
felieton ukazał się 18 czerwca w tygodniku Temat
Niezbadane, a przez to szerzej nieznane, są zwyczaje i obyczaje ludu tutejszego. Nie da się tego poznać z okien samochodu. Trzeba wejść na rower albo krainę obdarowaną przez Opatrzność w sposób wręcz niewiarygodny w zieleń i wodę, przemierzać per pedes apostolorum. Wbrew pozorom Szczecinek jest dosyć rozległy i wymaga to całkiem sporo czasu. Nie należy tego robić w dzień powszedni. Wówczas większość populacji zwyczajowo pracuje i obserwacje są z tego powodu mocno utrudnione albo wręcz niemożliwe. Nie ma tu nic do rzeczy wielkość bezrobocia, albo wiek określany jako „emerycki”. Wprost idealnymi do poczynań obserwacyjno-badawczych dniami są soboty, niedziele, a jak się trafi to nawet dzień świąteczny – najlepiej letni i w środku tygodnia. Jak już wspomniałem, w tym celu należy koniecznie udać się w mniej uczęszczane rejony naszego urokliwego miasta, którego znaczącą część powierzchni zajmują wody określane jako śródlądowe, lasy, bagna, oraz tereny niedostępne zwane przez leśników - ostojami zwierzyny, a także ogrody działkowe i garażowiska.
W tym czasie znacząca część męskiej populacji – płeć odmienna owszem jest w tych rejonach widziana, ale pełni rolę co najwyżej bierną - zajmuje się myciem samochodów, przecieraniem ściereczką tego, co wydaje się już nieco zakurzone lub sprawdzaniem stanu nakrętek i innych drobnych elementów. Zajęcie jest tak zajmujące i czasochłonne, że jeden dzień może nie wystarczyć. Zdarzają się pośród nich autentyczni entuzjaści starej motoryzacji. Tacy są gotowi nawet odpalić silnik, wyjechać przed garaż, aby następnie przez cały dzień autko wietrzyło się, niczym bielizna na świeżym powietrzu. Przez ten czas, zaciągając się papierosowym dymem, oddają się rozważaniom o niezwykłych właściwościach swoich pojazdów.
Co robi inna, nie mniej znacząca część mieszkańców – tym razem płci obojga - w takich dniach? Ano, szuka skrawka wolnego miejsca. Wskazane, aby był to teren w miarę zazieleniony i położony z daleka od drogi publicznej. Obyczaj nakazuje korzystać z czerwcowych promieni słonecznych, ale tylko w zaciszu pomiędzy altanką, a drzewkiem owocowym. Przyczyna jest prozaiczna. Gdzie indziej z racji wyjątkowo przykrych tego lata podmuchów zimnego wiatru nie da się wytrzymać bez ciepłej odzieży. Ogrody rozsiane są praktycznie na całym obszarze miasta. Z tego też powodu narażone są na mniejsze lub większe oddziaływanie niesprzyjających im warunków zewnętrznych. To taki eufemizm, ale każdy tubylec wie, o jakie oddziaływanie chodzi.
Prawdziwe zdumienie ogarnia obserwatora na widok grup grillujących i opalających się na działkach położnych tuż za płotem przy oczyszczalni ścieków. Widoki i oddziaływanie są wprost niezwykłe. Z pobliskich instalacji wydobywa się niemożebny smród, godny jedynie publicznych toalet w epoce peerelowskiej. Najwyraźniej pieczeń z rusztu spożywana w bryzie, której źródło znajduje się w odkrytych zbiornikach do napowietrzenia ludzkich odchodów, smakuje znacznie lepiej niż w ścisku przy ognisku przykładowo na Mysiej Wyspie.
A pros ścisku i spożywania. Zapowiada się dość znaczny, ale to za przyczyną szykującego się festiwalu, na którym posłuchać będzie można niezwykle popularnej pośród polskiego ludu muzyki zwanej chodnikową lub zamiennie - disco polo. Tej drugiej nazwy nie należy mylić z dość popularnymi na naszym terenie osiedlowymi marketami. Wprawdzie tam też grają, tyle że z dyskretnie rozmieszczonych po kątach głośników. Tym razem muzyka, bez której nie może się odbyć żadne polskie wesele, rozbrzmiewać ma na błoniach osiedla Zachód. Pewne jest to, że to niezwykle ważne wydarzenie, zdecydowana większość lokalnych melomanów, zapamięta do końca swego życia. Będą więc znane przeboje, będzie rytmicznie i dynamicznie. Co ważne, usłyszymy utwory powszechnie znane. Parafrazując słowa inż. Mamonia będą się więc podobać każdemu, bo każdy je już co najmniej raz słyszał.
Zapowiada się więc szalone widowisko i to nie tylko dla uczestników, ale również dla okolicznych mieszkańców. Tym ostatnim mogą tylko pozazdrościć ci z dalszych rejonów miasta, do których nie dojdzie ani skoczna linia melodyczna, ani proste - jak polbruk na deptaku słowa. Szkoda tylko, że teren będzie ogrodzony. To ograniczy ilość uczestników wspólnej i dobrej zabawy na świeżym powietrzu. Przydałby się jakiś parkiet taneczny – wszakże to muzyka weselna, a więc do tańczenia. W przypadku wesel zazwyczaj do tańca panowie wybierają panie. Tutaj (upojonych piwem) panów co najwyżej wybierać będzie straż miejska.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie