Reklama

Szczecinecka SB: Kryptonim "Elita"

17/12/2012 13:38

Niecodzienne spotkanie odbyło się w piątkowy wieczór (14.12) w Muzeum Regionalnym. Głównym punktem programu był referat Tomasza Ceglarza - doktoranta w Zakładzie Najnowszej Historii Polski IH UAM w Poznaniu pt. „Co Służba Bezpieczeństwa wiedziała o Klubie Inteligencji Katolickiej w Szczecinku - fakty i domysły”. Dwugodzinne spotkanie, na które przyszło wielu dawnych działaczy KIK oraz Solidarności, miało charakter wspomnieniowy.
Tomasz Ceglarz jest jedynym szczecineckim historykiem, który od kilku lat zajmuje się publikacją materiałów dotyczących lokalnych wydarzeń z ostatnich dziesięcioleci. Wykład, jak sam na wstępie zaznaczył mówca, ma charakter prywatnego, naukowego sądu i jest jedynie próbą analizy ośrodka władzy, jakim był w okresie PRL aparat bezpieczeństwa.
Jego zdaniem takich informacji, jak funkcjonariusze SB, nie miał ani miejscowy komitet partyjny, ani nawet Komitet Wojewódzki PZPR w Koszalinie. Informacje zwerbowanych przez SB tajnych współpracowników były precyzyjne, co wcale nie oznacza, że były prawdziwe.

Siedem worków 
W pierwszej części swojego referatu T. Ceglarz przypomniał zebranym o mało znanym epizodzie związanym z likwidacją, po wprowadzeniu stanu wojennego, lokalu szczecineckiego MKZ Solidarność przy ul. Zamkowej.
- Prezentuję to, z uwagi na artykuł zamieszczony w „Temacie Szczecineckim”. Był to wywiad z panem Bolesławem Stypą (ukazał się przed rokiem - dop. red.), który odnosił się do okrągłej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego oraz jak to wyglądało w Szczecinku. Artykuł niebywale poruszający, ciekawy i wielowątkowy. Aby pokazać specyfikę Szczecinka, trzeba odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie: W jaki sposób SB potraktowała działaczy Solidarności, czy dochodziło do represji oraz co się stało z majątkiem Solidarności? Co się stało z pieniędzmi - pan Stypa to określił. Musiał je wpłacić na konto Urzędu Miasta, bo takie były dyrektywy. Takie było ówczesne prawodawstwo i ustawodawstwo stanu wojennego. Będziecie państwu musieli uwierzyć mi na słowo. To jest specjalny protokół z zapakowanych dokumentów MKZ. Protokół powstał 18 grudnia. Przejęcia majątku dokonano 16 grudnia 1981 roku. Prowadzący całą akcję ppor. Zdzisław Modrzejewski, inwentarz Solidarności podzielił na siedem worków. W każdym z nich było multum różnego rodzaju materiałów źródłowych (...) od planów przygotowawczych po teczki działaczy Solidarności, po uchwały KKP, zeszyty, prywatne notatki, teczki personalne. To wszytko byłoby bardzo potrzebne do badania historii Solidarności w Szczecinku. Do tego już dostępu raczej mieć nie będziemy - mówił Tomasz Ceglarz.
Jego zdaniem większość zarekwirowanych materiałów w 1989 roku, lub w pierwszych miesiącach następnego roku, została zniszczona.

Chcieli mieć wszystkich pod kontrolą
W każdym Rejonowym Urzędzie Spraw Wewnętrznych, a w tym także i w Szczecinku, w strukturach Służby Bezpieczeństwa (zastępca komendanta milicji był szefem miejscowej SB), były wydziały zajmujące się m.in. inwigilacją Kościoła, księży, zakładów pracy, organizacji społecznych itp. Kościołem zajmował się wydział czwarty. W Szczecinku w jego skład wchodziło dwóch funkcjonariuszy SB. Był to ppor. Andrzej Stachurski, który był zarazem starszym inspektorem tej grupy, oraz inspektor ppor. Marek Figlewski. Grupa ta, zgodnie z definicją, miała się zajmować ochroną socjalistycznego państwa przed zagrożeniami wynikającymi ze szkodliwej działalności ideologicznej, politycznej i społecznej hierarchii - kleru Kościoła Rzymskokatolickiego, a także stowarzyszeń katolickich, takich jak PAX, Caritas, KIK i Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne.
Jak to szczególnie zaakcentował mówca: - KIK był w pełni pod jej kontrolą. Nasuwa się pierwsze pytanie, czy SB miała jakąś teczkę, która dotyczyła bezpośrednio KIK? Tak. Taka teczka istniała. Nazwano ją „Sprawa obiektowa Elita”. Sprawy obiektowe to był wyższy rodzaj spraw operacyjnych. Nakładane były na instytucje i organizacje, zakłady pracy, które stanowiły „szczególne zagrożenie dla państwa socjalistycznego”.
- Co wiemy o niej? Tylko tyle, że jej nie ma. Została założona 16 stycznia 1987 roku i niestety, 24 stycznia 1990 r. wybrakowana. Dlaczego dopiero w 1987 roku, skoro KIK funkcjonował od 1981 roku? KIK stawiał sobie pewnego rodzaju wyzwania, takie jak praca formacyjna, praca intelektualna o charakterze społecznym. Jak wielkie to miało znaczenie przekonaliśmy się podczas wyborów w czerwcu 1989 roku. Działalność prelekcyjna, spotkania, msze - to wszystko utwierdzało, że KIK stawiał sobie bardzo wysoko poprzeczkę, jeśli chodzi o pracę intelektualną. To był inny rodzaj opozycji. To była opozycja, która nie wychodzi i nie rzuca koktajlami Mołotowa w wozy bezpieki, tylko widzi tę opozycyjność w nieco innym wymiarze.

Zapłacili wysoką cenę 
- Dlaczego założono teczkę KIK dopiero w 1987 roku? Jest to kontynuacja decyzji z października 1986 roku porucznika Figlewskiego, który do tej pory badał przede wszystkim Rejonowy Komitet Pomocy Osobom Pozbawionym Praw i Wolności w Szczecinku. To był odpowiednik biskupiego komitetu, który przy pewnym zaangażowaniu bp. Ignacego Jeża, funkcjonował w tamtym czasie. Były takie dwa rejonowe komitety: w Słupsku i w Szczecinku. Ten szczecinecki rozpoczął swoją działalność już w 1986 roku.
W tym miejscu wykładowca przypomniał nieco wcześniejsze wydarzenia, jakie miały miejsce tuż po wprowadzeniu stanu wojennego. To właśnie wtedy, za przyczyną Krystyny Oberdy, działaczki zdelegalizowanej Solidarności w Zakładach Sprzętu Instalacyjnego Polam, powstał biskupi komitet pomocy rodzinom oraz osobom internowanym i uwięzionym. Ich działalność ograniczała się głównie do pomocy materialnej i rozdawaniu darów żywności i odzieży. Za swoją postawę Krystyna Oberda zapłaciła wówczas wysoką cenę. Jej mieszkanie i telefon były na stałym podsłuchu. Donosił na nią nawet mieszkający za ścianą sąsiad. Została zwolniona z pracy. Mając wilczy bilet, nie mogła być nigdzie zatrudniona. Zmuszona działaniami tutejszych esbeków, nie mając środków do życia emigrowała do Kanady. Ostatnią zemstą esbeków była szczegółowa rewizja bagażu, który musiała nadać na statek w porcie szczecińskim. Jak wspomina Bolesław Stypa: W porcie wpadli esbecy, rozbebeszyli jej wszystkie skrzynie, rozrzucając rzeczy i odjechali.
Mówca zwrócił uwagę, że: - To samo dotyczy Tomasza Czarnika, pana Wantowicza i Bronisława Śliwińskiego. To osoby, które zostały zmuszone do opuszczenia kraju. Po wyjeździe K. Oberdy, przez pewien czas Rejonowemu Komitetowi patronował Bogdan Szpynda, a później Sabina Pieńkowska. Komitet (...) organizował wypoczynek dla dzieci osób internowanych. To było, jak na tamte czasy, olbrzymie przedsięwzięcie, prowadzone w warunkach konspiracyjnych.
 
Prezes Troinski 
- Członkowie KIK byli rozpracowywani w dwójnasób. Raz z działalności kikowskiej, a dwa - w ramach swoich miejsc pracy. Tym zajmował się referat piąty porucznika Henryka Kurzydłowskiego. Baczył na to, by dane osoby w miejscach pracy nie próbowały agitować, prezentując poglądy prokikowskie. W świetle widzenia władz, najgorszym było w miejscu pracy próbować podjudzać klasę robotniczą - kontynuował T. Ceglarz.
- Poszczególni członkowie byli rozpracowywani. To oczywiście nie jest cała lista. W miarę moich badań, mam nadzieję, że zostanie poszerzona. Parę osób wymieńmy. Przede wszystkim rozpracowywano prezesa klubu Antoniego Troinskiego. Był figurantem sprawy operacyjnego sprawdzenia o kryptonimie „Filozof”. (A. Troinski jest z wykształcenia filozofem - absolwentem KUL - dop, red.). Figurant to, w terminologii bezpieki, osoba rozpracowywana. Sprawa była prowadzona od 1983 do 1989 roku. Szczególną uwagę zwrócono przede wszystkim na to, że ówczesny prezes KIK próbował, przy ówczesnym Szczecineckim Ośrodku Kultury, stworzyć klub dyskusyjny. W klubie tym miałyby się ścierać dwie ideologie: chrześcijańska i marksistowska. SB zrobiła z tego zalążek demontażu ideologii komunistycznej, a na to nie można było pozwolić.
Szczególnie miejscową SB zaniepokoiła próba utworzenia przez prezesa KIK, w porozumieniu z tutejszym oddziałem PAX, wspólnej organizacji politycznej. Do spotkania takiego doszło w 1984 roku w salce przy kościele pw. Ducha Świętego. Stronę paksowską reprezentował p. Czajkowski, Bolesław Stypa i Krystyna Oberda, zaś z ramienia KIK był prezes, Jacek Makarewicz i Bogdan Szpynda.
- Próbowano również wcielić w życie idee duszpasterstwa ludzi pracy. To było już szczególne zagrożenie. Bo jeśli robotnik po pracy będzie jeszcze chodził do kościoła, (...) będzie chciał urzeczywistniać swoją wiarę, sprawować w obrządku, w jakim został wychowany, wówczas będzie to bardzo groźne. Tego typu osoba już z gruntu jawi się jako antysocjalistyczna.

Pewien dokument
- To był stały konflikt: my czy oni - kontynuował T. Ceglarz. - Zachował się pewien dokument. W swoim charakterze jest dość przykry, ale z tym się trzeba zmierzyć. Zachowała się teczka kandydata na tajnego współpracownika Hieronima Bikunia - wiceprezesa KIK. H. Bikouń nie był agentem, był kandydatem na tajnego współpracownika. SB musiała sprawdzić, czy dana osoba się nadaje. Niektóre osoby po weryfikacji zostawały. Z moich informacji wynika, że H. Bikuń nie był TW. Niemniej rozmawiał z funkcjonariuszami SB i przekazał taką informację z 1983 roku, kiedy KIK był jeszcze zawieszony w związku ze stanem wojennym. Powiedział, że jego zdaniem pomiędzy członkami KIK są słabe więzi, że istnieje pewnego rodzaju aktyw, a problemy ze składkami świadczą o tym, że nie jest to organizacja do końca spójna. Miał też powiedzieć o prezesie, że jest postacią chwiejną ideologicznie, nie zawsze posiadającą własne zdanie. (...) Na A. Troinskiego do końca (istnienia SB - dop. red.) próbowano znaleźć haczyk.

Zdaniem SB - emocjonalny szantaż 
Bogdana Szpyndę rozpracowywano w ramach sprawy o kryptonimie „Opiekun”. Jego postawa wywołała niebywałe oburzenie esbeków. Otóż, po delegalizacji Solidarności, B. Szpynda optował za tym, aby pieniądze pochodzące z funduszy komisji zakładowej Solidarności przy BGŻ przekazać do Domu Dziecka.
Jak to ujął wykładowca: - SB widziała w tym pewnego rodzaju emocjonalny szantaż.
SB badała również powiązania B. Szpyndy z ówczesnym Szczecińskim Klubem Katolików, a także jego kontakty z K. Oberdą i komitetem rejonowym, świadczącym pomoc osobom represjonowanym.

Bo próbował wwieźć nielegalną literaturę
Jackowi Piotrowskiemu w 1989(!) roku założono sprawę operacyjnego rozpracowania o kryptonimie „Działacz”.
- Dotyczyła komitetu organizacyjnego Solidarności Biura Urządzania Lasów i Geodezji Leśnej. W jego skład wchodził m.in. jako sekretarz, późniejszy burmistrz Marian T. Goliński. To była dość silna organizacja. SB niepokoiło to, że tendencje związkowe w połowie lat 80. przechodzą powoli na KIK. Niepokoiło również to, że KIK udziela pomocy, stanowiąc pewnego rodzaju oparcie, dla odradzającej się w 1989 roku Solidarności. Wcześniej, w 1987 roku, SB założyła sprawę operacyjnego sprawdzenia o kryptonimie „Przewoźnik”. Jacek Piotrowski próbował z Berlina Zachodniego wwieźć na teren Polski nielegalną literaturę. Każda literatura była nielegalna, jeśli nie posiadała zgody Urzędu Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk i nie był określony jej nakład. Później J. Piotrowski był zastępcą kierownika Urzędu Rejonowego (przed reformą samorządową związaną z powołaniem powiatów - dop. red.). Jeśli chodzi o J. Piotrowskiego bardzo aktywnym, tajnym agentem działającym w ramach struktur OZLP, był „Leo”.

Bo nakłaniał i organizował
- Janusz Rautszko rozpracowywany był w ramach kwestionariusza ewidencyjnego - mówił T. Ceglarz. - Również kwestionariusz ewidencyjny o kryptonimie „Burzyciel”miał dzisiejszy burmistrz Jerzy Hardie-Douglas, działacz Solidarności w ZOZ. Akta się nie zachowały.
- SB wszczęła sprawę w 1987 roku, argumentując to w ten sposób, że pan Rautszko jakimś cudem organizuje nielegalny pociąg do Szczecina oraz szykuje jakieś pociągi pielgrzymkowe. Ponadto nakłania ludzi - parafian kościoła pw. św. Rozalii do uczestnictwa w tych pielgrzymkach. Organizuje też jakiś nielegalny kościół domowy, współpracuje z ks. Cichoniem, tworzy jakieś krzyżówki parafialne, kwizy wiedzy, olimpiady wiedzy religijnej. To bardzo zastanawiało funkcjonariuszy SB. Przy każdej takiej osobie kikowskiej próbowano się doszukać znamion przestępstwa, czegoś, co jak gdyby przeleje czarę goryczy, na podstawie czego wobec tej osoby będzie można podjąć bardziej radykalne środki. Nie znaleziono tego typu środków i powodów u J. Rautszko, mimo że szukano ich również w miejscu jego pracy, a także w organizacjach przy kościele św. Rozalii, gdzie nawet zwerbowano TW o pseudonimie „Marian”. TW miał być blisko kościoła. Trudno gdybać, kim mógł być ten agent. Podejrzewam, że mógł to być parafianin.

Bo tworzył pismo mówione
Tadeuszowi Stankiewiczowi, ponieważ w tym czasie pracował w Wojewódzkim Biurze Projektów Budownictwa Wiejskiego, założono kwestionariusz ewidencyjny o kryptonimie „Architekt”. - Zwrócono uwagę na to, że wraz z J. Rautszko zaczęli tworzyć pismo mówione „Temat”. Jeśli chodzi o Stankiewicza, zwrócono uwagę na to, że próbuje utrzymywać kontakty z ekstremą Solidarności. Zwrócono uwagę na Zbigniewa Szymańskiego. Za pośrednictwem Krzysztofa Kowalczyka próbował on nawiązać jakieś kontakty ze Szwajcarią. Zaniepokoił SB także kontakt z Henrykiem Skibickim - wiceprezesem KIK. Skibicki był współodpowiedzialny za inicjatywę wieszania krzyży w szkołach. Stankiewicz będzie odgrywał kluczową rolę - będzie kierownikiem Urzędu Rejonowego. Radnymi KIK w pierwszej kadencji Rady Miasta, w ramach Komitetu Obywatelskiego Solidarność zostaną: Jerzy Gasiul i Anna Piotrowska.

„Józef” i „Teodozja”
- Wymieniłem nielicznych. W działalności KIK jeszcze jedna osoba jest bardzo ważna. To tajny współpracownik o pseudonimie „Józef”. Ta osoba raportowała od 1983 roku aż do końca.
Jak wynika z zachowanych dokumentów TW bardzo sumiennie wykonywał swoje obowiązki. Jego raporty były bardzo szczegółowe. Potrafił w krótkim czasie przedstawić nawet wielostronicowy raport, w którym cytował nawet wypowiadane przez uczestników spotkania zdania i kwestie. T. Ceglarz zwrócił uwagę na to, że:
- Kiedy komitet organizacyjny NSZZ Solidarność, w osobie Jana Zielińskiego, prowadził rozmowy z A. Troinskim i J. Piotrowskim zacytował o. Leśniaka, który zostawił salę otwartą mówiąc: Teraz urządźcie to wszystko sobie sami. TW Józef z tych spotkań pisał również raporty i donosy. Przykra konstatacja jest taka, że musiała to być osoba na swój sposób bliska temu środowisku. Por. Figlewski, pełniący nadzór nad TW „Józefem”, uzyskiwał bardzo wiarygodne i rzeczowe informacje. Taką osobą był również kontakt operacyjny „Teodozja”.
Zgodnie z prawem
- Przerażające jest to, jak SB wkraczała w sprawy intymne człowieka. Tak naprawdę upadlała go. Dwóch głównych działaczy Stanisław Żabski (w I LO) i Zygmunt Kolosz (Spółdzielnia Ogrodniczo-Pszczelarska), którzy utworzyli Solidarność, również mieli nieprzyjemności. W przypadku S. Żabskiego nie doszło do jego internowania, a do powołania go do wojska. To była forma represji i szykan. Miała na celu neutralizację danej osoby. To wszystko było niby zgodne z prawnym porządkiem PRL, a tak na prawdę chodziło o to, aby daną osobę wykluczyć z życia społecznego. Szykany dotyczyły szerokiej sfery.

„Temat” - niezależne pismo
- Jedną z ostatnich spraw, jakie założyła SB, była sprawa operacyjnego rozpoznania o kryptonimie „Gazetka”. Tak nazwano pismo mówione „Temat”, a później niezależne słowo. Tutaj pojawia się wiele nazwisk takich jak J. Rautszko, A. Troinski, J. Piotrowski, ale także Marek Fijałkowski. Zagrożeniem ze strony tego środowiska wg SB było to, że próbowało podjąć tematykę, która nie mogła ukazać się w ówczesnych środkach społecznego przekazu z uwagi na cenzurę. Poruszane tematy były dość newralgiczne dla władz, jak sprawy żydowskie, pamięć i stosunki polsko - żydowskie, historia Szczecinka do 1939 roku, emigracja Polaków. Ta kwestia wzbudziła wiele emocji. Jakże śmieszna wydaje się relacja TW „Nowaka” obecnego na tych spotkaniach, kiedy relacjonował Figlewskiemu, praktycznie każde zdanie po zdaniu.
- Proces poznawania źródeł historycznych IPN trwa ciągle - powiedział Tomasz Ceglarz na zakończenie swojego wykładu.

Jerzy Gasiul 


Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do