Reklama

Dla Polaków w Neustettin nastał świt

Meldunek do Moskwy o zdobyciu miasta Neustettin wysłano 27 lutego 1945 roku o godz. 22 czasu warszawskiego. Teraz, po 80 latach to okazja, aby spojrzeć na ten okres nie oczami wojskowych strategów, lecz zwykłych ludzi.

Przytaczane przeze mnie wypowiedzi pochodzą z dokumentów lub pamiętników. O ostatnich godzinach przed szturmem na miasto wspominają polscy niewolnicy - przymusowi robotnicy zatrudnieni w gospodarstwach rolnych i zakładach przemysłowych w Szczecinku i jego najbliższych okolicach. Oni też tego dnia odzyskali wolność.

Tablica zarządu okręgu NSDAP Neustettin

Zupełnie inaczej owe dni przeżywali ci, którzy byli do tej pory w roli ich ciemiężycieli, oprawców czy choćby biernych obserwatorów. To właśnie na Pomorzu NSDAP podczas ostatnich demokratycznych wyborów uzyskała najwięcej w całych ówczesnych Niemczech zwolenników. Konsekwencje owych wyborów były dla nich tragiczne. To był koniec ichniego świata. O pierwszych dniach w nowej rzeczywistości zamieszczamy obszerne fragmenty pamiętnika anonimowego niemieckiego mieszkańca Neustettin.

W przededniu

Tej nocy w otoczonych kolczastym drutem drewnianych barakach Arbeitslager in Neustettin (Obóz Pracy) pomiędzy Köslinerstrasse a Grasweg (ul. Koszalińska, Polncy. ) nikt nie spał.  Z niepokojem nadsłuchiwano dalekich odgłosów dział. Polacy stanowili tutaj najliczniejszą grupę. Oprócz nich byli Rosjanie,  Czesi, Francuzi, Jugosłowianie i Ukraińcy. Ktoś z polskich niewolników wyliczył, że w pobliskim tartaku (dz. ul. Mierosławskiego) pracowało ok. 20 Polaków w fabryce Brandenburga przy Bahnhofstrasse ok. 70, a w fabryce Nagla Reitbahnstrasse ok. 50.

Książeczka pracy przymusowego robotnika cudzoziemskiego  

Była lekka odwilż. Na tyle zachmurzonego nocnego nieba na jednym z parkowych drzew przy pl. Jasnym, można było dojrzeć dwa nieruchomo wiszące ciała młodych mężczyzn. Ponoć obaj pracowali w pobliskiej piekarni i powieszono ich za kradzież chleba.

Do świtu poza pojedynczymi wystrzałami i urywanymi seriami gdzieś tam daleko, nic się nie działo. O mglistym poranku też było spokojnie. Karabinowa palba na dobre zaczęła się dopiero koło południa. Chwilę potem rozległa się artyleryjska nawała a po niej pojedyncze serie karabinów maszynowych….    

Najpierw czołgi a za nimi piechota

Na opustoszałych ulicach walały się jedynie szmaty, tobołki i papierzyska. Jeszcze w przededniu 26 lutego obserwowaliśmy ucieczkę tych Niemców, którzy nie wyjechali wraz z pierwszą falą – wspominał Tadeusz Czajkowski, polski niewolnik w fabryce Nagla. Ewakuacja odbywała się na rozkaz władz niemieckich. Krótko po południu rozpoczęła się nawała artyleryjska a potem na Bismarckstrasse najpierw wpadły czołgi a za nimi piechota w ciemnozielonych płaszczach z pepeszami w rękach.

Polacy w roli woźniców

Antoni Jażdżewski wraz 90 swoimi rodakami i ok. 100 jeńcami sowieckimi, pracował w majątku rolnym w Miękowie. Przed nadejściem frontu zwoził końmi drzewo do budowy okopów. Twierdzi, że  pierwsze sowieckie patrole pojawiły się pod koniec lutego w okolicy cegielni na przedmieściu Szczecinka Kwieciszewie (ul. Pilska). Potem wszystkich woźniców skierowano na dworzec. Wprawdzie pociągi jeszcze kursowały, ale część koczujących tam uciekinierów nie miało już szans, dlatego nakazano im ewakuację wozami. Tym sposobem spod dworca ruszyła karawana (niem. Treck) licząca ok. sto wozów. Woźnicami z reguły byli Polacy. W asyście wachmanów karawana ruszyła z miasta i dalej przez Trzesiekę, Barwice i Połczyn.

Wiozłem urzędniczkę ze Szczecinka. Jej mąż był już od kilku lat na froncie zachodnim. Najgorsze były noclegi, bo nam nie wolno było nocować w mieszkaniach. Musieliśmy spać na wozach przykrytych brezentami.

Archiwalne zdjęcie ilustracyjne. Karawana wozów – niem. Treck

26 lutego szczecineckie ulice były praktycznie wyludnione. Jechaliśmy przez miasto karawaną wozów – wspomniał Eugeniusz Kuderman na robotach przymusowych w Turowie i Łabędziu.  Po drodze na Połczyn widzieliśmy wiele martwych ciał zapewne niemieckich cywilów, którzy wyjechali pod koniec stycznia w czasie strasznego mrozu. Nikt ich nie grzebał…   

Przed nadejściem frontu woźnicą został także Józef Michalczyszyn.  Wszyscy na rozkaz ortsbauernfurera Mieszałek musieli wyjechać. Wykazy były imienne. Ściśle określono  czas wyjazdu oraz kierunek. Karawana (Treck), w którym prowadził wóz, liczyła ok. 80 furmanek.

Władysława Modrzjewska pracowała w polskim lagrze, w jednym z gospodarstw w Wojnowie.  Pierwsza ewakuacja nastąpiła już 29 stycznia. Karawana wozów dojechała do Szczecinka. Do koszar przy ul. Słowiańskiej kazano zapędzić wszystkie krowy. To było duże stado i nie sposób było utrzymać go w ryzach i dlatego wiele zwierząt błąkało się potem po polach.  26 lutego nakazano kolejną ewakuację. Nas zapędzono do koszar przy ul Słowiańskiej.

Antoni Mystek pracował w Wilczych Laskach. Ktoś doniósł władzom, że Mystek wskazał drogę rosyjskiej rozwiedce. Oskarżono go szpiegostwo.  Kazano mi zdjąć buty i boso iść do Turowa. Był śnieg i mróz sięgał 10 stopni. Z Turowa w eskorcie doszedł do Szczecinka. 

Archiwalne zdjęcie ilustracyjne. Pierwsza ewakuację mieszkańców została zarządzona już w styczniu podczas panujących mrozów.

W styczniu większość Niemców mimo mrozów wyjechała - wspominał Antoni Wiśniewski pracujący w majątku w Dzikach. Kazano mu pozostać. Miał pilnować inwentarza. Pod koniec lutego przyszedł feldfebel rozkazując pędzić krowy do Szczecinka. Popędziliśmy mroźnego dnia ok 90 krów. Skierowano nas do elewatorów Tam bydło przejął Niemiec, a nam kazano iść na dworzec.

 

Na drugi dzień po zdobyciu miasta

28 lutego. Zamknięte wszystkie sklepy - pisał w swoim dzienniku niemiecki anonimowy mieszkaniec Szczecinka. Prawdopodobnie był już w wieku emerytalnym, a z zawodu zegarmistrzem.

Dzwonią dzwony. Ja  zostaję. O 17 nadjeżdżają pierwsze sowieckie czołgi. Pewnie uważają, że jestem ważny i oddają dwa strzały.

Kadr z sowieckiego filmu propagandowego. Inscenizacja przedstawia „natarcie” z zachód na wschód. W głębi dz. ul. Bartoszewskiego widać barykadę z pni.

1 marca. Moja piwnica będzie przeszukana. Ja nie jestem ważny, ale mój zegar, moje buty z cholewami, siekiera i topór -tak. Szukali złota i wódki. Potem podpalili dom Tietaz, Mahanke und Schlack. Żywności mam na tydzień. Od środy nie ma gazu i prądu. Woda tylko w studni. W oddali grzmi front.

3 marca. Przez cały dzień słychać w mieście strzelaninę.

4 marca. Co było do ukradzenia z domów, odjechało samochodami. Te rzeczy, których nie zabrano, zostały bezsensownie zniszczone. Wodę przynoszę z Niezdobnej. W stajni znalazłem paszę dla kozy. Zastrzelony został właściciel drogerii Knoop.

5 marca. Pompa przy Preussenhof nieczynna. Po wodę znowu do rzeki. Całkowicie spalony jest dom Ewalda i kawiarnia Kesisera. Wszystkie wystawowe szyby rozbite.

6 marca. Moje mieszkanie zostało zajęte przez oficerów z ich babami – wielka biesiada.

9 marca. Pani Kuchenebecker i kamieniarz Koslowski  jeszcze są w mieście. Dla Niemców zostało utworzone robocze komando. Rano powinien być wydawany chleb. Na Rynku pożar - płonie dom obok apteki. Przed Presussenhof pojawił się szyld z napisem „Komendantura”.

10 marca. Wszyscy Niemcy muszą się zameldować w magistracie.  Słyszałem, że jest jeszcze 1000  mieszkańców. Połowa z nich zamiata ulice. Przed czterema dniami umarł sędzia sądu powiatowego Levin. Żyje jego żona, a także Auguste Bandow i pani Stahr. Spalone są kawiarnia, dom Patzke, Zutz, stara apteka i sklep obuwniczy Hass. Dom i mieszkania całkowicie ograbione. Patzke i jego żona rozstrzelani. Stebner rozstrzelany. O 17 dzielnie chleba. Trzy osoby na jeden darmowy chleb.

11 marca. Musimy przestawić nasze zegary na czas moskiewski a więc o dwie godziny do przodu. Komendant wydał Niemcom rozkaz stawianie się o godz. 12  w Teatrze Związkowym z każdego domu albo z każdej rodziny po jednej osobie. Powiedział, że każdy może poruszać się po ulicy (…) Od Trappa dowiedziałem się, że w swoim ogrodzie pochował żonę i syna. Zniknął Schlack. Jego dom jest spalony. O godzinie 15 będzie dzielone darmowe mięso między Niemców. Dostaję łącznie 10 funtów z łojem. O obozie wojennym nikt nic nie wie. Los Niemców powoli staje się wiadomy. Kupiec Kaufmannn  został zastrzelony. Wieczorem powracają do miasta pierwsi uciekinierzy.

Kadr z sowieckiego filmu propagandowego – powrót uciekinierów.

14 marca. Do pastora Pietscha przyszedł wczoraj pijany Rosjanin i wymachiwał do niego pistoletem. Przyszedł Trapp uderzył Rosjanina i odholował go do komendantury w Presussenhof. Następnie przekazał swego Iwana, wskazując komendantowi na pistolet w jego ręce. Komendant śmiał się i wysłał pijaka na front. Komendant wyjaśnił, jak Neustettin był zdobywany. Tylko obok ogrodnika Schmita widział jedną barykadę, którą zniszczyły dwie salwy.

Defilada oddziałów Armii Czerwonej na Bismarckstrasse. Po prawej resztki ulicznej barykady.  

22 marca. Dziś jest już jasne, że nasze niemieckie dowody osobiste zostaną opieczętowane rosyjską pieczęcią. Panna Hedwig u pastora Pietscha upiekła w tym tygodni biały chleb. Skądś  wytrzasnęła kawę. Jak długo to potrwa? Czy powtórzy się to co działo się po pierwszej wojnie światowej? Czy Rosjanie przesuną Polskę na zachód jako państwo buforowe? Dla Niemiec wygląda to źle. Rosjanie próbują wprowadzić do Niemiec komunizm. Jest wiele biedy, musimy być gotowi na każdy dzień.

24 marca. Sowieci wszystko wywożą. Ulice Neustttin zasłane są maszynami do szycia odkurzaczami, radioodbiornikami. Ze wszystkich opuszczonych domów systematycznie usuwane są meble. Wszystkie jadą na wschód. A potem codzienność. Idę Wallstrasse. Pięciu Rosjan idzie w moim kierunku, przecinają ulicę i jeden z nich kradnie mi wieczne pióro.

30 marca. Od czterech dni zarząd miasta jest w rękach Polaków. (Komendant Iwanow zrządził powołanie polskich władz dokładnie 21 marca – dop. red.). Wszyscy mieszkańcy poniżej 60 lat zostaną zarejestrowani i przebadani. Polacy urządzają komendanturę. Jej szef jest całkiem młodym mężczyzną. Polacy mówią, że teraz  wszyscy Niemcy są pod ich ochroną. Polacy zdejmują szyldy lub je zamalowują. To co zostało w domach jest przez Polaków zabierane do Freidrichschule…

Koniec ale i początek. Tak właśnie zakończyła się niemiecka historia Szczecinka.

Jerzy Gasiul

 

Wypowiedzi świadków tamtych wydarzeń pochodzą z archiwum Tygodnika Szczecineckiego Temat

 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 26/02/2025 20:34
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do