strony wschodniej (Chojnic) wjechał na szczecinecki dworzec, 26 lutego o 5.25. Był to pociąg ewakuacyjny. Tego samego dnia nie kursowały już pociągi w kierunku Miastka. 27 lutego, a więc w dniu zdobycia miasta o 1.38 na stację wjechał pociąg pośpieszny z kierunku Szczecina, a o 2.25 jako ostatni odjechał w tym kierunku pociąg z uszkodzonymi wagonami.

26 lutego 1945 roku odgłosy bitwy wzmagają się coraz bardziej. Oficerowie Wehrmachtu, orientując się lepiej w sytuacji, namawiają do wymarszu. Po południowej stronie dworca w wielkim pośpiechu ustawiane są uszkodzone wagony jako zapora przeciwczołgowa. Oddziały bojowe biegają dookoła. Paru cywilów pyta o pociąg, który już nie jedzie. Ranni i uciekinierzy marzną na zimnym peronie. (...)

Sowieci przekroczyli już linię kolejową po zachodniej stronie dworca. (...) O 5.55 odjechał ostatni pociąg z numerem za nim jeszcze pociąg ze sprzętem oraz pociąg utrzymania ruchu z kolejarzami (w kierunku na Białograd – Kołobrzeg - dop. red.). Pociąg ten zatrzymał się na krótkoprzy nastawni, zabierając z niej kolegę. W rejestrze pociągów wpisane są jeszcze dwa inne bez podania czasu ponieważ już w Szczecinku nie było dyżurnego ruchu. Wagon ze sprzętem odjazd 6.20, pociąg pancerny z czołgami i działem przeciwlotniczym - odjazd 6.25.

(...) Za obronę miasta odpowiedzialny był jego komendant płk Arthur Kopp. Siły obrońców zostały wzmocnione oddziałem mjr Fritza Sanna, któremu udało się wyrwać z okrążenia pod Piłą. Najprawdopodobniej kwatera główna obrony znajdowała się w restauracji Seeblick (dz. Hotel Viki – dop. red.)... 

Sann przybył do Szczecinka wczesnym rankiem 27 lutego, kiedy na dworcu ładowano właśnie na wagony sprzęt artyleryjski francuskiej dywizji SS Charlemagne. (...) Sądzę, że w tym czasie w Szczecinku było ok. 4 tys. żołnierzy tej dywizji. Właśnie wtedy ok. godz. 7.00 pierwsze sowieckie jednostki zaatakowały miasto. W kierunku Przeradzi i dalej do Białogardu ruszył pociąg pancerny.

Na miejscu pozostała jedynie kompania przeciwlotnicza tej dywizji. Kompania włączyła się do walk, ale bez użycia dział, które wysłano wcześniej pociągiem w kierunku Białogradu. (...)

O godz. 8.00 rano 27 lutego godzinę po wysłaniu pociągiem swego ciężkiego sprzętu dywizja SS Charlemagne licząca 3 tys. żołnierzy zaczęła się przemieszczać w kierunku na Barwice. Z pewnością w wirze walk płk Arthur Kopp nalegał na dowódcę dywizji oberfürera SS Edgara Puaud`a, aby zostawił w mieście przynajmniej jeden batalion. (...) Wydaje się, że mieszkańcom Szczecinka - z braku informacji ze strony partii i urzędów - powaga sytuacji stała się znana wczesnym rankiem 27 lutego, kiedy ze swoim oddziałem przybył mjr Sann i drepcząca mu po piętach Armia Czerwona. (...)

(...) Tłumacz francuskiej dywizji tak relacjonował sytuację w Szczecinku: W tym czasie, w mieście rozpętało się piekło. Ludność uciekała w panice, jeden przez drugiego wrzeszczał coś bez ładu i nikt nie potrafił udzielić informacji o prawdziwej sytuacji. Chaos potęgowany był przez rozpuszczone, błądzące i ryczące stada bydła. Dzień wcześniej przepędzono je z dalekich terenów wschodnich. I teraz nikt o nie się nie troszczył. Każdy myślał o ratowaniu swego życia. W tej sytuacji Rosjanie próbowali niespodziewanie przejąć Szczecinek. Niewiele brakowało, aby im się to udało. Obrona nie była na to ani przygotowania, ani zorganizowana.

(...)Major Sann: W międzyczasie Szczecinek był jak wymarły. Tylko sporadycznie widziano kilku mężczyzn pytających o ogólną sytuację. Ale na ten temat my także nic więcej nie wiedzieliśmy, aniżeli to co było słychać w postaci odgłosów walk z bliższej i dalszej okolicy. Nikt się o nas nie troszczył, a my również nie mieliśmy czasu o zadbanie o dalszy plan obrony...(...) Wysyłałem oficerów łącznikowych do restauracji Seeblick, ale żaden nie wrócił. Łączność została zerwana. Do tego doszło męczące czekanie na atak czerwonoarmistów. Godzina mijała za godziną, ale wokół panowała cisza. Sann nie miał na to żadnego wytłumaczenia. Krótko po godz. 17, zameldowano mu, że wrogie części oddziałów widziano w i wokół Mosiny, czyli już na jego tyłach. Regiment Sanna i francuski batalion SS zostały okrążone. 

Ponieważ wszystkie ulice zostały już zajęte przez Armię Czerwoną, a trasy Szczecinek - Trzesieka nie można było już pokonać bez walk, Sann ze swoimi ludźmi i Francuzami udał się linią kolejową w kierunku Przeradzi (Eschenriege).     (wybór jg)

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do