Wywiad ukazał się w 560 wydaniu tygodnika Temat 31 marca 2011
Nasz człowiek na urzędzie - Paweł Mikołajewski
Czy da się być jednocześnie uśmiechniętym i uczciwym człowiekiem, mającym spore grono przyjaciół i wiceburmistrzem miasta? Do niedawna wydawało się to niemal nierealne. Znalazła się jednak osoba, która dzięki swojej wiedzy i wieloletniej pracy w samorządzie została dostrzeżona. Szkoda, że nie w Szczecinku, a w Białym Borze.
Kim jest wiceburmistrz Białego Boru prywatnie?
- Prywatnie? Jestem zwykłym mieszkańcem Szczecinka. To jest moje miasto. Tu czuję się dobrze, spokojnie. Tu mam rodzinę. Mam 34 lata i jestem szczęśliwym tatą dwójki fantastycznych dzieciaków. Jestem też mężem i miłośnikiem vespy (legendarny, włoski skuter - dop. aut.). Mam nawet swój egzemplarz w garażu. Jestem po prostu Pawłem. Nic się nie zmieniło.
A szkoły? Kończyłeś?
- Nawet kilka. Najpierw musiałem skończyć tą średnią. Jestem absolwentem I Liceum Ogólnokształcącego im. Księżnej Elżbiety w Szczecinku. Później studia na Akademii Pomorskiej w Słupsku. Pierwsza była filologia polska, a później zarządzanie oświatą. Później studiowałem jeszcze zarządzanie projektami w Szczecinie oraz tysiące szkoleń. Certyfikat, z jakiego jestem szczególnie dumny, to "Ekspert w dziedzinie funduszy strukturalnych Związku Powiatów Polskich".
Da się pogodzić bycie zwykłym chłopakiem i burmistrzem?
- Pewnie, że można to pogodzić. Z resztą, to jest jedna z zalet tej pracy. Tu, w Białym Borze jestem urzędnikiem, a w Szczecinku jestem nikim. Nikt mnie nie rozpoznaje, nie zaczepia. Nie mam setek "znajomych", którzy chcą coś załatwić "przy okazji", np. w kolejce w sklepie.
Dlaczego Biały Bór?
- To trochę przypadek. Znalazłem się tutaj po zaproszeniu mnie na rozmowę przez burmistrza Lecha Kwaśniewskiego, który potrzebował nowego zastępcy. Stanowisko zwolniło się, ponieważ pani pełniąca tą funkcję dotychczas, zrezygnowała. Z resztą - nie dziwię się, bo zajmowała także stanowisko sekretarza miasta i gminy. Są to tak trudne i czasochłonne zajęcia, że prawdę mówiąc podziwiam panią Bożenę Gindę - Pankiewicz, że dała radę robić to wszystko aż przez cztery lata. Potrzebny był więc ktoś, kto zna się na samorządzie i zjawiłem się ja.
- Rozpoczęła się seria rozmów pana burmistrza ze mną. Sprawdzono moja wiedzę na temat samorządu. Obroniło mnie chyba doświadczenie. W sumie ponad osiem lat robiłem wiele rzeczy w szczecineckim starostwie, trzy lata zasiadałem w zarządzie powiatu. I w sumie na podstawie tych właśnie rozmów kwalifikacyjnych burmistrz Kwaśniewski stwierdził, że jeśli chcę - mogę spróbować.
A to nie jest tak, że Biały Bór, to zesłanie? Taki koniec świata?
- Przyznam, że słyszałem już to pytanie wielokrotnie. Nie, dla mnie wręcz przeciwnie. Od Szczecinka dzieli nas niespełna 30 kilometrów. Na zachodzie taka odległość, to nie odległość. U nas też zacznie tak być. Dojeżdżam spokojnie do pracy i nie mam z tym problemów. 25 minut i jestem na miejscu.
Aż tyle?
- Tak, nie jestem rajdowcem, a poza tym - mam po drodze kilka fotoradarów. Pewnie słyszałeś o Straży Miejskiej w Białym Borze? Nie chcę tu nikomu podpaść. Z resztą, w większych miastach jeździ się do pracy czasem półtorej godziny. Czas nie jest problemem.
Zaplecze polityczne?
- Zupełnie nie. Ja nie należę do żadnej partii. Myślę, że jeżeli ma się odpowiednią wiedzę, to nie trzeba mieć "pleców", żeby pracować w każdym samorządzie i udowodnić swoją wartość. Uważam, że tak to będzie teraz wyglądać. Wykształceni ludzie będą zatrudniani w różnych miejscach w kraju, na różnych stanowiskach. Był tu potrzebny fachowiec i znaleziono mnie. Mogę się tylko cieszyć, że zostałem obdarzony takim zaufaniem.
Ale gmina Biały Bór, to i tak część powiatu. Współpracujesz nadal ze "starymi" kolegami?
- Oczywiście. Nie tylko kolegami, ale przede wszystkim współpracujemy ze starostą Krzysztofem Lisem. Z resztą, gdyby nie pan starosta - nie byłoby mnie tutaj dziś. Tylko dzięki niemu mogłem osiągnąć ten poziom i być tym, kim obecnie jestem.
A jak Biały Bór? W jakiej kondycji jest gmina?
- Nie da się ukryć, że poziom zadłużenia nie jest mały. Wynika to z tego, że przez ostatnich kilka lat korzystano z wszelkich możliwości, jakie dawały fundusze unijne, a to wymagało wkładu własnego. Pokrywanie dopłat wprowadziło gminę w pewien stan zadyszki. Nie ma jednak tragedii. Musimy po prostu doprowadzić do zrealizowania zobowiązań, które są nałożone na gminę. Później damy sobie trochę czasu na wzięcie oddechu i niewielki odpoczynek. Wszystko to, aby być gotowym na ten ostatni strzał funduszy unijnych, który będzie skierowany do Polski w latach 2014 - 2020. Teraz ten, kto lepiej przygotuje gminę do następnego okresu programowania będzie tym, dzięki któremu gmina wystartuje dobrze na kolejnych parę lat walki o kasę.
Nie rozpocząłeś więc pracy w najlepszym momencie?
- Faktycznie - Irlandii tutaj nie ma. Wizja "zielonej wyspy" gdzieś się rozpłynęła. Jest kryzys i widać to na każdym kroku - nie tylko w Białym Borze, a w całej Polsce. Skupiam się wiec na solidnej pracy samorządowej, a nie obietnicach, bo te może dać każdy. Słyszymy je z resztą na co dzień, zwłaszcza z Warszawy. Ja tego nie robię i nie mam zamiaru. Moim celem jest praca dla Białego Boru, z resztą uwielbiam to, co robię.
Twoje doświadczenie z pozyskiwaniu funduszy może się wiec przydać gminie?
- Jak najbardziej tak, choć dziś nie walczymy o miliony, a o każdą - najdrobniejszą nawet złotówkę. Z resztą myślę, że taki był zamysł burmistrza. Potrzebny był człowiek, który ogarnia samorząd oraz człowiek "z zewnątrz". Przyjeżdżając tu nie interesuje mnie to, kto kim jest. Dla mnie każdy mieszkaniec, każda ulica, czy sołectwo są tak samo ważne.
A jaki pomysł na przyszłość Białego Boru? Przecież nie przemysł.
- Oczywiście, że nie. Na to nie ma prawdopodobnie szans. Idealnym rozwiązaniem dla tej bajecznej krainy może być nowoczesna agroturystyka. Niestety, trzeba najpierw odszukać chętnych, pokazać im i wytłumaczyć, jak to robić, by było nowocześnie i dochodowo. Przed nami wyjątkowo długa droga.
Rozmawiał Marcin Tadzik
Wywiad ukazał się w 560 wydaniu tygodnika Temat 31 marca 2011
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Żona - osoba bezcenna, bez niej nie byłoby wiceburmistrza, nie byłoby rodziny... ;-)Czasem człowiek gafę walnie, nie wspomni, nie powie, dziennikarz nie uchwyci, co nie znaczy, że się o niej nie pamięta... Nie kocha... Także fakt, co by nie mówić Najbliższa Jola mi... :-)
Serdecznie gratulacje!! Przesympatyczny człowiek, przesympatyczna żona. No właśnie - jest o Lisie, o dzieciach, a o Joli nawet słowem..?!
Gratuluję i życzę powodzenia.
i były członek Zarządu Powiatu z ramienia SLD i kandydat do Rady Miasta z SLD. Tak więc do tej apolityczności trzeba było nieco przejść, prawda? :) Stare czasy przed 2005 r. Ale szczerze, trzymam kciuki.
Gratuluję i życzę powodzenia. Jest Pan młodym mądrym człowiekiem, takich osób brakuje w polskich samorządach, wiem że poradzi Pan sobie wyjątkowo dobrze.