Reklama

Wojciech Jurczak: Po prostu wojna

19/02/2015 10:47

felieton ukazał się 12 lutego w tygodniku Temat

Wojna po prostu - Jak można coś takiego  powiedzieć! – starsza pani jest poirytowana. A chodzi jej o publiczną wypowiedź byłego polityka, pana B. Oznajmił on, że "byłoby fajnie gdyby nasi chłopcy, bili się na Ukrainie z naszym odwiecznym wrogiem". Krytykująca tę wypowiedź od powojnia mieszka w Białym  Borze, należy do koła Związku Ukraińców w Polsce. Uważa siebie za Polkę mającą dwie ojczyzny. – Można w demokracji wszystko mówić, jest wolność słowa, na tym to polega – przypomniałem damie. – Czasem ktoś powie  głośno zanim pomyśli – dodałem.  Nie epatując Czytelników osobą z przeszłej, lecz  słusznej epoki: pan Zbigniew B. jest z wykształcenia i zawodu legendą. Znanym z tego, że w stanie wojennym  skutecznie  długo się ukrywał przed SB. A to w damskiej peruce, a to w kożuchu wywróconym futrem na wierzch, dzięki czemu był nierozpoznawalny. - W tłumie nikt na mnie uwagi nie zwracał – tłumaczył, gdy opuścił konspirę. Gwoli prawdzie nie  krył , iż w ukryciu przed bezpieką pomagał mu czołowy komuszy polityk, który go polubił i przechował. Ten komuch  był przy tym zachowawczo przewidujący. Zbychu B., jako zdolny do wszystkiego kombatant, czas jakiś był szefem celników i pisał o nich jubileuszowe wiersze.  

Nieustannie ubywa ludzi pamiętających okrucieństwa wojny i drugą wojnę światową  w ogóle. Moja rozmówczyni z Białego Boru ma smutne i złe wojenne wspomnienia z dzieciństwa. Pamięta niemieckich żołnierzy, rosyjskich sołdatów, pośród nich  także swych rodaków. Pamięta deportację w Akcji "Wisła" i transport do Białego Boru. Pamięta - choć jakby przez mgłę, była wtedy dzieckiem - wojnę, jej tragizm, niszczenie ludzkich losów.

Teoretycznie mamy pokój, faktycznie w różnych zakątkach globu ludzie giną w wojnach. Miejsca by nie starczyło na wyliczenie konfliktów zbrojnych. Mówimy, że to konflikty lokalne i one nas nie dotyczą. Ostatnio wojenna tragedia trwa niedaleko polskiej granicy. Ukraińską tragedię nasze media przedstawiają jako toczoną w miastach. Dokuczliwą, co na ekranie telewizora mają dokumentować  okna wyrwane przez pocisk razem z futryną. Rosyjscy separatyści raz są w telewizyjnych newsach bojownikami, innym razem terrorystami, zielonymi ludkami itp. Tylko czasem  mówią  o zabitych cywilach, dzieciach. Raz  nawet trupy żołnierzy pokazywali. Tylko nie wiadomo, czy były to zwłoki ukraińskie, czy separatystów. Co istotne, z niezależnych łamów czasopism i Internetu można się dowiedzieć, że pośród owych separatystów są nie tylko Rosjanie, ale też Ukraińcy opowiadający się za Ukrainą powiązaną  z Rosją. Nie brak zwykłych awanturników. Nic w tej tragedii nie jest czarno-białe, jak to wciska publiczności oficjalna propaganda.

Mówiono nam w młodości, a i później, że są wojny słuszne i niesłuszne. Werdykt jaką która jest wydają politycy.  Ci sami, którzy wojnę wywołali i nią sterują. Strzelają i są zabijani zwykli ludzie. Nie inaczej dzieje się na wojnie rosyjsko – ukraińskiej.

Od moich znajomych we wspomnianym Białym Borze, młodych ludzi o ukraińskich korzeniach, choć niezwiązanych z jakąkolwiek opcją polityczną u nas, jak i na Ukrainie – usłyszałem zupełnie odmienna ocenę tragedii  kraju ich przodków. Mają równie młodych kolegów, przyjaciół, znajomych i dalszych krewnych na Ukrainie, żyjących opodal polskiego Dorohuska, czyli  naszej granicy. Liczni ukraińscy poborowi  czynią wszystko, by nie iść do wojska. Ponoć konieczna jest wysoka łapówka, aby cel osiągnąć. Ukraińcy w wieku poborowym wyjaśniają, że nie chcą ginąć za swój rząd. Bez ceregieli (co jest cechą polskiej propagandy rządowej) przypominają, że składa się on z oligarchów, którzy jeśli chcą się bić, to niech płacą swoim życiem i swymi pieniędzmi za "wojenne zabawy i zabawki". Być może to instynkt samozachowawczy, choć nie wykluczone, że  młodzi potrafią  wysnuć wnioski z historii  własnego kraju oraz ościennych.

Pod koniec komunizmu w Polsce powstał młodzieżowy ruch kontestacyjny Wolność i Pokój. WiP. skupiał młodych mężczyzn, którzy uznali się za pacyfistów  i nie chcieli służyć w wojsku. Sporej grupie się udawało. W Szczecinku  było kilkunastu WIP-owców - wynika z archiwaliów.  Metody wymigania się były bardziej urozmaicone i wymyślne niż obecnie na Ukrainie. Też  mogła być łapówka i udawanie wariata, ale najlepszą metodą okazywało się kupno kilku hektarów gruntu oraz deklaracja zostania  rolnikiem – najlepiej hodowcą świń. Wieprzowiny w PRL brakowało nieustannie, to jak takiego brać w kamasze,  lepiej niech hoduje. A grunty mogły być spadkiem po krewnym, faktycznym chłopem ze wsi.

Działanie WiP wzbudzało kontrowersje również w kręgach niekoniecznie popierających tamten system. Co to za chłop, co wojsku nie był itd. Gdyby ode mnie cokolwiek zależało, to teraz  zaoferowałbym ukraińskim poborowym w ramach pomocy humanitarnej doświadczenia ruchu WiP. Lepsze to niż dywagacje, czy i jaką broń wysyłać Ukraińcom. Zginęłoby mniej ludzi. Fakt, ten kraj i jego obywatele muszą bronić niepodległości. Ale czy strzelać, umierać? Muszą bronić się przed politykami rodzimymi oraz z zewnątrz rosyjskimi reprezentującymi odwieczny imperializm, a także przed dobrymi wujkami, którzy ten konflikt pośrednio wywołali, czego chwilami nawet nie próbują  specjalnie ukrywać. Deklarują "pomoc" w rakietach itp. Kto i jak powstrzyma szaleństwo?

Wojciech Jurczak

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do