
felieton ukazał się 16 lipca w tygodniku Temat
Nie jest to temat wakacyjny. Czy jednak mamy wakacje? Media młotkują nas kampanią wyborczą. Jeśli zamkniemy gadaninę w TV, wyłączymy teatralne pokazy jak rząd lub kandydaci doń jednoczą się z ludem, wyłączymy komputer i sięgniemy po prasę papierową - też możemy być inkryminowani, manipulowani i co tam jeszcze się komu trafi. Jednak bywają perły. Szkoda, że rzucone przed wieprze, jak niegdyś pisał poeta.
Oto na łamach jednego z niszowych tygodników ogólnopolskich, dogorywającego jak wszystkie niesłuszne, niewspierające słusznego rządu - zamieścił wywiad z profesorem doktorem habilitowanym nauk medycznych Cezarym Szczylikiem. Profesor jest światowej sławy onkologiem, specjalistą w dziedzinie leczenia chorób wewnętrznych. Kieruje Kliniką Onkologii w Instytucie Medycznym Centralnego Szpitala MON w Warszawie. Autor ponad 150 prac naukowych opublikowanych w prestiżowych i znanych na świecie periodykach medycznych, prezydent Fundacji Onkologii Doświadczalnej i Klinicznej wspomagającej działalność polskich onkologów i biologów molekularnych. Proszę wybaczyć długą prezentację profesora, pragnę jednak uzmysłowić z jakim fachowcem mamy do czynienia.
Obszerną i udokumentowaną wypowiedź prof. Szczylika dla tygodnika niebawem podchwyciła słuszna telewizja TVN. Było to krótko przed wysadzeniem z fotela ministra zdrowia, szczecinianina, człowieka partii rządzącej, niegdyś dobrego pediatry ponoć.
Czynność podmiany na ministerialnym stołku wywołała większe poruszenie niż kwestie życia i śmierci pacjentów - ludzi chorych na raka, o których mówił pan profesor w przywoływanych tu wywiadach. Tamże stwierdził: „W Polsce na raka umiera rocznie 90 tys. ludzi. Gdyby leczyć ich zgodnie ze standardami europejskimi, co trzeci by żył. 30 tys. umiera niepotrzebnie. Można ich wyleczyć? – pyta dziennikarz. – Można zatrzymać postęp choroby. Wydłużyć im życie. O rok, dwa. Może dla urzędnika to znaczy niewiele. Ale proszę zapytać pacjenta, co to dla niego znaczy – odpowiada profesor. - Gdyby wcześniej rozpoznawać chorobę – jednocześnie zapewnić dobre warunki leczenia, moglibyśmy uratować 30 tys. osób. W ciągu jednego roku w wypadkach drogowych ginie 6 tys. ludzi. O tym się mówi w każdych wiadomościach, w każdym tabloidzie na okładkach. Natomiast los 30 tys. ludzi, którzy niepotrzebnie umierają, zostaje przemilczany. Dlaczego?
- Dlatego, że polityka państwa nie jest na tyle skuteczna, aby tym ludziom zapewnić życie. (-) Brak dostępu do innowacyjnych leków onkologicznych kwalifikuje Polskę na przedostatnim miejscu w Unii Europejskiej. Na takie leki państwo nie ma pieniędzy – rzecze profesor.
Następnie ujawnia fakty, zdawałoby się, niemożliwe w XXI wieku. Mamy w Polsce 600 onkologów, chorych onkologicznie jest około pół miliona i ich przybywa – dżuma stuleci. Co czwarty Polak w trakcie życia będzie miał nowotwór. I te tłumy ma leczyć 600 specjalistów, gdy na jednego z nich przypada około 900 pacjentów! Włos się jeży. Prof. Szczylik ujawnia też fatalne skutki obciążenia szpitali w wyniku kompletnego fiaska ostatniego programu leczenia raka, firmowanego przez byłego już ministra zdrowia. Mówi o narastających kolejnych zadłużeniach lecznic skutkiem tego właśnie projektu. Nieprzemyślanego do końca. Miał być sukces, a wyszło - jak zawsze.
Wszędzie w Polsce jest mnóstwo rodzin, w których ktoś z ich grona umierał na chorobę nowotworową. Bliscy takich osób noszą w sobie nieprzemijającą traumę. Lepsze niż moje pióra napisały o tym tomy. Niema sensu przypominanie o tragediach; bycie świadkiem powolnego konania drogiej nam osoby, przy własnej całkowitej bezradności, jest koszmarem.
Zastanawia kilka innych z tym związanych spraw. Ujawnione przez profesora fakty powinny wstrząsnąć opinią społeczną. Ale nie wstrząsnęły. Na kanałach informacyjnych wszelkich telewizji nie pojawiły się gadające, a uczone głowy, które publicznie zastanowiłyby się co robić. Jak wynika z przytoczonych wyżej wypowiedzi wybitnego lekarza - ratunek zależy od pieniędzy, mówiąc po prostu, a od polityki państwa określając tragedię górnolotnie. W ciągu jednego roku wymiera, w przeliczeniu, ludność jednego miasta. Gdzie spory o celowość wydatków państwa? I dlaczego nikt z urzędników wyższych szczebli, także w randze ministrów i ich zastępców, nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za działania nietrafione. O poważnych konsekwencjach wobec konkretnych osób za decyzje szkodliwe, wynikające z bezduszności, tępoty i podobnych przywar – nie wspominając.
Modne jest natomiast eksponowanie „odpowiedzialności politycznej”. A to znaczy tyle, co nic. I znowu „Rodacy nic się nie stało!”. To najgłupsze hasło jakie manipulatorzy opinią społeczną wymyślili w minionym ćwierćwieczu. Spytałbym inaczej: Co się z nami stało, że nabawiliśmy się koszmarnej znieczulicy, a jedyną reakcją jest wzruszenie ramion nawet wtedy, gdy ktoś niepotrzebnie umiera. My, którzy kiedyś potrafiliśmy być solidarni. Było i minęło. Na zawsze?
Wojciech Jurczak
foto: sxc.hu
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie