
feloeton ukazał się 21.05 w tygodniku Temat
No szlag jasny mnie trafi albo nagła krew zaleje, jak jeszcze coś w tym temacie usłyszę albo przeczytam. Bo żeby tak po człowieku pojechać... i to bez pardonu, obsmarowywać, od złodziejów nawymyślać. Toż tak nie można! Po prostu nie uchodzi! I w mylnym błędzie jest każdy co myśli, że mnie o wybory prezydenckie się rozchodzi. Bo te akuratnie się mnie podobają i to bardzo. Raz już se wybrałem, a zaraz druga tura. Oba kandydaty obietnicami sypią jak z rękawa, więc aż żal serce ściska, że nie będzie trzeciej tury i cuda-wianki-obiecanki wnet się skończą.
Głos zabrać postanowiłem w temacie pewnego człowieka, który to od lat wozi ludzi autobusami naszego PKS-u, jako że kierowcą zawodowym jest. Na dokładkę o interesy inszych pracowników dba, gdyż i ponieważ przewodniczącym związków zawodowych w tej firmie on ci jest. Mówiąc krótko - postać świetlana, aczkolwiek pecha wyjątkowego mająca. Kilkanaście dni temu policjanci w trakcie rutynowej kontroli drogowej w bagażniku jego osobistego samochodu, znaleźli plastikowe pojemniki wypełnione olejem napędowym.
A wiadomo, jak policja chwyci za nitkę, to po niej do kłębka dojdzie. Tym razem doszli do garażu wiadomej osoby, gdzie znaleźli kolejne pojemniki zawierające nieco ponad 400 litrów tegoż paliwa. No i się zaczęła jazda... Wpierw oskarżenia: że ukradł (znaczy się złodziej), że firmę na straty naraził w kwocie 1900 zł (czyli szkodnik), a na koniec, że grozi mu za ten czyn 5 lat mamra, odsiadki znaczy się. Ludzie (czytelnicy), ja się pytam – za co i czy tak się godzi? Wszak na tę sprawę trza spojrzeć w szerszym aspekcie, zarówno obyczajowym, jak i dziejowym! Przywołam bohatera historii kraju naszego – zbója Janosika, co bogatych rabował, aby biednym dać... i co nieco ostawić dla zbójeckiej bandy, by na działalność dalszą prawą, ale zbójecką było. Dalej, ziemie polskie pod rządy zaborczych mocarstw trafiły... Wówczas było więc grzechem ciężkim nie działać na szkodę naszych ciemiężców.
Po II wojnie światowej, w epoce PRL-u, sprawa brania tego co nie swoje ciut się skomplikowała – jedni uwierzyli, że komunizm to wspólna własność, więc brali myśląc, że po swoje sięgają, drudzy twierdzili, iż za otrzymywaną płacę końca z końcem związać nie mogą, dlatego brali, żeby jakoś związać. Byli i tacy, co brali wszystko, co się dało, by znienawidzony i narzucony nam ustrój do upadku doprowadzić. Wszelako jedno pewne jest w PRL-u wbrew ogólnie przyjętym opiniom, nikt nie kradł. Owszem – chachmenty, przekręty i różniste kombinacje rodacy odskuteczniali – brać brali, ale żeby kraść? Co to, to nie!
Zatem, jeśli ojciec brał i matka też, to i ich dziecię branie ma we krwi, bo je z matki mlekiem wyssało, taka to już nasza tradycja. Tajemnicą poliszynela jest też i taki fakt, że póki co to jeszcze nie wymyślono grabi, które grabiłyby od siebie. Wróćmy jednak do wspomnianego człowieka. I o co ten krzyk? Rąbnął olej napędowy, fakt ale opon wraz z felgami i foteli nie podprowadził. Inszych części autobusu (choć to pewnikiem chodliwy towar) nie zachylił, znaczy się, że umiar w kombinowaniu człowiek ma. Trochę zrozumienia dla bliźniego! Wszak, jak wieść gminna niesie, jakoweś dodatki od poborów mu odcięli, więc brał. Brał, aby te niewiążące się końce związać – postępując zgodnie z tradycją. Zapomniał jednak o tym, że w tej historii było i tak, że Janosika za żebro na haku powiesili, a inszym złapanym biorącym także kary różniste wymierzano. Hej!
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie