
felieton ukazał się w 801 wydaniu Tygodnika Temat
O w jakże mylnym błędzie jesteś drogi czytelniku, jeśli spodziewasz się, że nawijać teraz będę długo, ckliwie i zawile w temacie perypetii miłosnych bohaterów uwielbianego powszechnie serialu TVP "M jak miłość". Aczkolwiek temat mojej dzisiejszej nawijki i podniosły, i ważki wielce jest, i też na literę "M" się zaczyna. Łoczywiście mowa o maturze, a ściśle mówiąc o maturzystach, którzy od dni kilku w strojach galowych znajomością wiedzy tajemnej w piśmie i w mowie się wykazują. Jakoż i zauważyłem, iż nie jeden z nich duszę ma na przysłowiowym ramieniu, postanowiłem na duchu ich podnieść i ku ich pokrzepieniu o swoim egzaminie dojrzałości słów parę skrobnąć.
Lat temu to było tyle, że wstyd o tym wspomnieć, a warunki w jakich przyszło mi ten egzamin dojrzałości zdawać niezwykle trudne były. Albowiem żeby móc do jego zdawania przystąpić należało wprzódy odpowiednio się odziać, galowo znaczy się. Niestety z mej łosobistej garderoby do użytku nadawał się ino krawat w kwiatki, a po dłuższych zabiegach reanimacyjnych (czyszczenie kawą zbożową Turek i prasowaniu przez gazetę "Kurier Bydgoski"), także me łosobiste spodnie. Koszulę, półbuty i marynarkę wydzierżawiłem od kolegów z młodszej klasy za kilka paczek papierosów marki Sport (zakupionych w cenie złotych 3 za opakowanie). Tak wyelegantowany zasiadłem wraz z innymi w sali i z niecierpliwością oczekiwałem na rozpoczęcie tego najważniejszego dotychczas życiowego egzaminu. Tu pojawiła się kolejna trudność, gdyż każdy z podanych trzech tematów absolutnie mi leżał, znaczy się jak najbardziej pasował, a wybrać mogłem tylko jeden, niestety zresztom. Wybrałem pozytywizm i zapałem zabrałem się do pracy. I kolejna trudność, albowiem mój styl pisania charakteryzował się tym, że uwielbiałem długie zdania, co pociągało za sobą konieczność stawiania przecinków. Niestety, gdzie mają one być, za nic pojąc nie mogłem i stawiałem je na wyczucie. Wcześniej – na lekcjach znaczy się – doświadczenia te doprowadzały moją Panią Profesor języka ojczystego mnie nauczającą do tzw. szewskiej pasji. (Przecinków zawsze było za mało lub za dużo, ale nigdy w sam raz). Doświadczenia, doświadczeniami, ale egzamin to też doświadczenie, więc zaryzykowałem... i postanowiłem zatem pisać, zostawiając sprawę przecinków "na potem" i licząc na jakoweś olśnienie przy ich dostawianiu. W tempie błyskawicznym bo półtoragodzinnym mój brudnopis, z wyjątkiem upierdliwych przecinków, był gotów, a ja postanowiłem zatem się zrelaksować. Na ręce przewodniczącego komisji egzaminacyjnej złożyłem swe wypociny i opuściłem sale pod pretekstem udania się do przybytku, do którego i król osobiście musi chadzać. (Po prawdzie ćmiłem papieroska jednego po drugim, wierząc w olśnienia przecinkowego nadejście rychłe – niestety nie nadeszło). Wróciwszy na salę, gdy odbierałem z rąk przewodniczącego swój brudnopis usłyszałem jego litościwy szept: "ty barania głowo (ulubione powiedzonko Pana Psora), ołówkiem zaznaczyłem ci przecinki", a po sekundzie głośno dodał – tylko przepisz starannie. Przepisałem i bardzo starannie, usunąłem też gumką myszką przecinki ołówkowe zacierając tym samym ślady przestępstwa. Za pracę otrzymałem, a ściśle mówiąc otrzymaliśmy ocenę bardzo dobrą. Z resztą przedmiotów czyli z matmą, ustnym rosyjskim i historią sztuki poszło już jak z płatka. Pewnikiem dlatego, że nijakich przecinków, ani w zgodzie z gramatyką, ani na wyczucie stawiać tam nie trzeba już było.
Maturzyści, nie traćcie ducha i miejcie wiarę w swą wiedzę lubo też w jakowegoś litościwego człowieka. NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI, to mówiłem ja Zenek maturzysta, który zdał maturę przed laty. To niby dlaczego nie mielibyście zdać jej i wy.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie