Reklama

Jerzy Gasiul: To żaden głos

24/04/2015 12:58

felieton ukazał się 16 kwietnia w tygodniku Temat

Mam za każdym razem wątpliwości czy rzeczywiście vox populi vox Dei (głos ludu, głosem Boga). Ponoć jako pierwszy stwierdził to pewien anglosaski mnich. Było to jeszcze w czasach, kiedy miast angielskiego, powszechna była znajomość języka łacińskiego i dlatego wyartykułował go właśnie w tym języku. Wtóruje mu pogląd, jakoby głos jednego to żaden głos. Sądząc po stanie rzeczy autorzy w obu przypadkach chyba jednak mocno przesadzili. 

Przykładowo wszystkim się przecież podoba „odbudowana” od fundamentów narożna kamieniczka przy Zielonej. To że jej wygląd nie ma nic wspólnego ani z miejscem, ani z miastem, ani nawet regionem, nie ma nic do rzeczy. Fakt, to istna księżycówka. Ot, barok z rokokiem tyle tylko, że mocno spóźniony. Tak dla przypomnienia, jesteśmy już mocno w XXI wieku. Jej znakiem szczególnym (kamienicy) są bardzo udane (tak się powszechnie uważa), wypełnione styropianem Atlanty. Atlanty podwieszone są niczym pajęczyna w kącie, pod narożnym wykuszem. Stanowią przykład formizmu. Dla wyjaśnienia, to taki efekciarski kierunek w architekturze, w którym przeważała forma nad funkcją i konstrukcją. Można zapytać niczym w szkolnej lekturze, co autor chciał przez to powiedzieć, no może dokładniej pokazać? Jedno jest pewne. Wywołuje silne wrażenie na widzu. 

Tymczasem gdy większość zachwyca się i Atlantami, i barokowym zdobnictwem, a nawet bramą wjazdową godną królewskiej posiadłości, dwóch urzędników w tej materii ma inne zdanie i blokuje. Jeden z nich (inżynier budowlany) uważa, że chałupa nie ma nic wspólnego z zatwierdzonym projektem i pozwoleniem na budowę, zaś drugi (historyk sztuki) ma także inne zdanie niż większość nie wspominając już o inwestorze. Na razie wykończone(?) dzieło stoi niezamieszkałe. Znawcy przedmiotu – znaczy zdecydowana większość uważa, że tacy dyletanci jak wspomniany historyk sztuki a także inżynier budowlany mając na względzie powszechny zachwyt powinni jednak ustąpić, jeśli nie ze stanowisk to co przynajmniej nie uzewnętrznić swojej wiedzy w formie urzędowych decyzji. Czyżby nie wiedzieli, że vox populi... A o zasadach demokracji to nawet nie warto wspominać. 

W tym miejscu przytoczę może nieco już zmurszały dowcip. Otóż na zebraniu organizacji komsomolskiej, jeden z jej szeregowych członków oświadcza zebranym, że jednak nie ożeni się z komsomołką Tamarą Nikołajewną. Dlaczego? Bo mi się nie podoba – odpowiada z rozbrajającą szczerością. Jego wypowiedź brutalnie przerywa przewodniczący: No jak to, nam wszystkim się podoba, a wam nie? 

Właśnie rozpoczęła się wycinka uschniętych drzew na Marientronie i w bezpośrednim jego sąsiedztwie. Już kilka ładnych lat temu miejsce to próbował uporządkować starosta. Którejś wiosny pojawiła się nawet ekipa wycinając wszystkie zarośla i krzewy. Uschnięte drzewa, a było ich całkiem sporo, pozostawiono. Teraz o wycinanych uschniętych od lat drzewach przypomnieli sobie ekolodzy albo ci, którzy za takich się uważają. Na okoliczność wycinki sporządzono nawet operat leśny – jakby nie było, zrobiony przez rzeczoznawców – ale pytania i wątpliwości pozostały. Dlaczego tak dużo i czy jest to aby zasadne? Intersujące jest to, że kiedy drzewa usychały od ścieków, którymi wypełniona była cała dolinka na sąsiadującym ze wzgórzem płaskowyżu - protestów i pytań nie było. Dodajmy, ścieki pochodziły z obiektów należących niegdyś do „rolniczaka”. Wprawdzie było to przed kilkunastoma laty, ale ani tutejszej szkole, ani pośród tutejszych mieszkańców, których domy włączono do tutejszej - znaczy niezależnej od miasta kanalizacji – nie przeszkadzało. Niezależność tutejszej sieci kanalizacyjnej poległa na tym, że bardzo często wypróżniała się wprost do jeziora. Ważne, że w tym czasie opłaty za ścieki były tanie i w tej kwestii istniało powszechne zadowolenie. Być może świadomość ekologiczna była jeszcze na etapie przedszkola. Dzika natura tutejszego lasu - boć park kończył się pod wieżą Bismarcka - szła w parze z dzikimi zwyczajami. 

Minęło dużo czasu i najwyższa pora, aby to naprawić. Po drwalach mają wejść na górę archeolodzy. To, co odkryją (albo i nie odkryją) zostanie zagospodarowane i urządzone rzecz jasna łącznie z istniejącą i projektowaną zielenią. Prace mają potrwać ze dwa lata. Jak w przyszłości będzie się prezentowało wzgórze z pewnością nie zdecyduje większość ani przez aklamację, ani przez głosowanie. O zgrozo, zadecyduje co najwyżej jedna – trzy osoby. I nie będzie to zgodne z porzekadłem, że głos jednego to żaden głos. 

                                                                                                                               
Jerzy Gasiul 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do