
felieton ukazał się 26 lutego w tygodniku Temat
Od kilku lub od kilkunastu dni jest mi jakoś tak ciężko i źle. Czuję się okropnie, co by nie rzec fatalnie. I nie chodzi bynajmniej o zdrowie, z którym jest jako tako. Chodzi bowiem o to, że gnębią mnie wyrzuty sumienia i wstyd mnie ogarnia, że to wszyćko przeze mnie i mój podławy postępek. Powiem nawet więcej, wy także lepsiejsi ode mnie nie jesteście i za moim przykładem swe głowy też popiołem posypać powinniście. Bo wina nasza jest wielka. No kto z was, kto ostatnio list napisał znaczek nakleił i do skrzynki pocztowej wrzucił, no kto? Niestety, na łatwiznę się poszło... esemeski, ememeski, mailiki...
Tymczasem biedni listonosze od jakiegoś czasu mają przez to przerąbane, a od 1 lutego to już całkiem. W swych torbach z braku listów mają takie luzy, że ichni menadżerowie zdrowo musieli się nagłówkować, jak temu zaradzić, a Pocztę Polską od bankructwa uchronić. Jak pomyśleli, tak wymyślili, że najlepiej by było gdybyśmy od listonoszy gazety, czy insze towary przez nich polecane z ich toreb kupowali. Niestety nie potrafiliśmy tych starań, poświęcenia i trudu docenić! Skąpiliśmy i perfidnie naszą pocztę w dalsze kłopoty finansowe pakowaliśmy. Na szczęście, wspomniani już szefowie pocztowców wyjście z sytuacji znaleźli i uczynili listonoszy inkasentami gazowni. Dzięki temu zabiegowi Poczta Polska ma wreszcie szanse wyjść na swoje. Pytanie czy wyjdzie? Wszak listonosze się zbiesili i ani entuzjazmu, ani zrozumienia dla tych działań nijakiego nie przejawiają. Narzekają ino, że czas pracy im się wydłuży, że liczniki gazu częstokroć są w piwnicach, a to miejsce niebezpieczne, a oni w torbach kasiorę noszą... Że obowiązków to i owszem dołożyć potrafili, ale o dodatkowej kasiorze to jakoś cicho i mętnie.
Dzielnie im sekunduje przewodniczący ichniego związku zawodowego o nazwie na literę „S”, czyli słusznego. Twierdzi on bowiem, że listonosze i bez tego dziwacznego pomysłu są przeciążeni pracą i że jak tak dalej pójdzie to latem będą pewnikiem i na dokładkę sprzedawać lody. No nie, nie nie i jeszcze raz nie! Ja zrozumienie dla ludzi pracy mam, jednak to przesada absolutna! Dlatego, wzorując się na klasyku mówię: „listonoszu nie pytaj, co poczta może zrobić dla ciebie, ty lepiej powiedz, co możesz zrobić dla poczty”. A wiadomo, że wszystko twa wola! I uczynić możesz niemal wszystko, a na pewno wiele! Na przykład, oprócz torby możesz nosić dodatkową z zestawem rozmaitych narzędzi i drobne usługi ślusarskie, stolarskie, hydrauliczne u klienta uskuteczniać. Starszym ludziom mógłbyś psa albo i kota na spacer wyprowadzić, a potrzebującym kartonik mleczka dostarczyć. Wystarczy uwierzyć w siebie i nie oglądać się na menadżera i działać w zgodzie z hasłem „pracując dla Poczty, pracujesz dla Poczty”. A co ważniejsze staniesz się prekursorem czegoś całkiem nowego. Bo za twoim przykładem pójdą dziesiątki, a może tysiące innych. W ten sposób powstanie całkiem nowa jakość usług i służby publicznej. Zatem, u mechanika samochodowego będziemy mogli zjeść domowy smakowity obiadek, a na stacji benzynowej zakupimy świeże rogaliki i ciepłe mleczko prosto od krowy, w cukierni naprawią nam urwany obcas, a szewc modnie nas ostrzyże. Jedno tylko się nie zmieni, świstak po staremu będzie siedział na d.... i zawijał w sreberka.
Dlatego na tym nie kończę tegoż felietonu, dodając postscriptum...
PS A może by tak wrócić do pisania listów? Ale... co to są listy? Jak się je pisze? Do kogo i po co?
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie