Reklama

K. Serafiński: Błędy wyborcze lewicy

Nowy start lewicy dobrze się zaczął. Wraz z ostatnimi wyborami prezydenckimi,  cały impet jednak mocno osłabł. Choć Lewica miała jeszcze długą drogę, mogła ostatecznie stać się główną siłą polityczną, zastępując Platformę Obywatelską. Tak się jednak nie stało - a siłę zaczęła budować Konfederacja. 

Lewica popełniła mniej błędów dotyczących rozwoju formacji i promocji - niż Platforma Obywatelska. PO miało jednak z czego tracić, w przeciwieństwie do Lewicy budującej dopiero swoją siłę. Oto kilka istotnych problemów, jakie można wyróżnić w temacie przyczyn jej niepowodzeń wyborczych.

Fiksacja na wąskim elektoracie.

Lewica popełnia obecnie ten sam błąd co niegdyś SLD, który zaczął fiksować się na wąskich grupach, takich jak nauczyciele. Mimo, że w programie lewicowym mowa była o wielu kwestiach, to narracja przebijająca się z mediów do przeciętnego obywatela, zabarwiona była głównie tematem ludzi o odmiennej orientacji seksualnej, czy innych wąskich grup, które w czasie wyborów nie będą dostateczną siłą. Uściślając - nie chodzi tu o to, by Lewica np. przestała bronić praw osób nieheteroseksualnych, ale o to że temat ten wybrzmiewał zbyt mocno ponad potrzeby większości społeczeństwa. Do wyborców więc najsilniej dotarło PiS, które potrafi sprawić skuteczne wrażenie, że jest najbliżej problemów większości.

Zbytnie oderwanie się od problemów społeczeństwa

Problem związany z poprzednim. Teoretycznie lewica jest bliżej problemów przeciętnego obywatela, niż PO i PiS. Mimo wszystko ogólny wydźwięk obietnic sprawia wrażenie, że nawet jeżeli uda się je spełnić, to nie rozwiążą one problemów Polaków. W tej sytuacji bardziej przemawiają do ludu świadczenia socjalne PiS, czy inne rzeczy, które nawet jeżeli nie rozwiązują problemów poszczególnych ludzi, to przynajmniej będą bardziej namacalne, niż rozwiązania widniejące głównie na papierze.

Do tego dochodzą wypowiedzi, które mocno odpychać będą dużą część społeczeństwa. Prostym przykładem może być deklaracja chęci przyjmowania imigrantów - jaką złożył przed ostatnimi wyborami Robert Biedroń. W kraju, w którym panuje spore bezrobocie, brakuje mieszkań, a zarobki przeciętnego obywatela nie pozwalają mu nawet stworzyć poduszki finansowej - samobójstwem wyborczym jest sugerowanie, że sprowadzi się tu jeszcze więcej ludzi - którzy będą przejmować i tak już cenne miejsca pracy, dostawać bez kolejki mieszkania (będące poza zasięgiem innych) oraz zmniejszać konkurencyjność na tynku pracy - a więc i szansę żyjących w Polsce osób na awans zarobkowy (będzie więcej taniej siły roboczej - więc mniej powodów by dawać wyższe pensje).

Sporo osób decyzyjnych w Lewicy cierpi - tak jak ludzie stojący na czele PO - na oderwanie od rzeczywistości. Są to zwykle osoby żyjące w dużych miastach - niedotkniętych tak problemami reszty Polski oraz zarabiające więcej niż przeciętny Polak (przeciętne wynagrodzenie w Polsce jest niewiele wyższe niż wynagrodzenie minimalne - przy czym badania nie obejmują małych firm, czy osób pracujących na umowę inną niż o pracę). Nikt w Lewicy (jak i PO) nie próbował tych polityków sprowadzić na ziemię. Skutki są więc takie, jakie są.

Zamknięcie na obywatela i skupienie na kreowaniu idola

Lewica zdaje się być dość mocno zamknięta na obywatela - choć może być to moje subiektywne wrażenie. Dotyczy to zarówno czołowych polityków, jak i działaczy lokalnych. Coś takiego dostrzegam choćby w zachowaniu Roberta Biedronia, który na początku inicjatywy w postaci Wiosny, sporo rozmawiał z ludźmi i przynajmniej próbował sprawiać wrażenie słuchającego ich pomysłów. Zanim jednak zdobył dostatecznie dużo poparcia, zamknął swoją formację na interakcje ze społeczeństwem. Sama Wiosna zdawała się ograniczać zaś do Biedronia i Śmieszka - jakby niewiele poza nimi w tym ugrupowaniu było. Tym samym zaniedbano tam budowanie wizerunkowej siły i wiarygodności ugrupowania - jako grupy ludzi.

Pozwalanie na ideologiczne dyskredytowanie lewicy

W zasadzie to jest to problem wszystkich polskich formacji, które chcą być uważane za liberalne. Jak już jednak zostało wspomniane, PO miała z czego tracić, podczas gdy Lewica zetknęła się z silną dyskredytacją w chwili budowania swoich wpływów. Główny ton dyskredytowania formacji proliberalnych - w tym lewicowych, stanowi retoryka etykietowania "komunizmem" i "antypolskością".

Nie jest to zjawisko nowe. W Polsce upowszechniło się w czasach międzywojennych, a z nową siłą rozprzestrzenia się gdzieś od ostatnich lat rządów Donalda Tuska. Mimo, że rażenie urojonym komunizmem uderza zarówno w PO, jak i ugrupowania lewicowe, to żadna z tych formacji nie podjęła się walki z tego rodzaju atakami. Część polityków PO nawet je wspierała - wierząc, że może coś zyskać na retoryce pseudopatriotycznej i antywolnościowej. Co jednak najważniejsze w kontekście tego artykułu - sama Lewica bez oporów pozwala na przyczepienie jej negatywnej etykiety "komunistów", a niektórzy jej działacze w konfrontacji z takim etykietowaniem - zamiast się od komunizmu odcinać, próbowali nawet usprawiedliwiać jakieś jego elementy (dowodząc przy okazji niezrozumienia istoty komunizmu).

Pozwalanie na ośmieszanie lewicy

Wspomniane etykietowanie "komunizmem" niesie się echem w kierunku ludzi młodych - w tym młodzieży, która w następnych, czy jeszcze dalszych wyborach, pójdzie do urn. Echo to jest słabe - więc nie wywołuje tak silnej nienawiści i agresji, jak właściwa narracja. Ujmuje jednak lewicy powagi - co obrazują choćby memy internetowe i inne grafiki satyryczne, przypisujące związki z komunizmem - popularnym politykom lewicowym.

Do tego dochodzi wspomniane zbytnie skupienie na osobach o odmiennej orientacji seksualnej - jakby inne problemy nie istniały, a także wizerunek wielu polityków lewicy, którzy postrzegani są jako osoby które chodzą sobie bez sensu tu, czy tam i się tylko uśmiechają. Niezależnie jak słuszna i skuteczna byłaby w rzeczywistości praca Lewicy, to podczas wyborów ważne jest to, co przebija się do przeciętnego obywatela. Póki co, przebija się zaś wizerunek formacji mało poważnej, której politycy zajmują się sprawami nieistotnymi dla przeciętnego obywatela (człowiek nie musi być uprzedzony by móc uznać, że kwestia utrzymania siebie, czy rodziny jest ważniejsza niż śluby osób homoseksualnych - bo dla każdego najważniejsze są jego własne problemy). 

Zbyt słaba obrona przed atakami ze strony PO

Od czasu swojej głównej porażki, PO przed każdymi wyborami atakuje formacje lewicowe. Ofensywna narracja płynęła nie tylko ze strony polityków tej partii, ale też bliskich jej osób trzecich oraz związanych z nią mediów. Główny argument jest taki, że tylko PO może "bronić demokracji" w Polsce - a Lewica odbiera jej głosy, więc tym samym Lewica jest zła. Ten tok rozumowania jest absurdalny - przejawia się w nim egoizm, przerośnięte ambicje oraz traktowanie polityki w sposób bezideowy. Mimo, że łatwo by było z takim myśleniem walczyć - to mało kto z Lewicy podejmował się obrony przed takową narracją. Pamiętam, że podjął się tego Włodzimierz Czarzasty - ale nikogo więcej sobie nie przypominam.  Choć retoryka tego rodzaju nie przebiła się do szerokich kręgów społecznych, to stała się główną osią wtórnej agitacji zagorzałych zwolenników PO i jej przyległości. Jest to wiec kolejny czynnik, który szkodzi Lewicy, a przed którym nie chce się ona za bardzo bronić.

Brak stabilności i ukłony w stronę PO

Lewica na razie stara sie zachować samodzielność i nie ulega sugestiom o konieczności związania się z PO. Słusznie, ponieważ taki sojusz unicestwiłby Lewicę - która przestałaby być liberalną alternatywą. Chwilowo tylko zasiliłby PO - co w ostateczności wzmocniłoby PIS, popierane gównie z obawy przed powrotem PO do władzy. Problemem jest jednak zbyt mała wizerunkowa stabilność takiej postawy Lewicy.

Co jakiś czas pojawiają się głosy lewicowych polityków o gotowości na współpracę z PO. Współpraca w ramach jakiegoś projektu parlamentarnego, mogłaby przynieść dobre skutki. Współpraca w postaci np. koalicji - zaszkodziłaby jednak zarówno Lewicy (z powodów wymienionych wcześniej), jak i polskiej polityce w ogóle (choćby dlatego że ubyłoby konkurencyjności ofert politycznych). Takie niejednoznaczności zmniejszają stabilność wizerunku, a więc i motywację do głosowania na Lewicę. Główną siłą oporu przed powrotem PO nadal pozostawać będzie wiec PiS. Być może politycy lewicowi ulegają tutaj głosom zagorzałych sympatyków PO, domagającym się koalicji. Głosy te jednak wybrzmiewają z chęci wsparcia PO - a nie Lewicy. Nawet jeżeli więc politycy lewicowi wejdą w ścisłą współpracę z PO, to tego pokroju wyborcy i tak na nich nie zagłosują.

 

K. Serafiński

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Pisz bloga w Szczecinek.com. Wystarczy że masz u nas założone konto!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2020-09-23 17:44:09

    Były ksiądz w natarciu. Oj panie K.S.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • gość 2020-09-24 12:18:04

    Co to ma do rzeczy, że ksiądz. Ja tez kiedyś byłam bardzo wierząca, potem odsunęłam się od kościoła na skutek hipokryzji tej instytucji, jeszcze później stwierdziłam, że nie jestem w stanie wierzyć w opowieści bliskowschodnie bez pokrycia w dowodach. Artykuł ciekawy, nie ze wszystkimi tezami się zgadzam, ale z większością.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2020-10-11 09:38:16

    Trochę ponad 2 procent w ostatnich wyborach prezydenckich. Inaczej nie mogło być, skoro elektorat im wymiera.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do