Reklama

Wojciech Jurczak: Wstydliwa choroba

18/06/2015 13:21

feloeton ukazał się 11 czerwca w tygodniku Temat

Lekarz rodzinny podejrzewał u pani Marty, czterdziestoletniej mieszkanki podszczecineckiej wsi, gruźlicę płuc. Prześwietlenie klatki piersiowej potwierdziło podejrzenie – zaawansowane zmiany w lewym płucu. Choroba śmiertelna, może nie tak złośliwa i błyskawicznie postępująca jak rak, ale co to zmienia w ostatecznym rachunku. Marta miała szczęście w nieszczęściu, ponieważ będzie leczona. Istnieje zatem szansa na przedłużenie jej życia. Może nawet liczyć na wyleczenie, gdyż nie jest bezdomną ani bezrobotną. Dlaczego to ostatnie ważne - o tym dalej.

Okazuje się, że obecnie nie wszyscy medycy potrafią zdiagnozować gruźlicę płuc. Dzieje się tak mimo ogromnego postępu diagnostyki i nowoczesnych urządzeń. Brakuje lekarzy radiologów, wielu wyjechało zagranicę. Studenci medycyny odbywają praktyki zawodowe w szpitalach, w których nie ma pacjentów chorych na gruźlicę, mało jest oddziałów pulmonologicznych. Nie istnieje program wczesnego wykrywania gruźlicy. Często występuje nawrót wyleczonej niegdyś choroby u pacjentów kurowanych określonymi lekami na inne przypadłości, np. w leczeniu nowotworów narządów innych niż płuca. Szpitale specjalistyczne, dokąd kierowano gruźlików, szybko i bez głębszej analizy likwidowano. 

Przykład drastyczny – placówka w Szczecinie przy ul. Janosika. Wokół jej likwidacji przed laty wybuchł skandal. Inna sprawa, że niekiedy zamykanie takich szpitali wynikało z braku pacjentów. Ale czy bezpośrednio tylko z tego powodu? I dlaczego pacjentów było mniej, choć tak zwana zachorowalność na gruźlicę wcale nie była śladowa. Może po prostu zagrożenie zlekceważono. Z czasem powstało błędne koło, chorych się nie leczy, a oni zarażają kolejne osoby, sami nie wiedząc, że są nosicielami groźnych i atakujących prątków Kocha – tak wiele lat temu nazwano bakterie okrutnej choroby. 

Gruźlicę w Polsce już w latach 90. przestano zaliczać do chorób społecznych. W ogóle pojęcie to zlikwidowano, jako nikomu niepotrzebny relikt. Teraz brakuje specjalistów w leczeniu wszelkich chorób płuc - pulmonologów. Spróbujcie zapisać się do takiego speca medycyny w Szczecinku w ramach składki na NFZ. Kto chce się leczyć, bo ma chorobowe zmiany w płucach, a pragnie szybko znaleźć pomoc, a nie niebawem zejść - szuka specjalisty prywatnie lub jedzie do miast sąsiednich np. do Wałcza. 

W zgiełku spraw pobocznych, nachalnie wciskanych nam przez media, nikną kwestie społeczne naprawdę istotne. 

Umrzeć kiedyś trzeba – w ten sposób rozumuje tylko niewielka część starych ludzi, którym, co rzadkość, specjalnie nie doskwierają choroby. Uczony lub pseudouczony, których teraz pełno w telewizji, powiedziałby, że chodzi o mniejszość populacji. Większość czepia się życia ile i jak może, bo trudno odpalić w kosmos w kwiecie wieku. Umieranie na SkS (Starość, kurde, Starość) to całkiem inna sprawa niż to samo w okolicach czterdziestki. Po to jest medycyna i po to jej osiągnięcia, by życie czynić znośnym pacjentom w każdym wieku. 

Gruźlica jest chorobą biedy, toteż w Polsce złotego wieku i zielonej wyspy nie ma się czym chwalić publiczności. I całej Europie oraz okolicom w ogóle. Zwłaszcza w  prorządowych mediach, zależnych od budżetowych reklam. Za to całkiem inna zależność jest taka - im wyższy poziom życia, tym mniej zachorowań. W Europie Zachodniej, do której teraz się odwołujemy i  do niej należymy, doprowadzono do tego, że gruźlica płuc jest rzadkością. Jej wskaźnik to zaledwie kilka osób na sto tysięcy mieszkańców. Zapadają głównie emigranci z krajów trzeciego świata oraz z Europy Środkowo-Wschodniej. W Niemczech dotyczy to pięć osób na sto tysięcy. Polski wskaźnik oficjalny - dwadzieścia zachorowań na sto tysięcy ludności. Zdaniem specjalistów sytuacja jednak z roku na rok się pogarsza. Co więcej, według opinii tych samych uczonych, statystyka, skutkiem braku diagnostyki, jest zamazana, by nie rzec, otumaniająca. Faktyczna liczba zachorowań oraz przypadków nieleczonych jest kilkanaście razy wyższa. Na gruźlicę zapadają bezdomni i bezrobotni. To wynik niedożywienia oraz nieleczenia. Co z tego, że każdy bezdomny ma prawo do bezpłatnego lecenia gruźlicy, skoro za prześwietlenie musi płacić z własnej kieszeni. Tak samo bezrobotni. Liczni, będąc nieświadomi swego szybko rozwijającego się schorzenia, zarażają innych. 

Dr Tadeusz Zielonka pulmonolog z Polskiego Towarzystwa Chorób Płuc twierdzi, że liczba osób zapadających na gruźlicę w Polsce w ciągu roku to co najmniej dziesięć tysięcy. To dużo, a zagrożenie będzie rosło. Nie ma w Polsce programu wczesnego wykrywania choroby, tak jak mają w Niemczech. Badania okresowe pracowników obowiązujące w firmach o ile w ogóle są realizowane, to rutyna niepomocna przy wykrywaniu chorób złośliwych jak właśnie gruźlicze zmiany w płucach. Profilaktyka to lepsze odżywianie zwłaszcza dzieci i młodzieży. Jak jest – każdy wie. O czym jednak mówimy i do kogo, skoro prominentna działaczka, posłanka partii rządzącej publicznie oznajmia, że niedożywienie dzieci w wieku szkolnym, głodowe omdlenia na lekcjach w wiejskich szkołach to wynik braku tradycji jedzenia w domu śniadań. Pani nigdy nie widziała z bliska ludzkiej biedy i pokoleniowego bezrobocia. Czy to się kiedykolwiek u nas zmieni i czy zawsze oderwani od realiów będą u steru? Zobaczymy.

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do