
Taka inna niż zwykłe uroczystość, miała miejsce ponad 30 lat temu w Szczecinku. Mimo że czasy różniły się od współczesnych i nie wszystko, co by się chciało, można było kupić w sklepie, dwóm 9-letnim dziewczynkom z domu dziecka udało się wymarzoną Komunię Świętą zorganizować. Zajęły się tym panie działające w znanej szczecineckiej Lidze Kobiet Polskich.
Każda Pierwsza Komunia Święta jest wyjątkowa. Mnóstwo przygotowań, niesamowite przeżycie duchowe, białe stroje, spotkanie z rodziną, a także mniej lub bardziej wyszukane prezenty… To zdawałoby się utarty, zwyczajowy schemat. Tradycja. A co, kiedy do Pierwszej Komunii Świętej przystąpić nie można? Nie ma bliskich, którzy by się o to nalezycie zatroszczyli, nie ma miejsca na wspólny obiad, już nie wspominając o wymarzonych, nawet drobnych upominkach?
Jak to było? – Do domu dziecka chodziłyśmy z koleżankami pomagać już pod koniec lat 60-tych – wspomina Danuta Ziętara. – Wcześniej był to dom dziecka w Okonku, no a potem, kiedy placówka powstała na miejscu, dom dziecka w Szczecinku. Pomagałyśmy wielu dzieciom, ale ja osobiście najbardziej zżyłam się z dwoma dziewczynkami: Kasią i Moniką. Były wtedy w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Odwiedzałyśmy je, w soboty i niedzielę zabierałam dziewczynki do siebie. Chodziłyśmy na obiady, na desery do Arkadii. W delikatesach kupowałyśmy cukierki… Zastanawiam się teraz, skąd ja miałam na to wszystko pieniądze?
- To były lata, kiedy nie można było nic kupić. Puste sklepy, a wszystko, co się miało, było załatwiane gdzieś po znajomości – opowiada dalej szefowa ligi. – Ucieszyłam się, kiedy udało mi się kupić dwie kurteczki dla swoich dzieci. Ale tak jakoś wyszło, że dostały je dziewczynki z domu dziecka. Założyłyśmy im nawet w lidze książeczki mieszkaniowe. Wpłacałyśmy pieniądze regularnie. Wkład był pełny. Ale po tej zmianie może im wystarczyło z tego na przedpokój…
Jednym z bardziej wzruszających wydarzeń, do których wraca nasza rozmówczyni, jest Pierwsza Komunia Święta, jaką koło Ligi Kobiet Polskich zorganizowała Kasi i Monice z domu dziecka. – To były takie czasy, kiedy w placówkach państwowych do takich tematów podchodziło się, wiadomo, niechętnie. A że dziewczynki chciały przeżyć komunię, to im w tym pomogłyśmy. Bardzo nam wtedy pomagały Siostry Niepokalanki.
- Najtrudniej było nam zorganizować stroje. A trzeba było kupić dosłownie wszystko: bieliznę, rajstopy, sukienki, wianuszki, torebeczki… No i myśmy się na to złożyły. Udało nam się znaleźć sukienki komunijne po innych dzieciach, ale były naprawdę piękne. Dziewczynki rano przyjechały się do mnie ubrać. Czego brakowało, załatwiało się przez koleżanki, po znajomych. Nie było łańcuszka z krzyżykiem? To nic. Zdjęłam z szyi, podarowałam jednej z dziewczynek i tak już zostało. Najważniejsza była ta radość obu dziewczynek.
- No i komunijne przyjęcie. To było chyba jedyne takie w Szczecinku – wyjawia dalej Danuta Ziętara. – Zorganizowałyśmy je wraz z koleżankami z koła… w szczecineckim sanepidzie. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie przychylność Włodzimierza Weyny, ówczesnego dyrektora sanepidu. On także wspierał nas w tym, co robimy. Pamiętam długi stół rozstawiony wzdłuż korytarza w starym budynku sanepidu. A na nim wszystko to, co udało nam się dla dziewczynek i ich bliskich przygotować. Były wędliny, ciasta, słodycze… Nie było może tego aż tak dużo, ale kiedy każdy przyniósł coś od siebie, to już było coś. No i oczywiście prezenty. Kasia i Monika dostały od nas zegarki na rękę i kalkulatory. Przywiozłam je specjalnie z zagranicy.
Co się dzieje z dziewczynkami dzisiaj? Mówi Danuta Ziętara: - Kiedy skończyły siódmą klasę opuściły dom dziecka i nasze drogi się rozeszły. Aż do teraz. Niedawno na Facebooku odnalazła mnie Monika. Mieszka z mężem i dwójką swoich dzieci w Norwegii. Dziś ma 41 lat. Jesteśmy w stałym kontakcie, dzwonimy do siebie, wspominamy dawne czasy. Chciałabym, żeby jeszcze tylko udało nam się kiedyś spotkać.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A moja Ciocia też przygotowała kiedyś do I Komunii dziewczynkę z Domu Dziecka, zorganizowała jej przyjęcie we własnym mieszkaniu, sukienkę, wianek i wszystko. Zrobiła to sama, za własne pieniądze (samotna, niezamożna kobieta). Żadne media o tym nie pisały, ale nie ujmując nic Paniom z Ligi Kobiet, moim zdaniem to jednak większy wyczyn niż zebranie funduszy w ramach organizacji, załatwienie państwowego lokalu i podzielenie obowiązków pomiędzy kilka osób.
do Pani Etruska- może to i większy wyczyn ale my za własne pieniądze do I Komunii przygotowaliśmy 6 dziewczynek + osoby dorosłe, były chrzty , bierzmowanie- nikt nam nie dał na to złotówki ale w tym artykule najważniejsze jest to, że dorosłe już Panie odnajdują z nami kontakt i właśnie to bardzo cieszy.