
felieton ukazał się 19 marca w tygodniku Temat
No tak już mamy (choć nie wszyscy), że lubimy narzekać, biadolić, jęczeć co by nie rzec jojczeć i lamentować, czyli mówiąc oględnie i krótko – marudzić. Bo maruda już tak ma, że gdy pada deszcz to mu za mokro, a gdy świeci słońce to mu za sucho, że o kultowym jego pytaniu – "i jak tu żyć?" – już nie wspomnę. Z wiosną to zjawisko się nasila, a to za sprawą fiskusa, z którym każdy obywatel kraju nad Wisłą rozliczyć się musi bezwarunkowo do końca kwietnia. A, że podatki to nie są proste sprawy to i powód do wzmożonego marudzenia jest.
Tak ci się u nas porobiło, iż po latach upraszczania systemu podatkowego okazuje się, że tęgą łepetynę trza mieć co by się w tym połapać. Pity, city i na dokładkę inszych podatków cała litania. Aż zdziwko bierze, że dotychczas nie trza płacić za możliwość oddychania, dłubania w nosie lubo też za chomika naszej dzieciny. Dlatego ludziska, zwłaszcza te marudne kombinują, co by tu zrobić by nie płacić i co się da od fiskusa wyciągnąć. Szwagier Mietek na ten przykład obraził się na 19 procentowy podatek Belki potrącany od jego lokaty bankowej i chce ją zlikwidować, a kasiorę w skarpecie trzymać. Nie dziwota, wszak tak po prawdzie i biorąc na zdrowy rozum, to kto będąc przy zdrowych zmysłach nawet jak nie jest marudny chce część zarobionej w pocie czoła kasiory oddać fiskusowi i to dobrowolnie? Zwłaszcza jak se poczyta, poogląda i posłucha. Wtedy wie, że część tych pieniędzy idzie jak to mówią psu pod ogon, czyli ujmując zagadnienie elegancko – marnotrawione są.
Powiem wam tak – otóż ja chętnie zapłacę, ino nijak ogarnąć tego wszyćkiego umysłem swym nie mogę. No bo ZUS pita mnie przysłał, ale insi, u których roboliłem (bo jako emeryt żadnej pracy się nie boję) też pity mnie nadesłali. I jak tu z tą wiedzą tajemną se poradzić i na stosownym urzędowym papierze wyliczyć ile oddać fiskusowi muszę? Ale w mylnym błędzie jest każdy kto myśli, że przez to przejdę na ciemną stronę mocy i marudzić zacznę! Zaprzyjaźniona księgowa z kłopotu (jak co roku) mnie wybawi, bo litościwe serce ma.
Ale, ale... jedna jaskółka wiosny nie czyni... Co na to inni podatnicy, zapytacie?
Ha, odpowiadam! Znam jeszcze jedną osobę, która wręcz pała chęcią do płacenia podatków i to jak największych. Jest to niestety moja ślubna. Ostatnio zapytała mnie, kiedy jej wystawie pita, bo chciałaby z fiskusem się rozliczyć. A widząc moją cokolwiek zbaraniałą minę objaśniła mnie w tym temacie. Wszak sprząta całkiem pokaźną powierzchnię, gotuje, pierze i prasuje. Zajmuje się zakupami i ich targaniem do domu, czyli świadczy usługi transportowe. Na dokładkę zarządzając finansami dba o to co byśmy w jakowąś dziurę budżetową nie wpadli.
No i się porobiło... Wyszło wszak na to, że i owszem tyrać to ona tyra, ale niestety na czarno. W związku z tym pita nijakiego jej wystawić nie mogę. Czyli w tym temacie, tak po prawdzie, migam się od płacenia podatków, a i jej tą czynność uniemożliwiam. Poza tym wychodzi na to, iż, od lat zalegam z płaceniem za wykonaną przez mą małżonkę pracę, do czego z rumieńcem zawstydzenia się przyznaję bez przymusu żadnego.
Ale, ale, czy ja przypadkiem nie marudzę? Jeśli tak to tylko jeszcze słów kilka. Gdybym to ja mógł dorwać Fenicjan, którzy to pieniądz wymyślili... albo tych Egipcjan, co ponoć podatki wprowadzili... Stop, ani słowa więcej nie powiem.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie