Boże Narodzenie przez cały rok

No, to przyznawać się, kto już udostępnił na swoim fejsiku zdjęcie z choinką albo coroczny gwiazdkowy hit George’a Michael’a? Za wcześnie? Może nawet już… za późno. Listopad się przecież kończy. Świąteczne opakowania proszków do prania, ciast i ciasteczek czy leków na niestrawność przypominają o magii Świąt od momentu, gdy na początku listopada ze sklepów zniknęły chryzantemy, wiązanki i znicze. Podobnie rzucają się w oczy - sztuczne choinki, bombki czy lampki. Oznacza to jedno: od miesiąca mamy Święta!

Znajoma mówi, że tak nawet lepiej, bo zdąży wszystko na czas przygotować. A to pierniki kupić, a to ozdoby odpowiednie dobrać, wydatki na prezenty uda się jej rozłożyć na kilka części, a nie tak jak zwykle - niemal jednorazowo i niemal do bankructwa. I ile radości do tego. Bo choć na ulicach mgła i depresyjna szarość, tak gdy tylko wejdzie się do sklepu (bo o tym, co serwuje telewizja nie wspomnę) świecą radosne gwiazdki i śpiewają aniołki.

Szaleństwo. Dosłownie. Ludzie wypełniają koszyki, jakby robili wojenne zapasy. Do tego wyścigi, kto szybciej przy kasie, kto pierwszy w kolejce, kto będzie miał więcej. Ho, ho, ho! Coca-Cola, Białe Misie, Happy Birthday, Merry Christmas!

Ale czy to coś w sumie złego? Tak sobie myślę, że człowiek z czasem uodparnia się na wiele rzeczy. Na unikalną atmosferę Świąt także. Jeśli ktoś ma ochotę kupić sobie bombki albo choinkę w listopadzie lub w sierpniu, to dlaczego nie? Tak samo, jeśli chodzi o palemki, designerskie pisanki czy kurczaczki. Niech sobie to wszystko stoi w sklepach przez cały rok, obok serduszek i dyń. Święta mają przecież trwać jak najdłużej. A czekoladowe mikołaje i prezenty na okrągło? To by było coś! Prawda?

Magdalena Szkudlarek-Szarkowska