Reklama

Bo na trendy rady nie ma

24/07/2015 05:46

felieton ukazał się 16 lipca w tygodniku Temat

Po raz kolejny okazuje się, że nasza bagnisto-jeziorna prowincja potrafi wyprzedzić w niektórych nowinkach nawet wielki świat. Ot, choćby w kwestii organizacji ruchu ulicznego. Okazuje, że w stolicy zastanawiają się, jakby tu uprzykrzyć kierowcom życie, ograniczając przemieszczanie w centrum do trzydziestki na godzinę. Przypomnę, że zaledwie jedenaście lat temu wprowadzono ograniczenie do pięćdziesiątki – wcześniej można był o dziesięć więcej. Po raz kolejny okazuje się, że urzędowa troska o bezpieczeństwo użytkowników ruchu drogowego nakazuje dalsze przykręcanie śruby – innymi słowy ograniczenia prędkości. I my w tym względzie nie tylko znacznie wyprzedzamy naszą ukochaną stolicę, ale nawet najbliższe naszemu sercu byłe miasto wojewódzkie Koszalin. 

Otóż, u nas już od bardzo dawna nie sposób szybciej jechać niż dwadzieścia na godzinę. W tej kwestii mogę się mylić co najwyżej o 5 km/h. Powód jest jeden – zbyt wąsko na tak znaczny ruch. Szybciej się nie da. No chyba, że ktoś chciałby rowerem, ale tu uwaga na niezliczoną ilość wszelkiego rodzaju muld. Są takie, co to rowerzystę lub motocyklistę (przypomnę wypadek sprzed kilku miesięcy na ul. Artyleryjskiej) od razu wywracają, inne tylko podczas deszczu. Komuś zza biurka – znaczy pomysłodawcom - jakoś do zakutej łepetynki nawet nie przyjdzie, aby nie montować ich na całej szerokości jezdni. Można przecież przy krawężniku zostawić choćby kilkunastocentymetrowy pas dla rowerzystów. 

Od razu wyjaśniam. Nie jest to żaden apel ani tym bardziej żądanie. W tej kwestii nie mam żadnych złudzeń - będzie tak, jak do tej pory. Ale pomarzyć możne każdy. Zastanawiające jest jedynie ich przeobfite szafowanie. Nie wiem, czy na terenie miasta istnieje jeszcze choćby jedna, choćby najmniejsza uliczka bez muldy. Ostatnio pojawiły się na Marcelinie. Uliczki wprawdzie jeszcze nie wykończone, jeszcze trwa układanie asfaltu, a muldy, a jakże już są. Kilka miesięcy temu znacznie bardziej niebezpieczne pojawiły się na ul. Różanej na Świątkach. Jak któryś jadąc z górki nie zauważy, to nie pomoże mu nawet kask z kevlaru. Rzecz jasna muldy zamontowano w trosce o bezpieczeństwo, itd. Co prawda można jeszcze bez przeszkód korzystać z innych uliczek osiedlowych, ale spoko i tam się już wkrótce pojawią. 

Wspomniałem na wstępie o ograniczeniach prędkości. W tej mierze nastąpił w ostatnich latach radykalny postęp. Otóż zgodnie z obowiązującym trendem, każda zmodernizowana, przebudowana lub jak kto woli wyremontowana ulica (powtarzam z pijanym uporem) każda, jest zwężana i to czasem dość radykalnie. Efekt jest taki, że przestały właściwie istnieć jezdnie szersze niż szerokość dwóch samochodów z lusterkami. Można jeszcze węziej, wystarczy wprowadzić nakaz składania (tak jak to się robi w myjni) bocznych lusterek. W takich warunkach o wyprzedzaniu dwukółki z PGK wiozącej skoszoną trawę, czy traktorka z Centrostalu ciągnącego na długiej przyczepie pręty zbrojeniowe, jest raczej niemożliwe. Ten ostatni wzbudza prawdziwy popłoch na obwodnicy. Wówczas sznur posłusznie za nim podążających pojazdów, w tempie krowy wracającej z pastwiska sięga od ronda do ronda. 

Ale co tam. W tym miesiącu rozpoczęła się przebudowa ul. Armii Krajowej. Rzecz jasna po zakończeniu będzie wąska, niczym przedpokój w spółdzielczym M3. O wyprzedzaniu rowerzystów i traktorków zapomnij. Za to kosztem jezdni pojawią się zatoczki – rzecz jasna brukowane polnym kamieniem, bo taki obowiązuje sznyt. 

Tak sobie nieprawomyślnie myślę, że ci Niemcy musieli być mocno zacofani, kiedy przed 90. laty budowali nadjeziorną ul. Mickiewicza i Piłsudskiego. Kompletnie nie dbali o bezpieczeństwo ruchu itp. Była też ul. Szczecińska, ale dzielnie i z poświęceniem została w ostatnich latach zawężona, bo - jak stwierdził jeden z miejscowych decydentów – to nie lotnisko. Te dwie pierwsze ulice istnieją do dzisiaj. Jak na razie nie tylko pięknie się prezentują, ale nawet jazda w takich warunkach jest luksusem nigdzie indziej zupełnie już nieznanym. Co prawda szerokość jezdni daleko odbiega od tej preferowanej, ale oby było tak jak najdłużej. A tak gwoli przypomnienia, to pierwsza ofiara śmiertelna w dziejach motoryzacji miała miejsce w 1869 r. przy prędkości... ok. 6 km/h. Bo najuprzejmiej podpowiadam różnej maści poprawiaczom bezpieczeństwa itp. - to nie prędkość decyduje, a raczej kultura jazdy. Tyle, że tej ostatniej nie da się ani zadekretować, ani wyrzucając kolejne tysiące na kolejne muldy i przewężenia. 

                                                                                                                                  Jerzy Gasiul 

foto: archiwum 2010

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Szczurek - niezalogowany 2015-07-27 12:11:52

    Ja sobie tak kombinuję, że te progi zwalniające są również progiem maksymalnym inteligencji naszych lokalnych urzędników i którymś tam nieskutecznym zabezpieczeniem normalnych ludzi przed wariatami na drogach. I tak 99% normalnych kilka razy dziennie musi się potykać, podskakiwać, rysować podwozie auta i niszczyć jego zawieszenie na zamontowanych progach, żeby na niecałym procencie wariatów wymóc zwolnienie do  przepisowej prędkości. Urzędnik zatem uznaje władzę wariatów i zamiast karać tylko ich, karze wszystkich. Wariaci rządzą.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do