
Garstka szczecineckich kibiców (45 osób), zgromadzona z powodu opadów deszczu na trybunie pod dachem, podczas sobotniego spotkania, kilka razy przecierała oczy ze zdziwienia. Najpierw przy wyjściu drużyn na płytę boiska, kiedy wraz z sędziami pojawiła się tylko ekipa gości. Gospodarze dołączyli dopiero po 3 minutach. Kolejny raz oczy przecierali kibice, kiedy inicjatywę przejęli gospodarze i już w 2’ dobrej okazji nie wykorzystał Siemaszko, a za 7 minut Chicewicz zmarnował - w gwarze piłkarskiej - 200% okazję. Kibice tarli te oczy ze zdziwienia w dalszej części pierwszej połowy. Najpierw w 37’, kiedy Chicewicz zrehabilitował się za wcześniejsze niepowodzenie i tym razem trafił do bramki Energetyka. Na dwa do zera podwyższył w 45’ Dawid Borkowski, trafiając do bramki z najbliższej odległości uderzeniem piłki głową. Bardzo dobra postawa gospodarzy w pierwszej części gry mogła dobrze rokować na drugie 45 minut. Jednak tutaj kolejny już raz trzeba było trzeć oczy ze zdziwienia. Doświadczony trener gości Jan Jucha musiał w przerwie ostro, po męsku, potraktować swoich podopiecznych, bo ci od początku drugiej połowy grali tak, jakby na boisko wyszedł inny zespół. Grali bardziej agresywnie i z większym zaangażowaniem. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w 50’ po faulu Kubickiego na Deptule, rzut karny na gola dla gryfinian zamienił Mielnik. Gospodarze z minuty na minutę tracili siły. Często nie potrafili wybić piłki w sytuacji zagrożenia pod własną bramką. Tak było w 62’, kiedy strzałem z 14m gola dla gości strzelił Wierzbicki. Dziesięć minut później goście już prowadzili 3:2, kiedy to Marcin Łapiński skutecznie dobił piłkę po niezbyt dokładnej interwencji Kaszubowskiego. Na 4:2 dla Energetyka podwyższył w 78’ Aleksandrowicz, skutecznie wykańczając zespołową akcję. Szkoda straconych punktów, bo zespół gości niczym nie zachwycił, ale to gospodarze ułatwili im zadanie nie wykorzystując dogodnych okazji i nie robiąc praktycznie nic, aby przeszkodzić im w strzelaniu goli. Jak powiedział nam jeden ze szczecineckich trenerów - wielką sztuką było przegrać ten mecz.
Darzbór: Kaszubowski – Rubaszniak (45’Barański), Jaroszyński, Moroza, Fryś, Jabłoński, Szydlak, Siemaszko, Kubicki, Borkowski, Chicewicz.
(zp)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie