
felieton ukazał się 5 lutego w tygodniku Temat
Tydzień temu na tym miejscu dałem plamę. Otumaniony rządową propagandą potraktowałem marginalnie frankowiczów - kredytobiorców hipotecznych nabitych w butelkę przez banki. Pomyślałem, otrząsnąłem się, przepraszam i poniżej prostuję. Na tle awantury o franka i dyskusji ogólnej, choć jałowej - biorąc pod uwagę reakcję tzw. sektora bankowego – uwypukla się ostro kwestia obowiązku państwa wobec obywatela, sowicie opłacającego swoje państwo. W Konstytucji RP napisano, że państwo gwarantuje obywatelom szeroko pojmowane bezpieczeństwo. Niestety, niczego pewni być nie możemy. Co do kredytów w walucie Helwecji – to nikt inny, jak przedstawiciele rządzących zachęcali do ich brania. Ekonomiści, komentatorzy w publicznej TV, urzędnicy, eksperci nominowani przez rząd. Z tymi ostatnimi po niedawnych nominacjach lepiej uważać.
Wystrychniętych na dudka przez banki jest w Szczecinku wcale niemało. W kraju to aż siedemset tysięcy osób. A gdyby nawet był to tylko jeden obywatel, czy niewielka grupa ludzi – państwo ma obowiązek pochylić się nad sprawą. I się pochyla intensywnie. Aż głowa boli od dezinformacyjnego szumu w mediach. Prorządowych rzecz jasna. O tyle jest lepiej, że protest pokrzywdzonych wreszcie postał być „próbą zrzucenia na państwo odpowiedzialności za własne, indywidualne ryzyko kredytowe” – tu cytuję słowa wysokiego urzędnika resortu finansów. Skandalem jest i pozostanie w pamięci dotychczasowych wyborców PO, wypowiedź innego mędrca z kręgów rządowo-bankowych, który był łaskaw zauważyć, że... „skok miesięcznej raty o osiemset złotych to niewiele.” To ile pan zarabiasz, trzydzieści kawałków, albo więcej? – Pytam, znając ludzi, którzy za osiemset złotych muszą żyć miesiąc. Wypowiedział się także minister wojny, tj. obrony narodowej. Przepraszam za pomyłkę, ale myli mi się nazwa naszego resortu wojskowego na tle machania szabelką wobec sytuacji na Ukrainie. Pan minister też jest frankowym kredytobiorcą. Wygadał się, że... był do franka zachęcany, dyplomatycznie jednak nie podał przez kogo. Przy czym nie narzekał. Najwidoczniej jego słowa miały dodać otuchy maluczkim, a cichym, którzy dali się nabić w kredyt.
Z informacji dostępnych i w miarę zrozumiałych, po kilkunastu konferencjach prasowych transmitowanych przez telewizornie - wynika, że banki „dadzą” klientom wakacje kredytowe. Cudzysłów jest stosowny, ponieważ za takie kredytobiorca płaci. Być może uda się później przeliczyć franka po bardziej umiarkowanym kursie, być może to, być może tamto. Dużo tych być może. Ale oto ujawnił się były pracownik jednego z banków, który chce zeznać u pana prokuratora, że jego zwierzchnicy zalecali, aby usilnie szukał klientów gotowych do obciążenia hipoteki frankowym kredytem. Panie, niezależny prokuratorze, co pan na to? Przecież to ewidentne naruszenie paragrafu kodeksu karnego, w którym zawarta jest karna odpowiedzialność za nakłanianie do niekorzystnego rozporządzania majątkiem.
A teraz statystyka. Inwestorzy zagraniczni w 2014 r. mieli w polskich bankach 63 proc. udziałów w kapitale i aktywach – podaje nasz GUS. A firma konsultingowa Goldman Sachs (jej udziałowcy i analitycy bankowi znakomicie liczą, wierzcie!) w swym raporcie informuje, że „opłaty i prowizje w polskich bankach są najwyższe w Europie. Co jest korzystne dla inwestorów z zewnątrz. Ale po co daleko szukać: wystarczy tu i teraz w Szczecinku wyjść na deptak i policzyć placówki bankowe. O miastach dużych jak Szczecin, Kraków, czy Warszawa przypominać? No to, kto rządzi? A spróbujcie protestować, ujawniać na publicznym forum takie perełki, a usłyszycie, że komuna wraca. Otóż wraca, ba! jest prześcignięta o kilka długości. W podawaniu opinii publicznej krętackich informacji. Rewolucjoniści w sierpniu 1980 mówili o takich informacjach: manipulacja oraz, że prasa kłamie. A teraz? Kłamią usta, kłamią oczy... wybrańców narodu.
Z innej beczki, z innych łamów: Trwa niby - dysputa o pigułce dzień po. Niby, bo najpierw pani premier wydała zarządzenie, że bez recepty, gdyż Unia Europejska tak kazała. „W kompetencjach krajów członkowskich pozostaje ewentualna decyzja o ograniczeniu jego dostępności poprzez utrzymanie wymogu recepty - rzecznik KE ds. Zdrowia nie pozostawia wątpliwości, to rząd decyduje o losach tego środka medycznego. Odpowiedzialny i odważny premier nie kłamałby, że to Unia każe mu znieść recepty, tylko po szerokiej debacie wziąłby trudną decyzję na klatę” – pisze felietonistka tygodnika „Do Rzeczy”. Nic dodać, nic ująć.
A na marginesie: tygodnik ten jest prawicowy, lecz bynajmniej nie partyjny, PiS-owski, a taką łatkę mu przypięto. Podobnie jak tygodnik „Przegląd”, lewicowy, ale wcale nie SLD-owski. Wedle prorządowej propagandy – oba pisma to nisza nie warta uwagi: A co oni tam mają do gadania! Teraz tylko my, cała prawda tylko u nas całą dobę. Akurat! Na łamach ostatniego numeru „Przeglądu” wypowiada się prof. Adam Gierek. Nosi oni wprawdzie niesłuszne nazwisko, jednak jest eurodeputowanym, politykiem, znanym nie tylko na Śląsku i w Zagłębiu skąd pochodzi. Mówi o stanie polskiego górnictwa i górnikach. Przypomina, że bez mała ćwierć wieku temu reformatoły najpierw zlikwidowały polski przemysł czerpiący energię z węgla.
To już wtedy był początek tragedii, śląski węgiel zaczął zalegać na hałdach. Potem na to nałożyły się kolejne negatywne dla górnictwa fakty. Jak wstrzymanie eksportu do Anglii na znak solidarności z tamtejszymi górnikami po likwidacji kopalń. Wreszcie doszły zawirowania na światowym rynku. Wyszło co wyjść musiało, czyli miliardy strat. My, cisi ludzie daleko od rządowej miski słyszymy, widzimy i czytamy o górnikach - pasożytach, przywilejach itp. Napuszczanie jednych na drugich, podział i atak na nieźle zorganizowane grupy społeczne - stara melodia ze zdartej płyty. Wielu z nas pamięta komuszą propagandę sukcesu, radomskich warchołów itp. zagrywki. Tak było. Jak się skończyło? Historia lubi zataczać koło.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie