
Wprawdzie zdjęcie jest w odcieniach szarości, ale w tym czasie ulice w Szczecinku też były szare lub w mocno przybrudzonym ugrowym kolorze. I choć bloki wzdłuż dz. ul. Kard. Wyszyńskiego, a wtedy Marszałka Żukowa, były jeszcze całkiem nowe - to nie oznacza, że tu i gdzieniegdzie na tynku przezierały bezbarwne łaty. Elewacja tylko w pierwszych latach miała taki kolor, na jaki ją pomalowano.
Oto uliczna scenka z 1975 roku. Jedno jest pewne, zdjęcie wykonałem w okolicy 22 lipca. O lipcowym święcie obchodzonym z okazji ogłoszonego tego dnia Manifestu PKWN, notabene zatwierdzonego kilka dni wcześniej przez samego Stalina, świadczą jedynie czerwone i biało-czerwone flagi na latarniach. Od razu dodam, że nigdy nie było to tak uroczyście obchodzone, jak to z okazji 1 maja, powszechnie uważane za Święto Pracy. Właśnie w tym zazwyczaj dniu ustawiano trybunę z aktywem reprezentującym władze miasta, powiatu i przede wszystkim miejscowy komitet PZPR.
Większości, a już szczególnie najmłodszym, państwowe lipcowe święto kojarzyło się wyłącznie ze słodyczami pochodzącymi z fabryki Wedla w okresie PRL przemianowaną na 22 Lipca. Co tu dużo mówić, święto było popularne, ponieważ to był dodatkowy dzień wolny od pracy. Poza tym, już w przededniu „rzucano” do sklepów większą ilość towaru, zaś nazajutrz w parku odbywał się festyn połączony ze sprzedażą tego, czego w sklepach brakowało – głównie kiełbasy, piwa, cukierków czekoladowych i kamyczków (to takie orzeszki w polewie).
Wprawdzie zdjęcie jest w odcieniach szarości, ale w tym czasie ulice w Szczecinku też były szare lub w mocno przybrudzonym ugrowym kolorze. I choć bloki wzdłuż dz. ul. Kard. Wyszyńskiego, a wtedy Marszałka Żukowa, były jeszcze całkiem nowe - to nie oznacza, że tu i gdzieniegdzie na tynku przezierały bezbarwne łaty. Elewacja tylko w pierwszych latach miała taki kolor, na jaki ją pomalowano. Tak jak teraz bardzo modna jest elewacja w bieli i czerni, tak w tamtym czasie powszechnie stosowano ugier, ale tylko dlatego, że tylko taki kolor był dostępny w hurtowniach.
Na pierwszym planie mężczyzna w średnim wieku niesie wielkie kartonowe pudło skręcające się pod własnym ciężarem, więc najwyraźniej zakupy były udane. Całkiem spore tłumy na chodnikach świadczą, że tego dnia być może niejedna osoba wróci do domu uszczęśliwiona, że coś udało się zdobyć.
Ruch kołowy w porównaniu z tym dzisiejszym - raczej skromny. Ot, gdzieś tam właśnie przejechał motocyklista na wuesce z „garnkiem” na głowie zostawiając po sobie smugę niebieskiego dymu. Prywatnych samochodów osobowych na jezdni jak na lekarstwo, a jeśli już, to wyłącznie duże Fiaty, Moskwicze i Wartburgi. Za to roiło się od państwowych Żuków, Nysek i ciężarowych Starów. Dodam, że tak jak dzisiaj parking był szczelnie wypełniony pojazdami – zmieniły się jedynie tylko marki.
W tle, oprócz narożnej kamieniczki ze sklepem z artykułami metalowymi i charakterystyczną wieżyczką z tarasem (wkrótce ją rozebrano), w całej okazałości prezentuje się Wzgórze św. Jerzego zwane potocznie „górką wodociągową”. Co prawda, jak na centrum miasta widoczek niezbyt budujący, ale w tym czasie nikt się tym za bardzo nie przejmował. W miejscu dzisiejszej podwójnej jezdni ul. Szafera - stała pokaźnej wielkości trafostacja. Za nią, tam gdzie dzisiaj jest pomnik z miejscem pochówku żołnierzy francuskich, była jedynie zryta, porośnięta zielskiem ziemia i polna droga prowadząca do drewnianego mostku na ul. Kaszubskiej. Na szczycie wzgórza widać bazę firmy instalacyjnej (jej nazwy nie pomnę) wraz wielkim składowiskiem wszelkiego rodzaju rur i betonowych elementów, z których budowano sieci kanalizacyjne i melioracyjne.
Cofnijmy się nieco w czasie. Wyburzenie w tym miejscu starej zabudowy planowano już na początku lat 60. To właśnie z tego okresu pochodzi cała seria zdjęć wykonanych przez Zdzisława Naję, ówczesnego szefa pracowni urbanistycznej Prezydium Powiatowej Rady Narodowej. Zamiast dokumentacji w postaci inwentaryzacji budowlano-urbanistycznej po prostu cały proces upraszczano, zastępując ją zdjęciami, a i to tylko wykonanymi od strony ulicy.
Jedno z nich przedstawia wschodnią pierzeję ówczesnej ul. Żukowa, tę przy skrzyżowaniu z ul. Powstańców Wlkp. Umieszczony na latarni drogowskaz (Słupsk, Koszalin, Szczecin, Piła) świadczy o wręcz strategicznym znaczeniu skrzyżowania.
Uliczna pierzeja w znacznej części z parterową zabudową. Budynki nawet te piętrowe miały konstrukcję szachulcową. Część zabudowy z powodu złego stanu technicznego była już nieużytkowana. Podobnie było po przeciwnej stronie ulicy.
Akurat w tym miejscu najbardziej okazałą była kamienica zwrócona do ulicy ścianą szczytową. Wyróżniała się także dość bogatym, jak na ten rejon miasta, eklektycznym wystrojem elewacji. Słynęła głównie z tego, że właśnie tutaj mieściła się księgarnia, która cieszyła się nieporównanie większym powodzeniem niż dzisiaj. Po jej wyburzeniu, na czas budowy księgarnię przeniesiono do małej dziupli przy ul. AK (wtedy Świerczewskiego) w miejsce, gdzie wcześniej znajdował się sklepik spożywczy.
Mało kto już pamięta, ale wybrukowana polnym kamieniem jezdnia, niezwykle szeroka na wysokości restauracji Gryf, właśnie w tym miejscu zwężała się na tyle, że z ledwością mogły się mijać dwa pojazdy.
Tego rodzaju małomiasteczkowa zabudowa wkrótce znikła. W połowie lat 60 rozpoczęła się prowadzona na szeroką skalę budowa. W tamtych czasach budowa z reguły trwała kilka lat. Mało tego, plac budowy musiał być dostatecznie rozległy, aby objąć cały teren inwestycji z torowiskiem dla żurawi budowlanych, a także dostatecznie dużo miejsca na składowanie materiałów budowlanych, betoniarnię z hałdą kruszywa, a przede wszystkim barak z zapleczem magazynowym i socjalno-biurowym.
Zdjęcie pochodzi z 1966 roku. Jak widać, mimo że blok już zamieszkały (świadczą o tym choćby umocowane na dachu liczne anteny telewizyjne) w dalszym ciągu trwały jeszcze prace związane z zagospodarowaniem terenu. Co by nie mówić, w przeciwieństwie do tej wiekowej – owszem, klimatycznej zabudowy- ta nowa z szeroką arterią robiła na mieszkańcach duże wrażenie. Okazało się, że wąziutka przechodząca w tym miejscu łukiem uliczka, przeobraziła się w niemalże wielkomiejską szeroką arterię. Byłoby znacznie szerzej niż jest, ale podczas wytyczania budynków błędnie wyznaczono rządną ich posadowienia. Efektem pomyłki było wyniesienie piwnic na poziom przyległego terenu. Aby temu zaradzić, wykonano po obu stronach ulicy ziemne skarpy, a wraz z nimi pojawiły się schody terenowe i mury oporowe z betonowymi korytami na zieleń.
Całą powierzchnię parterów obu bloków przeznaczono na sklepy. To w tym czasie pojawiła się cukiernia „Ewa”, która zanim została kebabem, długi czas w swych murach gościła bar „U Kwaka”. Dalej był sklep rybny, pasmanteryjny, księgarnia, a po przeciwnej stronie papierniczy, odzieżowy, a od strony ul. Lipowej Pewex. Ten ostatni stał się spełnieniem marzeń, ale tylko tych, którzy mieli dostęp do zachodniej waluty lub do tzw. bonów. Teraz mogli już nabyć na miejscu to, czego w innych sklepach nigdy nie widziano jak choćby kosmetyki, kawę, piwo w puszkach czy zagraniczny i krajowy alkohol.
Ostatnie zdjęcie w odcieniach szerokości pochodzi z 1993 roku. Przez te lata, oprócz narożnej kamienicy przy deptaku, nic się nie zmieniło.
Na pierwszym planie uwieczniony został właśnie zakupiony w Danii mocno przechodzony autobus DAB. Dodam, że rok wcześniej powstała spółka Komunikacja Miejska kontynuatorka poprzedniej WPKM, a wcześniej PPGK. Ponieważ odziedziczony po poprzednikach cały tabor był mocno wyeksploatowany, na początek zdecydowano się na kupno trzech autobusów, a potem kolejnych dziewięć.
Kolejny raz ulica mocno zmieniła swoje oblicze całkiem niedawno.
W 2010 roku przebudowaną ją na całej długości i to właśnie wówczas na skrzyżowaniu z ul. Powstańców Wlkp. wymieniono niedziałającą od dłuższego czasu sygnalizację świetlną. Zmieniły się także ziemne wały. Ostatnią nowością było pojawienie się na stokach tzw. kwietnej łąki. Było pięknie, ale tylko na początku. Teraz jakby mniej – być może dlatego, że klimat nam się ociepla i nawet na ulicznej łące kwiaty szybko przekwitają.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Fota nr 4 - tam są bryły 4 różniących się od siebie kamienic. Kamienica druga z lewej - tam na parterze była księgarnia. Tam kupowało się podręczniki szkolne. Ich zakup dla mnie, to spacer z Drahimskiej, to była poważna wyprawa. A obok tej księgarni, tylko czy "z lewej" czy "z prawej", był sklep rybny... któremu żadna reklama nie była potrzebna. Na 10metrów było czuć, że "Tu się sprzedaje świeże ryby !!!"
Łąki kwietne powinny być chociaż raz w roku koszone żeby jakoś wyglądały...
Fajna ta wieżyczka na kamienicy z arkadami. Szkoda, że nikt nigdy jej nie odbuduje. Teraz tylko bylejakość1
zgadzam się ta wieżyczka dodała by uroku tej części miasta