Reklama

Gdzie się podziała grawitacja?

30/03/2010 12:02


Prawdziwie wiosenne popołudnie. Jedno z pierwszych w tym roku. W parku, tuż przy zamku, na konstrukcji jeszcze nieczynnej fontanny trenują: Grzesiek, „Wiktor” i Michał. Już nieraz miałam przyjemność podpatrzenia przez chwilę ich niecodziennych trików. Dopiero teraz jednak nadarzyła się okazja, żeby ze wspomnianą trójką młodych osób móc spokojnie porozmawiać.
Mają po kilkanaście lat. Z głową silnie osadzoną na karku powoli planują swoją przyszłość. Zanim ona nadejdzie, cały swój wolny czas poświęcają największej pasji. Jest to jednocześnie nierozłączna część ich życia. O czym mowa? Moi rozmówcy trenują agresywną jazdę na rolkach. Dla kogoś patrzącego z boku, ekstremalne wyczyny rolkarzy są prawdziwą ucztą dla oczu. Dlaczego, nie tylko młodym ludziom, wydają się one tak wyjątkowe?

Początki

Zaczęło się kilka lat temu. – Na początku była deska – zdradzają Grzesiek i „Wiktor”. – Rolki dają jednak więcej możliwości, wyzwalają mocniejsze poczucie swobody, pozwalają na więcej trików, kombinacji – dodają po chwili. Michał natomiast zaczyna od niedawna. Mówi o sobie: - Jestem nowy. Na początku spróbowałem, jak to jest na zwykłych rolkach. Potem zobaczyłem, jak jeżdżą koledzy i postanowiłem, że wybiorę rolki agresywne.
- Oczywiście, że te, na których jeździmy, różnią się od zwykłych rolek – zapewniają moi rozmówcy. – Nasze są przede wszystkim cięższe od rekreacyjnych. Mają wymienne części. Są też specjalnie przystosowane do różnych ewolucji wykonywanych na krawędziach albo poręczach. No i są także o wiele droższe od tych zwyczajnych.

Bez swojego miejsca

Ulubioną miejscówką chłopaków jak na razie jest park miejski. Ich zdaniem, przy fontannie jeździ się idealnie – nawet latem, gdy zbiornik napełnia się wodą. Ale wybierają też inne obiekty. Rurki, murki, poręcze, słowem cokolwiek, co umożliwia ekstremalny skok. – Czasem jesteśmy przepędzani – przyznają. – Ludzie dzwonią po Straż Miejską, bo według nich zakłócamy spokój. Strażnicy nie robią nam jednak problemów. Tłumaczą nam, że są osoby, które się na nas skarżą, a my się dostosowujemy i idziemy sobie gdzieś indziej.
- Dlaczego nie trenujemy przy stadionie? – dziwi się Grzesiek – Tam się już teraz nie da jeździć. Poręcze są mocno uszkodzone, zdewastowane. Jazda robi się coraz bardziej niebezpieczna. Przydałby się prawdziwy skatepark, czemu nie. Wiadomo jednak, jakie są na to szanse…

Skejci to nie my

Co ciekawe, moi rozmówcy nie chcą, żeby utożsamiać ich ze skejtami. Sami nazywają się rolkarzami. Po prostu. Dlaczego? – Skejci to ludzie inni niż my - tłumaczą. - Obszerne bluzy, szerokie spodnie, sportowe buty, gadżety – oni tylko się tak ubierają. W rzeczywistości nie trenują ekstremalnej jazdy. Nie jesteśmy skejtami. Polska nazwa „rolkarze” może i brzmi trochę dziwnie, ale najbardziej do nas pasuje.

Treningi

- Jak często jeździmy? – pytają ze znaczącym uśmiechem na twarzy. – Kiedy tylko się da. Gdy jest pogodnie, sucho. Zdarza się, że codziennie. Na czas szkoły rozstajemy się z rolkami – przekonują w momencie, w którym wspominam o panującym stereotypie rolkarza nigdy nierozstającego się ze swoim sprzętem. – Do szkoły chodzimy z książkami, nie nosimy rolek w plecakach – żartują.
Nowych trików i skomplikowanych ewolucji uczą się od siebie nawzajem. Czasem podpatrzą coś w telewizji lub w Internecie. – Jazda na rolkach daje tyle możliwości, że można samemu pokombinować – wyjaśnia „Wiktor”. – Każdy z nas ma predyspozycje do innych trików. Przede wszystkim każdy ma inny styl. Ktoś wykonuje jakiś skok dokładniej, może się bardziej rozciągnąć, dogiąć. Ja na przykład, lubię adrenalinę, szybkość, szaleństwo. – Tak – potwierdza Grzesiek. – Kolega stawia na odwagę. Ja natomiast staram się dążyć do perfekcji. Doskonalę technikę, każdy skok próbuję wykonać jak najbardziej precyzyjnie.
- A ty? – pytam Michała. – Jestem gdzieś pomiędzy precyzją a „hardkorem”. Lubię przełamywać swoje bariery.

Ekstremalnie, czyli boleśnie

Żeby trenować agresywną jazdę na rolkach trzeba mieć zdrowie i być wytrzymałym na ból. Dające się zauważyć różnorodne otarcia potwierdzają ogromną wytrzymałość moich rozmówców i zarazem ich gotowość do poświęceń. – Bez otarć po prostu nie da się jeździć – tłumaczy ze spokojem „Wiktor”, specjalista od kontuzji. – Najgorzej, gdy ucierpią piszczele. Obicia, otarcia, stłuczenia przytrafiają się najczęściej. Złamania natomiast bardzo rzadko.
- To zależy od przypadku – dodaje Grzesiek. – Przecież idąc po schodach, też można się połamać. A na rolkach trzeba by zrobić nie wiem co, żeby tak się skończyło. Nie uderzamy z tak wielką siłą, jak może się wydawać. Najpierw spadają nasze ciężkie rolki, dopiero potem my. Obciążenia kolan, stawów? Są… Bywa, że kiedy ściągamy rolki, trudno jest zrobić parę kroków.
- Oczywiście, że to czasem zniechęca – odpowiada na moje kolejne pytanie „Wiktor”. – Po jakimś mocnym stłuczeniu przychodzi kryzys. Potem jest chwila przerwy. A później nie mogę się już doczekać, kiedy skoczę jeszcze raz. Te zwątpienia są chwilowe. Na początku powodują mnóstwo nerwów, że coś mi nie wychodzi, że jestem poobijany i muszę uważać. Ostatecznie jednak kontuzje bardziej zachęcają do dalszej jazdy.

Osiągnięcia

- Gdybym miał możliwość wzięcia udziału w zawodach na skalę całej Polski, to chętnie bym to zrobił – przekonuje Grzesiek. – Podobne zawody organizuje się przeważnie na południu. Wrocław, Śląsk… Przyjeżdżają tam ludzie, którzy trenują po 10, 11 lat. I ćwiczą w profesjonalnych warunkach.
- Raz uczestniczyłem w takich zawodach – zdradza po chwili. – Były organizowane w Słupsku. Przyjechali ludzie wyłącznie z Pomorza, żeby sobie po prostu pojeździć. Zająłem piąte miejsce.

Rolki – sport dla kogo?

Żeby uprawiać sporty ekstremalne, trzeba czuć to „coś”. Można sobie wyobrażać, że dana dyscyplina nie istnieje, ale po chwili i tak przyjdzie chęć, by zasmakować czegoś, co wyzwala poczucie wolności, dodaje skrzydeł. – Gdyby ktoś nam zabrał rolki, to kupilibyśmy nowe – żartują moi rozmówcy. – A gdyby ich nie wymyślono, wybralibyśmy jakiś inny sport.
- BMX może być czymś fajnym – wyjawia Grzesiek. – Ja bym się skierował w stronę snowboardu – dodaje „Wiktor”. Michał z kolei wybrałby narciarstwo wodne: - Ostatnio brałem udział w mistrzostwach Polski – zdradza. – Myślę, że jak dotąd, jeździłbym na narcie wodnej.
A czy rolki są tylko dla ludzi młodych, dla chłopaków? – pytam, kończąc naszą rozmowę. – Jest jedna dziewczyna – wyjaśniają. – Ma zacięcie. Jeździła z nami kilka razy dopiero, ale ogólnie jest dobrze. – Do jakiego wieku można trenować? – zastanawia się, chyba znając odpowiedź, Grzesiek. – Jakiś czas temu we Wrocławiu poznałem mężczyznę, który miał 43 lata i nadal jeździł. Naprawdę, w tym, co robił był lepszy od niejednej młodszej osoby. Dla tego, kto chce, nie ma żadnych granic.

Rozmawiała: Magdalena Szkudlarek








Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    abcd - niezalogowany 2010-04-14 02:30:46

    mysle, ze wystarczy przeczytac artykul to byc moze dowiemy sie, ze "ten 1 od prawej" jest nowy.. : DD

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    krecioo - niezalogowany 2010-04-01 01:05:44

    Przyjdź kiedyś pojeździć z nami to zobaczysz ze to nie jest 1 miejsce ;]

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    xyzXD - niezalogowany 2010-04-01 00:25:17

    Ten 1 od prawej coś jeździ, czy do zdjęcia pozuje ?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gdmn - niezalogowany 2010-03-31 14:25:02

    skoro rolki dają więcej możliwości to ciekawe dlaczego ciągle jeżdżą w jednym miejscu

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do