Reklama

Colberger Vorstadt, czyli Kołobrzeskie Przedmieście. Tak, w Neustettin

28/07/2019 09:19

To najpiękniejsza i zarazem pełna wdzięku pocztówka pochodząca z pierwszych lat XX wieku ze Szczecinka. Została wydana przez Georga Streicha fotografa z Czarnego, który uwiecznił na kilkunastu, zachowanych do dzisiaj zdjęciach obchody z 1910 r. związane z 600-leciem założenia miasta. 


Tym razem, zamiast jakiejś znaczącej budowli, ulicy czy choćby parku albo jeziora, autor zdjęcia na pierwszym planie uwiecznił małą dziewczynkę bawiąca się dwukołowym wózkiem z lalką. Dziecko ubrane w biały fartuszek oraz szeroki (słomiany?) kapelusik, zatrzymało się na skraju drogi i z uśmiechem spogląda na fotografa. 


Ta przepiękna, uliczna scenka została utrwalona na pocztówce znajdującej się w zakupionej przez Muzeum Regionalne kolekcji, która nigdy publicznie nie była eksponowana. 


Gdzie jesteśmy? Po lewej stronie pocztówki widnieje lakoniczny podpis - König Vorstad (w dosłownym znaczeniu Królewskie Przedmieście). To dzisiejsza ul. Kościuszki na wysokości nieczynnej już „słodkiej” fabryki CSI „Słowianka”. Fabryki  jak wszystko na to wskazuje, zarządzanej w taki sposób, aby doprowadzić ją do upadku. Zakład zatrudniający inwalidów (teraz mówi się niepełnosprawnych), znany był z wysokiej jakości wyrobów produkowanych w tym miejscu od półwiecza. 
Jeszcze w połowie XIX wieku ulicę określano jako Colberger Vorstad czyli Kołobrzeskie Przedmieście. Taka właśnie nazwa widnieje na planie miasta Bellardiego sporządzonego w 1844 roku. W wyniku przyłączenia Szczecinka do sieci kolejowej (1878 r.) miasto przeżywało najbujniejszy w swojej historii rozwój.

Na Pomorzu nie było takiego drugiego ośrodka, w którym w ciągu kilkunastu lat (do 1910 r.) podwoiła się liczba ludności, a także powierzchnia terenów zabudowanych. 


Najprawdopodobniej nazwę ulicy zmieniono już po 1903 roku. W tym samym czasie zmieniono także Belgarderstrasse (Białogardzka – stąd nazwa bramy miejskiej znajdującej się przy skrzyżowaniu z ul. Podwale na Königstrasse (Królewska) - po wojnie Stalina, a następnie Boh. Warszawy.
Jedynym obiektem utrwalonym na zdjęciu, który łączy współczesność ze światem dawno już minionym, jest po drugiej stronie ulicy dom z klasycyzującym frontonem i wielkim napisem Gesellschaftshaus. W tym czasie jego właścicielem był restaurator Theodor Hense, a potem nieruchmośc przeszła w rękce Ernsta Bauera. To za jego czasów lokal, który ze względu na znajdującą się w nim dużą salę ze sceną, pełnił rolę także teatrzyku variété,  oraz kinoteatrem - Kammer-Lichtspiele. 


Wszystko na to wskazuje, że to właśnie w tym miejscu pojawiło się pierwsze, szczecineckie kino. Jeszcze w 1905 roku w ówczesnych Niemczech istniało zaledwie 40 kin, ale już siedem lat później –ponad 3 tysiące. 


Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy przyjąć, że to właśnie w tym czasie kino powstało także w liczącym wówczas nieco ponad 10 tys. mieszkańców Neustettin. Był to okres, kiedy seanse kinematograficzne odbywały się w salach, restauracjach i teatrzykach z rozrywkowym repertuarem. 
Restauracja, z boczną elewacją przypominającą halę fabryczną, musiała być zbudowana stosunkowo niedawno, skoro nie ma jej na mapie pochodzącej z 1893 roku. 
Wiemy jedynie tyle, że w tym samym miejscu przedtem mieścił się młyn prochowy. Jego lokalizacja nie była przypadkowa ponieważ plac Jasny, który w całości dzisiaj zajmuje Szkoła Podstawowa nr 4, należał do wojska i użytkowany był jako miejsce ćwiczeń. Na zapleczu od strony jeziora, jeszcze w latach 60. istniała strzelnica z wysokimi, ziemnymi wałami. 
Po wojnie służyła wyłącznie do rozgrywania zawodów strzeleckich, lub uczniom miejscowych szkół średnich. To tutaj odbywały się lekcje strzelania z KBKS w ramach przedmiotu „przysposobienie wojskowe”. Do czasu powstania koszar przy ul Kościuszki (1914 r.) wojsko kwaterowało w czerwonym budynku (powojenna siedziba UB) po drugiej stronie ulicy. 
W niektórych opracowaniach tutejszy lokal określa się jako kasyno lub „zakład rozrywkowy”. Jeśli nim było, to tylko przez krótki okres. Z pewnością do czasu powstania restauracji na Mysiej Wyspie (ok. 1929 r.) obok Hotelu Keuna, był to jeden z największych lokali gastronomicznych w mieście. Jak wynika ze zdjęcia, w tym czasie nie istniało jeszcze drugie, piętrowe skrzydło – to te od strony ul. Lelewela, jak również i sama ulica. 
Rozbudowa nastąpiła najprawdopodobniej dopiero w latach dwudziestych. Na razie (1906 r.) w tym miejscu widnieje drewniana brama prowadząca na zaplecze, a także ażurowy płot sąsiadującej z nim posesji pod numerem trzydzieści. 


Z dzisiejszego punktu widzenia nieruchomość ta wydaje się nieco tajemnicza i to nie tylko ze względu na dość niezwykłą architekturę. Właściciel piętrowej willi musiał mieć, oprócz niezmiernie bogatej wyobraźni, także dość zasobny w gotówkę portfel.

Świadczy o tym eklektyczny wystrój budynku. Najbardziej charakterystycznym elementem była sześciokątna wieżyczka z kopułą, trójkątny szczyt ze ścianą ryglową od strony ulicy, dwa wykusze i łukowo przesklepiona loggia z tarasem. Całość przykrywa, niezwykle skomplikowanej konstrukcji, stromy dach z szerokim okapem. Dom niemalże jak z bajki. Jego architektura świetnie by pasowała do nadjeziornej zabudowy przy dz. ul. Ordona i Mickiewicza. Tymczasem znalazł się na przedmieściu i to w miejscu, gdzie po przeciwnej stronie ulicy mieścił się tartak, a kilkadziesiąt metrów dalej Fabryka Maszyn Meyera. Dlaczego tutaj? 
Jak wynika ze sporządzonego w 1891 roku, a potem zaktualizowanego w 1903 r. bardzo szczegółowego planu miasta, pomiędzy restauracją Theodora Hense a miejskim szpitalem (dzisiejsza siedziba pogotowia ratunkowego) były jedynie niezabudowane podmiejskie błonia. Tak więc uwieczniona na archiwalnym zdjęciu willa pod trzydziestką, a także sąsiadujący z nią budynek gospodarczy, a zanim dwa parterowe domy z poddaszami, powstały pomiędzy 1903 a 1914 rokiem. 
Co się z nimi stało, skoro w tym miejscu dzisiaj zachowała się zabudowa, ale o zupełnie innej architekturze? Już w latach trzydziestych w miejscu bajkowej willi, powstał dom o rewolucyjnym w tamtym czasie wyglądzie i funkcji. 
To jeden z niewielu przykładów na terenie naszego miasta architektury modernistycznej, charakteryzującej się zastosowaniem nowoczesnych materiałów budowalnych, gładkimi, pozbawionymi detali ścianami. Pozbawione węgarków otwory okienne, akcentują szerokie, białe ościeżnice. Od strony ulicy, klatkę schodową podkreśla ryzalit z rzędem okien tworzących mocno przeszkloną ścianę. Dom z czerwonej, klinkierowej cegły w 1945 roku stał się siedzibą klasztoru sióstr niepokalanek - poświęcony został 4 listopada 1945 roku. 
Wróćmy jednak do starego zdjęcia. Przy wejściu na restauracyjne zaplecze zatrzymała się właśnie konna platforma. Tego rodzaju pojazdami rozwożono towary. Samochodowa era dopiero nadchodziła. Szerokie pobocze w miejsce chodnika, od jezdni oddziela rząd drzew, ale także płytki rów odwadniający. Zgodnie z ówczesną technologią budowy dróg, na których – co jest niezwykle istotne poruszały się co najwyżej konne pojazdy, podbudowa składała się z polnych kamieni w piasku. Na wierzch sypano warstwę ubitego żwiru. Szerokość jezdni z reguły nie przekraczała 5 metrów, co umożliwiało bezproblemowe wymijanie się konnych pojazdów. Na drogach pojawiały się już pierwsze automobile. Kończyła się epoka dyliżansów, których największy okres popularności przypadał na połowę stulecia. 
Na terenie Prus bite drogi zaczęto budować już na początku XIX wieku. Nowoczesność do Szczecinka dotarła dopiero w latach czterdziestych. Jednym z pierwszych bitych traktów przechodzących przez Szczecinek była droga od Barwic i dalej do Okonka i Podgajów. Drogę wybudowano w 1847- 1848 roku. Tym sposobem Królewskie Przedmieście i dalej Królewska, Rynek, Pruska stały się ulicami tranzytowymi. Ale kiedy już na początku XX wieku na drogach pojawiły się pierwsze samochody, dotychczasowe trakty okazały się kompletnie nieprzydatne. Auta jeździły znacznie szybciej, a tym samym ich koła znacznie szybciej niż konne wozy i dyliżanse, niszczyły nawierzchnię wzniecając przy tym tumany pyłu. 
Definitywny koniec dróg bitych przyszedł wraz z końcem I wojny światowej. Nadszedł czas dróg asfaltowych, ale tego rodzaju nawierzchnia, a dokładniej bitumiczna kostka na Przedmieściu Kołobrzeskim, pojawiła się dopiero w latach trzydziestych. 

Jerzy Gasiul

 

artykuł ukazał się w 948 wydaniu Tematu Szczecineckiego.
Mamy już 30 lat!

 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do